Poezja, która uczy, jak zapominać o sobie

„Medytacje na 31 dni” Wojciecha Kassa w „Gościu Niedzielnym”. O najnowszym tomie wierszy poety z Prania pisze Barbara Gruszka-Zych. Teksty do pomilczenia Wojciech Kass wie, że dzisiejszy świat dał się uwieść niedojrzałości, jak pisze – „urokowi wyrostka”. A jednak w tomie „Medytacje na 31 dni” wbrew modzie odważył się przyznać, że jest starym mistrzem. Co innego może zrobić poeta przytłoczony dialogiem z wiecznie niedojrzałym interlokutorem, który na własne życzenie zatrzymał się w rozwoju? I zupełnie bezkarnie wzrusza ramionami, odpowiadając: „nie wiem”. A zapytany jak w medytacji 18: „dlaczego nie wiesz” nie waha się odburknąć: „– bo nie / dowiesz się / – nie / dlaczego / – dlatego”.  Z jak wielu tak dziecinnie odpowiadających składa się nasz świat zdaje sobie sprawę tylko taki uważny obserwator jak Kass, podpatrujący „grzebiących w ajfonach jak w dziurze”. Samotnych, choć na niby połączonych w sieci z tysiącami innych, którym stary mistrz proponuje jako lekarstwo wiersz, a może lepiej, jak sam chce – medytację. Medytacja w jego wydaniu, ascetyczna, czasem ułożona ze szczątków słów, pod koniec tomu zamienia się w modlitwę, dlatego nie waham się nazwać tego zbioru modlitewnikiem. Potwierdza to, choćby przejmujący zapis 17, traktujący o śnie, w którym piszący przytula się do „sponiewieranego” ciała umęczonego Chrystusa. To, że tekst kończy się powstaniem obojgu „z martwego położenia” potwierdza, że tylko w przestrzeni duchowej mogą się toczyć istotne, zakończone znalezieniem sensu i harmonii rozmowy. Inspiracje do nich można znaleźć w tych cichych, pokornych, ale może dzięki tej językowej wstrzemięźliwości, sięgających do głębi, zapiskach Kassa. Autora, który wbrew egocentrycznym tendencjom każdego twórcy zwraca się do siebie i innych z bezcenną radą: „nie myśl / ile masz / do powiedzenia / ile masz /do pomilczenia / pomyśl”  (medytacja 23). Służącego innym pomocą w tym, by „naprawić więź z okolicą, ludźmi, słowem” za pomocą wyrazistego wskazania: „wpierw jednak zapomnij o sobie, po prostu zapomnij.” (medytacja 17). Zapominanie o sobie nie stanowi domeny piszącego, który poprzez czynność jakiej się poświęca, przedłuża pamięć o tym, co zanotował. Ale podpowiedziane przez autora „Gwiazdy Głóg” nie koncentrowanie się na sobie wydaje się skutecznym sposobem na ocalenie tego, co pośród przemijania ostatecznie nie przemija – wiary, nadziei i miłości. A o to chyba chodzi takim jak Kass „pasterzom wiecznych krajobrazów”, „alchemikom kolorów i zapachów” „rozgrzewającym je do żywego”. Takie umiejętności posiada twórca „Medytacji na 31 dni”, nie pozwalający zapomnieć czytelnikowi, jaką moc ma pełne ognia słowo. Nazywam Kassa starym. Niech mi to wybaczy, bo przecież wiem, że dopóki tak będzie pisać pozostanie młody. Barbara Gruszka-Zych   Wojciech Kass, Medytacje na 31 dni, Wydawnictwo Austeria, Warszawa, Budapeszt, Syrakuzy, 2024. [„Gość Niedzielny” nr 36 z 8 września 2024 roku.]

W czerwcowych Nowych Książkach tekst Adriany Szymańskiej Przepustka do nieba

W czerwcowych Nowych Książkach polecamy „gorący” tekst Adriany Szymańskiej Przepustka do nieba. Rzecz dotyczy tomu Medytacje na 31 dni Wojciecha Kassa opublikowanego w Wydawnictwie Austeria (2024). Adriana Szymańska Przepustka do nieba Wojciech Kass, poeta niezwykle twórczy, świadomie wykorzystujący talent pisarski i potencjał wyobraźni, obdarował miłośników swoich wierszy kolejnym, poruszającym zbiorem, pod tytułem Medytacje na 31 dni. Te misteryjne przemyślenia są tak skonstruowane, zarówno w warstwie słownej jak i ponadsłownej, że należałoby je czytać nie przez 31, ale przez 365 dni, jak codzienną, całoroczną modlitwę. Jest w tych ponumerowanych urywkach – krótszych i dłuższych – tajemnicza magia wniebowstąpienia, co zdarza się niekiedy nam, śmiertelnym. Myśli drobne, osobiste, dotyczące spraw powszednich i uniwersalne, ulatujące na skrzydłach słów ku nieskończoności – to są wieloplanowe i wieloznaczne oferty tych medytacji. Stanowią one intelektualno-emocjonalne przesłanie, które można nazwać misterium, stworzonym przez człowieka nieobojętnego na rzeczywistość ziemską i pozaziemską. Misteryjny kształt tych medytacji trzeba przyjmować jak ponadczasowy wielogłos, emanację wszelkiego bożego istnienia, przeżywającego swój ziemski los w aurze zmieniających się warunków i odsłon toczącego się bytu. Wyobrażam sobie teatralną realizację tego misterium, w którym aktorzy sięgaliby po różnorodne środki ekspresji, także pozasłowne, takie jak mimika, gest, ruch sceniczny. Oryginalność wyobraźni i wyczucie naszych duchowych predyspozycji czynią Kassa interpretatorem ludzkich możliwości począwszy od zwykłych sytuacji trwania tu i teraz po dosadne dotknięcia wielu wad i przewinień. Oto przykłady powszednich scen: „panie / boży ranek / się sroży // a oni grzebią / w ajfonach / jak palcem / w dziurze // i nadal panie / w niej są // a ja cieszę się / na stół już / stawiają / bożą wieczerz.” (10). I jeszcze: „nie mów / że nic nie masz // z resztek siwych włosów // mógłbyś / uwić gniazdko / makolągwie” (27). A przykłady na instruktywne pouczenia i krytyczne uwagi pod adresem naszej niedoskonałości są szczególnie mocne: „nie myśl / ile masz / do powiedzenia // ile masz / do przemilczenia / pomyśl // i pomilcz” (23). A także: „kimże jesteś / abyś planował? // w tym miejscu / stawiam byczy wał // dla twoich falang / nadętych. // kimże jesteś / abyś panował” (24). Już pierwsza medytacja tego tomu wprowadza ton moralizatorski w pozytywnym sensie tego pojęcia, bo autor sam siebie tutaj wskazuje jako osobę godną nagany: „w przyrodzie / rutyna // w człowieku / wina // rutyna / słowa // wina / moja”. Więcej jest tego typu epigramatów i aforyzmów. Krótka forma licytuje się w tych urywkach z pewnymi archaizmami językowymi, stylizacją na dawne formy wyrazu. W ogóle język Kassa jest tak bogaty i w archaizmy, i w neologizmy, że czyta się ten zbiór na przemian z uśmiechem i wzruszeniem inwencją językową i mentalną głębią poety. Warto może przypomnieć, że urodził się on (1964) i wychował w Sopocie, miejscowości magicznej, jeśli chodzi o topografię i pejzażowe atrakcje, a od wielu lat mieszka i pracuje w leśniczówce Pranie, prowadząc tam muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Żyjąc na progu puszczy, nad pięknym jeziorem korzysta z pewnością z dobroczynnych wpływów tego miejsca. Pamiętam jego zbiór wierszy, zatytułowany Prószenie i pranie (2002), a w nim intrygujący już tytułem liryk Mała metafizyka. Wiersze z tego zbioru działały na mnie krzepiąco, gdyż przypominały mi, jaką siłę można czerpać ze zwykłego porządku natury, z następstwa pór roku, obserwacji leśnej i łąkowej przyrody, z uczestnictwa w wielkiej tajemnicy przemiany życia w śmierć. A wspomniany wiersz mówi o złudzeniu bohatera, że droga, która prowadzi z leśniczówki do miasteczka „biegnie w dół”, podczas gdy droga powrotna „wznosi się w górę”. W sumie nie biegnie ona w dół, ani w górę „wszak jest nizinna”, co nie przekreśla jego małej metafizyki, święta bycia w drodze. Poznawcze priorytety Wojciecha Kassa często mają w podtekście ładunek świętości. Przyznać trzeba, że ze zbioru na zbiór odkrycia poety stają się coraz to wnikliwsze i pełniejsze w odbiorze świata i egzystującego w nim najważniejszego stworzenia Boga. W Medytacjach traktuje on świat jak arenę wszelkiej realnej i metafizycznej gry z przeznaczeniem. Mówi w króciutkim urywku numer 9: „żadne życie / nie zna ostatniego słowa // skąd mógłby o nim / wiedzieć wiersz”. Metapoetyckie podejście do wierszy i ich twórców-poetów czyni z Wojciecha Kassa mistrza nie tylko w warstwie językowej, ale też w sferze mistycznych wzlotów istoty ludzkiej. Zwłaszcza jego „apokryf… najpiękniejszego // w życiu snu” wielbiący „splugawione ciało Chrystusa” zasługuje na stempel Światłości Wiekuistej. Staje się więc w moim przekonaniu przepustką do nieba. (Nowe Książki 6 / 2024)

W metaforze Tadeusza Dąbrowskiego – o poezji inaczej

Nakładem PIW-u ukazuje się właśnie zbiór szkiców o poezji W metaforze Tadeusza Dąbrowskiego. To książka o poezji, jakiej dotąd nie było. Ceniony w świecie poeta (tłumaczony na ponad 30 języków) bierze na warsztat sto kilkadziesiąt metafor z wierszy poetów polskich i obcych, poświęcając każdej z nich kilka stron błyskotliwej, dogłębnej, ale nie hermetycznej analizy. Wśród autorów, z którymi „rozmawia”, są: ks. Józef Baka, Adam Mickiewicz, Cyprian Kamil Norwid, Czesław Miłosz, Tadeusz Różewicz, Julian Przyboś, Bruno Jasieński, Zbigniew Herbert, Wisława Szymborska, Ewa Lipska, Adam Zagajewski, Marcin Świetlicki, Jacek Podsiadło, Tomasz Różycki, Krystyna Dąbrowska, Johann Wolfgang von Goethe, Seamus Heaney czy Nelly Sachs. Książka nosi tytuł W metaforze, ponieważ Tadeusza Dąbrowskiego interesują przenośnie, w których można „zamieszkać”, które mają semantyczne konsekwencje, czyli potrafią – przy naszym twórczym współudziale – rozwinąć się w złożoną opowieść o życiu. Jest to zatem pozycja, która daje się czytać wieloaspektowo: jako panorama polskiej poezji, podręcznik kreatywnej lektury, wreszcie ars poetica samego autora – Tadeusza Dąbrowskiego. To wszystko decyduje o tym, że W metaforze może się okazać nieocenioną pomocą dydaktyczną dla nauczycieli szkolnych i akademickich. Szkice zawarte w książce stronią od polonistycznego żargonu, sporo w nich humoru oraz zabiegów retorycznych angażujących odbiorcę w proces odkrywania tekstu. Można je czytać na wyrywki, przed snem, w tramwaju albo podczas lunchu. Ale na tym nie koniec. Dąbrowski zaprosił do współpracy przy tym projekcie wybitnego malarza współczesnego, profesora gdańskiej ASP, Henryka Cześnika, a ten zgodził się stworzyć kilkadziesiąt rysunków, które czynią z tej książki swoisty tryptyk: jego centrum stanowi poetyckie słowo, „skrzydłami” zaś są interpretacje metafor w postaci mikroeseju z jednej strony (Dąbrowski) oraz rysunku z drugiej (Cześnik). Dzięki obrazom Henryka Cześnika projekt artystyczny W metaforze to wyzwanie rzucone metodologiom uwięzionym w granicach specjalizacji oraz punkt wyjścia do dyskusji na temat miejsc wspólnych słowa, obrazu i dźwięku oraz „poetyckości” jako czegoś, co wymyka się filologicznym definicjom. W metaforze to książka pasjonująca, odważna i nowatorska. Tom można nabyć na stoisku wydawcy podczas Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie (23-26 maja 2024), w przedsprzedaży w promocyjnej cenie: W metaforze – Tadeusz Dąbrowski | Książka w Lubimyczytac.pl – Opinie, oceny, ceny lub po 10 maja na stronie Państwowego Instytutu Wydawniczego: W metaforze – – Państwowy Instytut Wydawniczy (piw.pl)   O Autorze Tadeusz Dąbrowski – ur. w 1979 r. Poeta, eseista, krytyk, redaktor dwumiesięcznika literackiego „Topos”. Członek Deutsche Akademie für Sprache und Dichtung Publikuje m.in. w „The New Yorker”, „Paris Review”, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Neue Zürcher Zeitung”, „Twórczości”, „Odrze”. W latach 2012–2019 dyrektor artystyczny festiwalu Europejski Poeta Wolności. Autor powieści Bezbronna kreska (Biuro Literackie, 2016) oraz ośmiu zbiorów wierszy, m.in. Te Deum (2005), Czarny kwadrat (2009) i Scrabble (2020). W 2022 r. nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego ukazał się tom jego wierszy zebranych pt. To jest fajka. Laureat dziesiątków stypendiów i nagród, m.in. Nagrody Kościelskich (2009) oraz „Małego Berła” Fundacji Kultury Polskiej (2006), które otrzymał od Tadeusza Różewicza. Tłumaczony na 30 języków. Mieszka w Gdańsku.

Paweł Panas o książce „Sens odzyskany” Tomasza Pyzika

W lutowym numerze „Nowych Książek” ukazała się recenzja zbioru szkiców Tomasza Pyzika „Sens odzyskany. Szkice o książkach, które koniczne trzeba przeczytać”. Tom wydany w 2023 roku przez Instytut Książki jest 214. pozycją Biblioteki „Toposu”. W zbiorze szkiców Sens odzyskany. Szkice, które koniecznie trzeba przeczytać przede wszystkim proponuje hermeneutyczną podróż przez mniej znane, a z pewnością rzadziej uczęszczane regiony polskiej poezji współczesnej (jakkolwiek problematycznie brzmi dzisiaj ten nie dość precyzyjny termin). (…) Wymieńmy dla porządku autorów, którym [T. Pyzik] poświęcił kolejne teksty: Krzysztof Kuczkowski, Barbara Gruszka-Zych, Jan Szelc, Jerzy Lucjan Woźniak, Stanisław Horak, Jan Darowski, Marian Kisiel, Paweł Sarna, Wojciech Kass, Wojciech Gawłowski, Jarosław Jakubowski, Bogdan Jaremin, ks. Janusz Kobierski, Maciej Bieszczad, Robert Gawłowski, Zofia Zarębianka. W książce Pyzika znalazło się także miejsce dla tuzów polskiej literatury, zmieściły się zatem szkice dotyczące twórczości Jana Bielatowicza, Aleksandra Wata, Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza. Całość uzupełniają trzy krótkie wglądy w literaturoznawcze i krytycznoliterackie książki Dariusza Kuleszy, Karola Alichnowicza oraz Janusza Nowaka. (…) O Tomaszu Pyziku i jego nowej książce z całą pewnością można powiedzieć, że daje nam dobrą próbę wyrazistej krytyki, obok której trudno przejść całkiem obojętnie. Autor drażni, jątrzy, stawia niewygodne pytania, balansuje na krawędzi, ryzykuje odrzucenie a priori. Ale jednocześnie prowokuje do myślenia, zatrzymuje się i zatrzymuje nas – czytelników swojej książki – przy poezji, której być może nie poświęcaliśmy sami tyle uwagi, przy problematyce, której dotąd nie dostrzegaliśmy lub nie chcieliśmy dostrzegać. To – jak mi się wydaje – całkiem dobry powód, aby sięgnąć po ten tom i posprzeczać się z jego autorem. [Nowe Książki 2 / 2024] Zamów>> https://sklep.instytutksiazki.pl/produkt/tomasz-pyzik-sens-odzyskany-szkice-o-ksiazkach-ktore-koniecznie-trzeba-przeczytac/

Karol Alichnowicz o tomie „Domy i ogrody” Jadwigi Nowak na łamach miesięcznika „Nowe Książki”

Czy tony katastroficzne przeważają w zbiorku „Domy i ogrody” nad przesłaniem nadziei? „Co w takiej sytuacji jest w mocy poezji? – pyta recenzent, i odpowiada: „Ocalanie chociażby miłości wbrew codziennej «wojnie»  (bojowaniu) czy prawdy prostych wzruszeń.” KAROL ALICHNOWICZ Wielka scena teatru absurdu Drugi tom wierszy Jadwigi Nowak stanowi kontynuację twórczych poszukiwań i dążeń autorki wyartykułowanych w tomie debiutanckim – Człowieku hałaśliwym (Sopot 2001). Potwierdzają to nie tylko charakterystyczne cechy wypracowanego wcześniej przez poetkę języka ze zmienną strukturą wiersza (wiersz wolny, elementy wiersza regularnego), dozowaną oszczędnie metaforyką. Świadczy o tym także podobieństwo pewnych motywów i ich ujęć współkształtujących dominantę myślową książki, jej uchwytną oś tematyczną (z kluczowym chociażby zagadnieniem krytyki cywilizacji współczesnej i jej bezpodstawnych uroszczeń). Zwraca przy tym uwagę kompozycyjna pieczołowitość w sposobie budowania dramaturgii tomu – z czym mieliśmy do czynienia uprzednio – wyrażająca się w zmienności tonu emocjonalnego, przepływie słów kluczy między wierszami (np. wojna, miłość, sen). Równocześnie w Domach i ogrodach, bo o tym zbiorze mowa, Jadwiga Nowak wydaje się trochę inaczej rozkładać liryczne akcenty. Przede wszystkim poetyckie „ja”, jakkolwiek obecne w wypowiedziach skupionych na subiektywizmie doznania, jego wyjątkowości (np. *** wracam), współistnieje z poetyckim „my”: „jesteśmy”, „stoimy” itp. (czasami zaś – „ty”, gdy poetka używa 2 os. lp., np. „zostań”, „już rozumiesz”). Oscylowanie między głosem indywidualnym a ponadindywidualnym, znane już z liryki Nowak, tym razem nadaje szczególnie wyrazisty ton książce. Można nawet odnieść wrażenie, że to chwilami właśnie „my” dominuje, a „ja” chce zająć mniej eksponowaną pozycję, jak gdyby teraz doświadczenia wspólnotowe lub też doświadczenia ogółu miały zasadnicze znaczenie. Co oznacza ta zmiana perspektywy? Lub ostrożniej: jej modyfikacja? Chyba intencję przedstawienia tego, na co wskazują słowa jednego z wierszy: świata „wielkiej sceny teatrum absurdu” (*** co za fantastyczne nieporozumienie). Autorka Domów i ogrodów zdaje się cały czas przypatrywać tej scenie i  wsłuchiwać w dobiegające z niej głosy (nie zagłuszając głosu własnego). Dać swego rodzaju liryczną definicję epoki, a przy tym nie popełnić grzechu poetyckiej publicystyki to, chciałoby się powiedzieć, zuchwałe rzemiosło. Wiersze zawarte w zbiorze na szczęście są pozbawione tego rodzaju doraźności, która często szkodzi liryce, chociaż, trzeba od razu dodać, Jadwiga Nowak nie unika tematyki rozpalającej emocje milionów (Hans Castrop spotyka Klausa Schwaba). Ale czyni to z umiarem i ironicznym dystansem, łączy bowiem realia współczesności z sensami symbolicznymi mającymi swoje źródło w tradycji śródziemnomorskiej (lub też mówiąc inaczej – odczytuje to, co „tu i teraz” przez pryzmat kulturowych i religijnych znaków). W ten sposób poezji nie odejmuje… poezji. Widoczne jest owo zespolenie dwóch porządków w przypadku znamionujących tę lirykę odwołań do przebogatych złóż topiki – nie tylko pojawiających się w tytule motywów domów i ogrodów, ale też np. raju, theatrum mundi – co pozwala usytuować twórczość autorki Człowieka hałaśliwego w kontekście poezji kultury. W konsekwencji tradycją najsilniej, jak się wydaje, oddziałującą na jej lirykę jest neoklasycyzm. Charakterystyczne dla niego tendencje, obecne skądinąd u współczesnych twórców bliskich Jadwidze Nowak generacyjnie (np. K. Koehler), uwypuklają zasadniczą antynomię – między pragnieniem ładu i harmonii a świadomością historycznie zrelatywizowanej, pogrążonej w kryzysie współczesności. Podobną wizję odnajdziemy w liryce autorki, przy czym nie posługuje się ona zasadą jaskrawych kontrastów. Przeciwieństwa nie są wyrażane wprost, lecz raczej sugerowane przez porównanie dwóch, można by rzec, epok temporalnych. W wierszu S.O.S czytamy przecież o możliwości istnienia „lepszego czasu”, mimo że w dialogującym z tytułowym utworem Exodusie wybrzmiewają dobitnie słowa: „tego kraju już nie ma, nawet tej małej ojczyzny / z biednym domem i starym ogrodem / i nie patrz w górę, nie ma i tego nieba / są starlinki, które rozświetlają  nic”. Owo nic zawłaszczające nawet przestrzeń sakralną wiąże się z wyjałowieniem religijnej wyobraźni i przez wieki przez nią zasilanej – wyobraźni kulturowej. Jadwiga Nowak zdaje sobie sprawę, że pisze o świecie odczarowanym, w którym: „Nie chcemy już tego świata / stworzonego Słowem” (Bunt aniołów drugi). Dlatego tytułowe domy i ogrody stają się znakiem minionego, dobrego czasu, bo żyjący „tu i teraz” człowiek-marionetka jest bezwolny, ulega nowym mitom, nie umie też rozeznać, czym jest prawda, a czym fałsz, dobro i zło. Być może zamienia się w ten sposób swoiste widmo, powoli znika, gdy ranga dawnych symboli nie ma już właściwie dla niego znaczenia, a elementarne prawdy, jak narodziny i śmierć, „niepojętą grzeszą boskością” (*** Grzechem jest woda). Doświadcza bowiem „nieznośnej lekkości bytu” w postsomnambulicznym świecie (*** w postsomnambulicznym świecie), w którym już nawet życie, jak w znanym toposie, nie jest snem, a śmierć przebudzeniem. Dlatego w Gniewie bogów pojawi się nawiązanie do frazy Osipa Mandelsztama otwierającej jego utwór (*** Żyjemy tu nie czując pod stopami ziemi). Nie bez powodu również w dwóch innych wierszach poetka prowadzi liryczną rozmowę z Cz. Miłoszem (Ballada o końcu świata jako echo Piosenki o końcu świata Miłosza) i T. Różewiczem (*** zwariowaliśmy jako aluzja do poematu Spadanie czyli o elementach wertykalnych i horyzontalnych w życiu człowieka współczesnego Różewicza), aby w pierwszym przypadku przesunąć granice śmierci i objąć nimi apokaliptycznie nieautentyczne życie, w drugim natomiast – zarysować wbrew pesymizmowi poematu możliwość odzyskania aksjologicznego punktu równowagi. Co w takiej sytuacji jest w mocy poezji? Ocalanie chociażby miłości wbrew codziennej „wojnie”  (bojowaniu) czy prawdy prostych wzruszeń. Nade wszystko jednak poezja może się stać enklawą wolności, jak przyznała poetka w rozmowie z Krzysztofem Kuczkowskim, zamieszczonej na łamach Toposu. Wówczas w nocy może rozbrzmiewać zaklęcie: „Pisz, że śnisz / Tylko śnisz ten wiersz”.   [Nowe Książki 3 | 2024]

Tomasz Pyzik o „Ręce piszącej” Wojciech Kassa

Krytyczne pióro Tomasza Pyzika od lat podąża za literą wierszy Wojciecha Kassa i jej towarzyszy. Po dwóch latach od ukazania się w wydawnictwie AUSTERIA Ręki piszącej, opublikowana została w najnowszym kwartalniku „Fraza” nr 4 (122) recenzja z tego tomu. Tomasz Pyzik, autor m.in. książki Sens odzyskany. Szkice o książkach, które koniecznie trzeba przeczytać ogłoszonej w ub. roku w serii Biblioteka Toposu, w recenzji tej, zatytułowanej Medium jasności, m.in. pisze: „Wśród zapisków «ręki» nie ma żadnego zbędnego fragmentu. Te krótkie formy literackie kondensują zapatrzenia autora, przebłyski Innego w pozornie znanej rzeczywistości. Kass czerpie inspiracje z tekstów kultury, z krajobrazów przyrody, pór roku, ze spotkań z ludźmi oraz z rzekomych przypadków zwanych «incydentami metafizycznymi», które podsuwają myśl o zawczesnym splocie dziejów lub o wzajemnym wpływie bytów z równoległych przestrzeni, będących w różnych warstwach Jedni. Teksty potwierdzają, że ich autor patrzy na substancję świata z niegasnącym podziwem jak na zjawisko godne wyniesienia do rangi dzieła sztuki, patrzy w zachwycie i w zadziwieniu nad istnieniem samym w sobie, istnieniem, którego jest świadomym uczestnikiem. O medytacyjnym charakterze zapisków mówi jedna z notatek z lipca 2020 roku, w której pisarz z Prania stwierdził, że Ręka pisząca mogłaby nosić tytuł «ręka medytująca» lub «ręka myśląca». Efektem połączenia sił tych trzech rąk jest niewątpliwie pewna konstatacja, która brzmi: «Poeta jest tym kimś, kto nadaje imiona Nadprzyrodzoności, podobnie jak czynili to prorocy w języku religii» (22.04.2018). Niektóre obrazy codzienności przełożone na prozę dziennika również kwalifikują się do tego, by uznać je za pochodne sacrum, gdyż nie ma niczego w obrębie świata poznawanego, czego wcześniej nie byłoby u Stwórcy. «Rzeczy są myślami Boga, litery jego tchnieniem (…)» – czytamy w krótkim opowiadaniu, swoistej przypowieści datowanej na 16.06.2014r.”

Izabela Rutkowska, Kryzys komunikacji poetyckiej z perspektywy twórców czasopisma „Topos”

Przedmiotem analizy autorki jest czasopismo „Topos” i tom Konstelacja Topoi. Kolejne zagadnienia to, m.in.: leksem kryzys w tomie Konstelacja Topoi, powody kryzysu komunikacji poetyckiej, następstwa kryzysu komunikacji poetyckiej i sposoby przezwyciężenia kryzysu komunikacji poetyckiej. Poniżej publikujemy dwa końcowe rozdziały pracy I. Rutkowskiej:   Sposoby przezwyciężenia kryzysu komunikacji poetyckiej Co pocieszające, najczęstszym tematem esejów były opisy sposobów przezwyciężenia tej trudnej sytuacji. I tak jak w przypadku diagnozowania kryzysu wskazywano na powody dotykające całe społeczeństwa, tak też w przypadku podawania rad mających na celu uzdrowienie sytuacji, odnoszono się do idei wpływających na ogólną kondycję człowieka XXI wieku. Kluczową kwestią dla wszystkich autorów jest odnowa duchowości, powrót do tradycji i wierność uniwersalnym wartościom. Tradycja jest utrwaloną formą duchową, poprzez którą można stworzyć (zmitologizować) swój „marny czas”. Człowiek, aby istnieć w pełni, potrzebuje wciąż aktualizowanej, uwiarygodnianej, uczestniczącej w międzyludzkiej komunikacji logosfery. (…) Chodzi o odbudowanie zdruzgotanego pola metafizycznego, czyli widzenia przez człowieka rzeczy widzialnych w związku z niewidzialnymi (Chojnowski 2017: 12–13). Nowa formuła języka poetyckiego, który zdolny byłby do udźwignięcia prawdy o psychotycznym skrzywieniu człowieka współczesnego: klasy­cyzm postmodernistyczny. Gest sięgnięcia do źródeł kultury europejskiej, do dzieł stanowiących świadectwo wiary w świat uporządkowany i sen­sowny albo tropiących i wskazujących ostatnie ślady niegdyś dostępnej całości, i wypróbowania ich w ogniu nowego języka, który przestał nazywać świat, utracił zdolność wskazywania tego, co rzeczywiste. Nałożenie siatki chaosu na kosmos tradycji (Dakowicz 2017: 108). [Ratunek] w wytężonej pracy pamięci, która powinna restytuować związek współ­czesnej kultury – w tym poezji, czy szerzej: literatury – z kulturą wieków minionych. Musimy zdać sobie sprawę, że XX wiek, z jego dwoma totalitaryzmami, które zdziesiątkowały polską wspólnotę, zatrzymując nas w rozwoju kulturalnym i politycznym, stanowi wyrwę w procesie harmonijnego kształtowania się tożsamości (Dakowicz 2017: 291). Idee odnowy dotyczą głównie twórcy-nadawcy i poezji-komunikatu. Stanowią w istocie listę wymagań stawianych zarówno poetom, jak i samej poezji. W przypadku poety akcent położony został na pracę w języku, którą Dłuski nazwał „głęboką orką duchową”, będącą wręcz doświadczaniem pustyni – „najbardziej radykalną odpowiedzią na bezideowość i moralno-filozoficzną bezradność współczesnej poezji i kultury” (Dłuski 2017: 23). Poeta zdolny sprostać kryzysowi „czasu marnego” powinien być przede wszystkim człowiekiem otwartym na Transcendencję, Absolut – twórcą uduchowionym, czerpiącym siłę głównie z własnego wnętrza. Uprawianie poezji ma być dla niego formą życia duchowego (zob. Chojnowski 2017: 223). Cechować go więc powinny „współczucie i współ-odczuwanie, w dialogu z drugim, z Innym, z kosmosem” (Dłuski 2017: 24). Poniżej dłuższe wypowiedzi autorów Konstelacji, definiujące w jakimś sensie kondycję ideału poety jako tego, który jest zdolny opanować ów tragiczny kryzys. Cenimy poetów odważnych i męskich, poetów o rozwichrzonej, ekstatycznej wyobraźni, która odsłania tajemne przejścia między ziemią a niebem, między tragizmem a afirmacją każdej drobiny bytu. Cenimy poetów poszukujących ładu w rozdartym świecie XXI wieku (Dłuski 2017: 26). Poeta to ten, który scala rozbite, łączy podzielone, to ten, który swoim piórem ściga duszę świata, a tym samym tworzy kronikę własnej. (…) Poeta jest dawcą słowa, strzeże go i służy mu, złorzeczy słowom i zarazem wytycza im los, więcej – jest po to, jak chce Josip Brodski – by zbawiać mowę (Kass 2017: 121). Kim ma być zatem poeta? – Wydaje mi się, że najpierw kimś, kto otwiera granice naszego języka, rozszerza wolumen mowy (który uległ u nas ostatnio radykalnemu zawężeniu), przeciwstawia się opresji dyskursu dominującego, ustalającego rozmaite systemy tabu. Poeta to także ktoś, kto próbuje przekroczyć granice własnego „ja” (pokonać pokusę auty­zmu lub doktrynerstwa), otworzyć je na sferę wartości przekraczających wymiary „tu-i-teraz”. To ktoś, kto wprowadza mowę w „zupełnie inne” i buduje miejsca wspólne, miejsca wspólnoty wobec „zupełnie-innego” (Kudyba 2017: 140). Poeta więc rozwija w sobie zdolność do autoanalizy, do „noszenia w sobie” i uruchamiania przeżytych treści, ale w taki sposób, aby wykra­czały one poza potrzeby doraźne jego/naszego „ja” czy też te, związane z biologicznym przetrwaniem, z dążeniem do konsumpcji lub do uznania społecznego za wszelką cenę. Toteż przekraczanie egoistycznego „ja”, a nie schlebianie mu lub zasłanianie nim reszty świata, należy do powin­ności zarówno poety i poezji, jak i jej czytelnika, miłośnika, interpretatora. Parafrazując wers Cypriana Norwida: aby „wejść w siebie”, trzeba „Oderwać się od siebie”, czyli odkryć swoją małość i wielkość, marność i siłę, pojedynczość i wielość, samotność i przynależność (Chojnowski 2017: 226) Najważniejszą misją poety i poezji jest odbudowa znaczeń „zgubionych w ruinach języka” (Dzień 2017: 163) i odzyskanie realności świata, tak aby „Odzyskać święty związek słowa z rzeczywistością” (Kass 2017: 180). To tworzenie mostów między znaczeniami ma być jednocześnie tworzeniem więzi między ludźmi. Poezja powinna być uspołeczniona, gościnna, zapraszająca (zob. Kudyba 2017: 140, 255; Gleń 2017: 246, 248; Kass 2017: 229). W takiej też konwencji trzeba organizować spotkania autorskie, debaty literackie – aby panująca tam atmosfera polegała na „zasłuchaniu się człowieka w człowieka” (Chojnowski 2017: 14). Skoro bowiem poezja ma być ważnym, szczerym głosem prawdy, musi otwierać w odbiorcach także tę najbardziej intymną komunikację – z serca do serca. Pokrywa się to z badaniami na temat komunikacji interpersonalnej i społecznej, która jest przecież zjawiskiem bardzo wielopoziomowym. „Sytuacja komunikacyjna powstaje jako rezultat współoddziaływania miejsca i przestrzeni komunikacyjnej, uczestników komunikacji (a więc interpretatorów), sposobności komunikacji, tematów, scenariuszy komunikacyjnych i wszystkich pozostałych w danej sytuacji relewantnych elementów” – czytamy u Michaela Fleischera (Fleicher 2007: 35). Budując ów ideał twórcy, autorzy Konstelacji Topoi niejednokrotnie powołują się na postaci różnych poetów, pisarzy, myślicieli, ludzi kultury, których czynią niejako patronami udanej i wręcz idealnej komunikacji poetyckiej. Są nimi (wg kolejności alfabetycznej): Stanisław Barańczak, Miron Białoszewski, Robert Bly, Kazimierz Brakoniecki, Roman Brandstaetter, Josif Brodski, Paul Claudel, Emilly Dickinson, Fiodor Dostojewski, Jerzy Ficowski, Hans-Georg Gadamer, Martin Heidegger, Zbigniew Herbert, Fryderyk Hölderlin, Jan Paweł II, Maria Janion, Anna Kamieńska, Konstandinos Kawafis, John Keats, Emmanuel Levinas, Sandor Marai, Jacques Maritain, Czesław Miłosz, Cyprian Kamil Norwid, Ojcowie Pustyni, Pier Paolo Pasolini, Julian Przyboś, Reiner Maria Rilke, Theodore Roetke, romantycy, Tadeusz Różewicz, Juliusz Słowacki, Andrzej Tarkowski, ks. Jan Twardowski, Aleksander Watt, Witold Wirpsza. Jakie są natomiast wymagania wobec komunikatu? Skoro P. Dakowicz diagnozuje u współczesnej kultury chorobę psychiczną, poezja w jego ocenie powinna pełnić rolę życiowej psychoterapii. Ma ona pomagać człowiekowi rozumieć otaczający świat poprzez odkrywanie i budowanie znaczeń, ma poszerzać horyzonty aksjologiczne, pogłębiać refleksję nad sensem egzystencji, pomagać w nazywaniu tego, co trudne, traumatyczne, ma być mostem ku drugiemu człowiekowi. W. Kudyba pisze: „Poezja ma sens wtedy, gdy wymiary „ja” i „ty” poszerzają się dzięki niej, a nie kurczą. Mam wrażenie, że właśnie wtedy – w pracy nad otwieraniem granic „ja” i „ty” – słowo odzyskuje siły i znaczenie: staje się dla nas obietnicą wyjścia poza „to-samo” (Kudyba 2017: 139–140). Kolejnym jej zadaniem powinno być oświecanie. O iluminacyjnym wymiarze lektury piszą głównie: W. Kudyba (257), K. Kuczkowski (58) i W. Kass (84; 124), dotykając nawet kwestii mistycznych. Upatrują oni bowiem w słowie poetyckim moc epifanijną.   Podsumowanie Choć żaden z tekstów Konstelacji nie ma w tytule słowa kryzys i nie występuje ono w nich zbyt często, pogłębiona lektura i analiza tomu wskazują jednak, że cała treść tomu jest wręcz przesiąknięta tematyką kryzysu poezji, a w szczególności właśnie kryzysu komunikacji poetyckiej. Problem ów został opisany przez Toposowych twórców nie tyle z naukowym dystansem, ile z poważną troską i dużym zaangażowaniem, o których poziomie świadczy używanie emocjonalizmów i stosowanie kontrastów. Ocena tej trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się poezja, jest miejscami nawet dość kategoryczna i ostra. Podkreśla ją polaryzacja sądów, o której świadczy duża częstotliwość używania par antonimów, a także semantyka tych antonimów. Sytuację

Adrian Gleń, „Światło wiersza. Rzecz o twórczości Wojciecha Kassa” – recenzja Ireneusza Staronia na łamach „Nowych Książek” 12 / 2023

Ireneusz Staroń, Ze światła empatii do światła wiersza Światło wiersza. Rzecz o twórczości Wojciecha Kassa autorstwa Adriana Glenia to lekturowy szkicownik kogoś, kto pragnie przełożyć czyjeś wierszowe na własne krytyczne. To świadectwo empatii i sympatii dla wierszowego słowa, które to stają się drogą do historii poezji. Światło wiersza… to pierwsza książka monograficzna poświęcona twórczości Kassa. Nie oznacza to jednak, że dzieło poety, eseisty, krytyka, animatora życia literackiego, jurora konkursów poetyckich, sekretarza Nagrody Orfeusz i dyrektora Muzeum Gałczyńskiego w Praniu jest słabo obecne w refleksji badawczej nad współczesnym wierszopisaniem. Przeciwnie. O liryce, poematach i eseistyce Wojciecha Kassa pisało wielu i wiele. Autor Gwiazdy Głóg należy do grona tych poetów, których monografia funkcjonuje od dawna w postaci rozproszonej w czasopismach i zbiorach szkiców. Głos Glenia też ze szkiców wyrasta i bardziej niż wieloaspektową monografią jest przyczynkiem monograficznym, lecz na tle dotychczasowej recepcji Kassowego pisania to głos prekursorski. Ważny w dwójnasób, bo na łamach jednej książki spotykają się tutaj badacz z antologistą. Blisko dwie trzecie Światła wiersza… stanowi obszerny wybór wierszy Kassa, do którego dodano także fragmenty z jego eseistycznego dziennika Ręka pisząca. O czym, o kim, jak wykłada Gleń? Najprościej i najtrudniej powiedzieć: o świetle i o wierszu. O metafizyce u Kassa, o byciu w jego poezji, o ontologii i jej (nie)wysławialności, o świetle przede wszystkim, o jego metaforze i o jego dosłowności. Bo Kass – zdaniem Jarosława Ławskiego – jest iluministą, a więc tym, kto światłem wiersza doświetla, wyświetla byt, aby stał się on głębiej, abyśmy głębiej spróbowali go zrozumieć. Interesują zatem Glenia pytania pierwsze u Kassa, dlatego uprzedza na samym wstępie, że wielu innych wątków nie podejmie. Nie znajdziemy tu więc refleksji np. nad erotyką i gorzkim, satyrycznym nurtem tej twórczości. Powiedzmy jeszcze o metodzie. Autor pisze o niej następująco: Stopniowa lektura, zataczanie kręgów wokół obsesyjnie nawracających motywów (czemu najlepiej służy strategia szkicu), ponawianie w sobie językowego gestu poety, prowadzić ma zarówno do jego asymilacji, od-tworzenia, prze-życia w doświadczeniu krytycznym, jak i do zbudowania tematycznej struktury dzieła (s. 29–30). Za Georgesem Pouletem i Charlesem Du Bosem postuluje zatem głębokie wczuwanie się w wiersz, uczynienie z siebie „naczynia dla życia innej osoby”. Szkice Glenia stanowią kolejny przyczynek historyczno- i krytycznoliteracki do całościowej monografii twórczości Wojciecha Kassa. Po obszernym autorskim wyborze Kamyk metafizyczny. Wiersze i poematy z lat 1996–2021, wydanym w piwowskiej Serii z emblematem (2021), z posłowiem pióra Ławskiego, to drugie w ostatnich latach tak ważne świadectwo recepcji poezji liryka z Prania. Przyczynek monograficzny z obszerną antologią oraz utwory prawie zebrane opublikowane w już kanonicznej edycji PIW-u w pewnym stopniu podsumowują blisko czterdziestoletnią drogę twórczą Kassa. Prawie tyle lat minęło bowiem od jego czasopiśmienniczego debiutu w 1984 roku na łamach „Dziennika Bałtyckiego”. Już choćby ta informacja świadczy o tym, że spisana przez krytyków towarzyszących formacji „brulionu” tak zwana historia literatury polskiej po roku 1989 jest niepełna. Oto bowiem jeden z najważniejszych poetów roczników 60. objawia się w połowie dziewiątej dekady XX wieku nie na łamach krakowskiego mówionego „NaGłosu”, czy też już w drukowanym warszawsko-krakowskim „brulionie”, lecz w Gdańsku. Nie oznacza to, że z dzisiejszej perspektywy należałoby deprecjonować rolę kontrkulturowego nieregularnika Roberta Tekielego na przełomie lat 80. i 90., lecz raczej to, że po trzech dekadach w świadomości czytelniczej obok „brulionu” powinien pojawić się równie obszerny, a nawet większy rozdział poświęcony tym poetom roczników 60. (i nie tylko), których nie tylko Julian Kornhauser zalicza do „linii Karaska”, wymieniając wśród nich oprócz Kassa m. in. Jarosława Mikołajewskiego, Stanisława Dłuskiego, Krzysztofa Kuczkowskiego czy Marzannę Bogumiłę Kielar. Gleń, jako badacz i wydawca Kornhausera, oczywiście przytacza jego opinię na temat białych plam w książkach dotyczących poezji lat 90. pióra Karola Maliszewskiego, Przemysława Czaplińskiego i Piotra Śliwińskiego. Znamienne, że dziś o zdanie autora Kamyka i cienia upomina się badacz o ponad dekadę młodszy od głośnych brulionitów i ich krytyków towarzyszących, którzy na długie dekady ustanowili model myślenia o literaturze III RP, przynajmniej w jej wydaniu akademickim. Ja sam o poezji Wojciecha Kassa usłyszałem dopiero wówczas, gdy na studiach polonistycznych kurs literatury polskiej po roku 1989 miałem już dawno za sobą. A przecież ten niepełny obraz: Nowa Fala, roczniki 50., „brulion”, to wizja kanoniczna na naszych wiodących fakultetach polonistycznych. Wizja uzupełniana oczywiście lekcjami ze Starych Mistrzów piszących w dziesiątej dekadzie XX wieku, z neoawangardy Andrzeja Sosnowskiego, czy też składni odzwierciedlającej egzystencję Piotra Sommera. To zagadnienia nie do pominięcia w wykładzie o poezji po roku 1989. Ale nie do pominięcia jest także rola twórców skupionych wokół dwumiesięcznika „Topos”, pisma o niewątpliwie największej roli środowiskotwórczej w naszej najnowszej historii literatury, największej, bo trwającej dłużej niż „brulion” czy „Kresy” (choć nie o chronologię, a o rangę artystycznych głosów chodzi!). Pozwalam sobie na tę dłuższą dygresję jedynie dlatego, że jest ona nieodzowna dla zrozumienia rangi każdej kolejne monografii, tudzież zbioru szkiców poświęconych tym autorom roczników 60., którym daleko było do środowiska „brulionu”. Światło wiersza… Adriana Glenia to zatem nie tylko ważne świadectwo recepcji liryki Wojciecha Kassa, lecz także istotny wkład włożony do katalogu biblioteki przyszłego podręcznika literatury polskiej po roku 1989. Tadeusz Drewnowski swój podręcznik na temat naszej literatury lat 1944–1989 zatytułował Próba scalenia. Chodziło w ogólności o połączenie obiegu emigracyjnego z krajowym w jednym wykładzie. Inne są dziś realia, ale podobnej próby scalenia wymaga wizja literatury ostatnich trzech dekad. Ranga poezji Wojciecha Kassa jasno pokazuje, że jej miejsce w najnowszym kanonie jest niezbędne, a krytycy jej towarzyszący sprzyjają nie tylko czytelniczej empatii i uważności, lecz także tę rangę utwierdzają. Światło wiersza… to zatem zapis ważnego spotkania, dialogu poetów, który umacnia wielogłos. A do niego wszyscy jesteśmy zaproszeni. Bo wiersz to światło, a światło to wiersz.

Nauka kochania świata – o wierszach Wojciecha Kassa

Recenzję najnowszego tomu wierszy Wojciecha Kassa zatytułowanego Otwarte na klucz, zaczyna zdanie: „[Kass] Wierzy w siłę poezji, w jej moc nadawania wszystkiemu znaczeń niezwykłych i niepowtarzalnych. On ten świat odkrywa swoim śpiewem, seriami skojarzeń, połączeń barw, tonów, obrazów, perspektyw i kontrastów. Jego wiersze rosną jak drzewa, noszą w sobie ślady pór roku. Są żywe. Poszczególne wersy są jak linie słojów tworzące pnie, dotykające wnętrza i zarazem rozrastające się w zewnętrznej przestrzeni (…)”. Kończy refleksja: „Zbiór Otwarte na klucz ukazuje świat w stanie ciągłego dopełniania się, powstawania i rozrastania. Ale wyobraźnia poety stara się ogarnąć ten proces w sposób poetycko uporządkowany. I mimo że czuje się siłę prądów przebiegających przez świat przedstawiony, to poeta trzyma je pod kontrolą, nie rozwija bezpowrotnie znaczeń, nie deformuje języka, ale stara się gromadzić słowa: «słowo, dwa, niekiedy runo lub kosteczka słowa», bo z tych okruchów można złożyć wiersz”. Tekst Wojciecha Kliszewskiego zatytułowany Nauka kochania świata ukazał się na łamach październikowego numeru Nowych Książek. Wojciech Kass, Otwarte na klucz. Wydawnictwo „Iskry”. Warszawa 2023.

Kamil K. Pilichiewicz o wierszach Wojciecha Kassa

Nota krytyczna pt. „Tak zaczyna się wiersz”. Koncert przeciwieństw jest wprowadzeniem do rozmowy, jaką z autorem Przepływu cieni przeprowadził badacz literatury i krytyk Kamil K. Pilichiewicz. Recenzja ukazała się na łamach czasopisma Epea nr 1 (10) 2023. KAMIL K. PILICHIEWICZ „Tak zaczyna się wiersz”. Koncert przeciwieństw „Klucz ma w ręku każdy, ale otwarte niekoniecznie” – mówi o swojej najnowszej książce poetyckiej pt. Otwarte na klucz jej autor – Wojciech Kass. Czym jest tytułowe „otwarte na klucz”? Po pierwsze to metafora oksymoroniczna, matafora przeciwieństw, jedna z ulubionych form przenośnych poety. A po drugie z pomocą przychodzi wytrawny eseista i interpretator kassowej dykcji – Jarosław Ławski. „Strażnik lirycznego światła kluczem wiersza otwiera to, co zakryte, zamykając przed okiem wyobraźni to, co oczywiste” intonuje Ławski na tylnej okładce tomu. A więc klucznik wiersza, poeta lirycznego światła, poeta solarny – jak nazywa go Adrian Gleń – Wojciech Kass otwiera to, co zakryte. Brzmi nieco po Miłoszowemu. I słusznie. Miłosza jest w tym tomiku trochę. A może nawet więcej. Nie mam na myśli jedynie motta do wiersza Żeby („Krótkie dni, / Krótkie noce, / Krótkie lata”). Między wersami swoich najnowszych utworów autor Wirów i snów zdaje się poszukiwać tego „więcej”, co jest ukryte w brzmieniu słowa, w znaczeniu wyrazów, w tajemniczym zespoleniu, splątaniu formy i treści. Niemal jak Miłoszowe zaglądanie pod podszewkę świata. Niby jest w Otwarte na klucz wszystko, co już znamy z wcześniejszych dokonań poety z Prania. Jest wszechobecna metafizyka, tematy śmierci (Dyptyk o miłości i śmierci), przemijania (Oko, Westchnienie), trwania (Podryw cieni) wiary (ważny pół-wiersz Wiara), religii (Quare?), krytyki kultury współczesnej (Co dalej), degradacji przyrody, degradacji wartości, są wiersze wymykające się jednoznacznej klasyfikacji jak Wiersz z tytułem przy końcu („a żywioł słowa? / Jest jak wgniecenie duszy, która / z trudem wraca do poprzedniego stanu / skarlenia […] „nie czas żałować wianków, / gdy siwieją włosy”) – wszystko to podlane ironicznym sosem (Pięciu poetów w ogrodzie, Sami z niespodzianką dali) i doprawione autobiograficznymi okruchami, ziarenkami (Kmin i kapary, Poczta, okienko). Poezja autora Do światła to niekończąca się rozmowa z tradycją literacką, rozmowa z dawnymi mistrzami słowa. Zgadza się, motywy przewodnie w twórczości Kassa, poetyka jego wcześniejszych lirycznych utworów, idee zamknięte w eseistycznych wywodach wciąż są słyszalne, pobrzmiewają dalekim echem w Otwarte na klucz. Ale tym razem tonacja wierszy wydaje się być jeszcze bardziej dojrzała (nie przejrzała), przy tym są pełne (uzupełniającej się) sprzeczności: miejscami przyciemnione zdystansowanym doświadczeniem „ostatniej fali na brzegu”, miejscami rozświetlone – jakby młodzieńczym zapałem poety-ekstatyka, który brzoskwinię nazywa „skupioną kroplą słońca, słodką / łzą solarną”. Wojciech Kass po raz kolejny udowadnia, że jest dyrygentem, który wprawnie wydobywa ze słów muzykę, panuje nad orkiestrą języka.

Dariusz Kulesza o poezji Krzysztofa Kuczkowskiego ponownie

Tom Z Ducha Orfeusza. Studia o polskiej poezji lat 2017–2022, przynosi m.in. dwa obszerne eseje „profesorskie” o wierszach Krzysztofa Kuczkowskiego. Autorami są prof. prof. Jarosław Ławski i Dariusz Kulesza. Pierwszy z nich rekomendowaliśmy przed tygodniem. Dzisiaj trzy wyimki z fascynującego eseju D. Kuleszy z Uniwersytetu w Białymstoku, pt. Tu i teraz. O poezji Krzysztofa Kuczkowskiego ponownie. DARIUSZ KULESZA: Poezja Krzysztofa Kuczkowskiego nie należy wyłącznie do tego, kto ją napisał. To naturalne, ale w tym wypadku uzasadnienia nie da się ograniczyć do tego, że wiersze poety urodzonego w Gnieźnie należą do języka polskiego, do polskiej współczesnej poezji czy do czytelników. Poezja Kuczkowskiego należy do „Toposu”, jak „Topos” należy do Kuczkowskiego. Najważniejsze: wiersze redaktora naczelnego sopockiego pisma należą do poezji chrześcijańskiej, nie tylko polskiej. W konsekwencji ich lektura wydaje mi się chybiona bez uwzględnienia dwóch ostatnich kontekstów: toposowego i chrześcijańskiego. Tylko jak pogodzić to, co toposowe i chrześcijańskie, czyli trwałe (topos) i wieczne z tym, co niepokojąco doraźne, w dodatku zapisane po polsku, ograniczające lekturę do aktualnego miejsca i czasu, do tu i teraz. […] Dajemy się jak dzieci prowadzić nicości. To zdanie stanowi tytuł wiersza. I odbiera powtarzanemu „nie wiem” jego ostateczne znaczenie ciążące ku partykule przeczącej „nie”, która rozrasta się do niebezpiecznych rozmiarów Norwidowego, powtarzanego przez Różewicza „Nic”, do nicości monstrualnie otchłannej, chociaż ważniejszy niż ta piekielna przepaść jest taniec nad nią. Bo tak samo jak Tam nie zostaje przez Kuczkowskiego nazwane wprost, ani nawet zapisane wielką literą, tak alternatywna, a nawet antytetyczna wobec Tam nicość wolna jest od eklezjalno-eschatologicznych dookreśleń. I tu wraca Zakład Pascala: Tam albo nicość, Tam albo nic. Rozstrzygamy o tym tutaj, ale nasze wybory, tutejsze, mają znaczenie gdzie indziej: Tam, są transcendentne. Konsekwencje takiej wersji Zakładu Pascala, jaką proponuje Kuczkowski, są zasadnicze. Najważniejsza z nich: Tam istnieje, przynajmniej jako potencjalny przedmiot wyboru, ale istnieje. Nie może być inaczej, jeśli alternatywa brzmi: Tam albo nic. Skoro przestrzeń Zakładu ma charakter transcendentny, skoro Zakład transcendencji wymaga, skoro Kuczkowski go przeprowadza, Tam istnieje, Tam jest. Paradoksalne, że bez nicości nie byłoby to tak czytelne, bo przecież co do jej istnienia nie ma w wierszu wątpliwości. Ona jest i stanowi alternatywę, antytezę Tam. Tylko gdzie w tej transcendentnej matematyce znaleźć miejsce dla Kierkegaarda, Abrahama i Izaaka. […] Nie wiem, jaka powinna być poezja Krzysztofa Kuczkowskiego. Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, jaka ta poezja jest. W zamian spróbuję opisać kondycję pierwszoosobowego, lirycznego bohatera, który w niej dominuje, ukrywając się niekiedy jako liryczny narrator, ujawniane lub nie źródło lirycznych przypowieści. Bohatera poezji Kuczkowskiego po raz pierwszy zobaczyłem w postmodernistycznym labiryncie późnej, polskiej nowoczesności. Nie walczył o narodowo-katolicki kościół „prawdziwych” Polaków, ani nie chował się w nieprzysiadalności bronionej przez niego jak niepodległość. Bohater Kuczkowskiego wskazywał transcendentne Tam. Lokatorom labiryntu przypominał o świecie poza nim, a jeśli nie o świecie, to o absolutnym punkcie odniesienia, który stanowi miarę każdej rzeczywistości. Z czasem w labiryncie zaczęło się dziać coś istotnego. Ci, którzy skłonili wszystkich (wystarczająco wielu) do zamknięcia się w nim, zaczęli snuć plany o powrocie do historii, o wyjściu na zewnątrz i zareagowaniu na niemożliwy do akceptacji stan rzeczy, wynikający z niezaspokajania podstawowych potrzeb większości z nas, związany z brakiem pożywienia, opieki zdrowotnej, dachu nad głową i edukacji. Zaczęła się oznaczająca koniec postmodernizmu wielka, utopijna rewolucja późnej lewicy. W takiej sytuacji bohater poezji Kuczkowskiego został zmuszony do tego, by zrewidować swoją dotychczasową postawę. Nie wiem, czy zorientował się, że wskazywanie Tam i stanie na straży wspólnych miejsc nie wystarczy. Wiem, że postanowiłem się przyjrzeć mu ponownie, by w ten sposób zapytać go, co zamierza. Chciałem wiedzieć, co liryczny, pierwszoosobowy bohater Kuczkowskiego wyniesie z labiryntu, albo: co zostanie z niego i jego poezji, gdy znajdzie się poza labiryntem. Uspokoiłem się nieco, rozpoznając go w okolicach drogi na Górę Karmel. Ale zdałem sobie sprawę, że raczej krąży wokół niej i ją opisuje, niż konsekwentnie nią kroczy. Ta droga to raczej wyznanie wiary w wartość jej Celu, niż cel wierszy Krzysztofa Kuczkowskiego. Powinno mnie to ucieszyć, ponieważ po wyjściu z labiryntu trudno oczekiwać od tych, którzy go opuścili i stanęli, wreszcie, znowu, twarzą w twarz z rzeczywistością, że masowo zdecydują się na exodus w stronę mistyki. A bohater poezji Kuczkowskiego nie po to towarzyszył im w labiryncie, by ich teraz porzucił, decydując się na apofatyczne poznawanie Boga. Tylko czy wybór Boga może oznaczać porzucenie ludzi? W każdym razie Kuczkowski wciąż pisze wiersze o tu i teraz. Wiersze, które chcą być chrześcijańskie, a przynajmniej duchowe czy metafizyczne. Kuczkowski chce być tu i teraz, a jego poezja nie jest wolna od pragnienia zapisanego w wierszu Kładka, rozpisanego na wybór jego wierszy, które w tomie Kładka zostały pomieszczone za sprawą wyboru Małgorzaty Judy-Mieloch. Pragnienie to oznacza drogę dla Boga. Ku ludziom. Drogę, którą Bóg po wierszach Krzysztofa Kuczkowskiego może przejść nad otchłanią tego, kto pisze w stronę otchłani tych, którzy zechcą jego wiersze czytać. Warunkiem spełnienia „chcę” zapisanego w Kładce jest chrześcijaństwo, czyli duchowość i metafizyczność skonkretyzowana, a nawet spersonalizowana i to podwójnie: ze względu na Tego, ku któremu chrześcijaństwo prowadzi, oraz ze względu na tych, których On polecił nazywać naszymi bliźnimi. Wieczność rozstrzyga się tu i teraz. Nie warto stracić jej z oczu, ulegając motywowanej estetycznie, aksjologicznie czy teologicznie pokusie nieokreśloności absolutnego punktu odniesienia, którym wobec nas i naszych spraw, wszelkich, jest On. Zawsze.

Jarosław Ławski o jednym wierszu Krzysztofa Kuczkowskiego

W opublikowanym niedawno tomie Z Ducha Orfeusza. Studia o polskiej poezji lat 2017–2022 pod redakcją: Wojciecha Kassa, Anny Legeżyńskiej i Jarosława Ławskiego, znalazły się m.in. dwa obszerne eseje „profesorskie” o wierszach Krzysztofa Kuczkowskiego. Autorami są prof. prof. Jarosław Ławski i Dariusz Kulesza. Dzisiaj zarekomendujemy esej tego pierwszego, Jarosława Ławskiego. W tekście zatytułowanym Jak dzieci nicości, autor zauważa m.in.: „Wiersz Kuczkowskiego nie jest skokiem w mistykę, epifanię, «boże» broń nie jest chrześcijańskim manifestem. Spływa jak strumień misterną kaskadą boleśnie prostych wersów od źródła ku… Chodzi o tam. «Tam» pokazane aż do ujścia w nie wiem. Wodospad świadomości, słów. Słów jakby niezmysłowych, odcieleśnionych.”   JAROSŁAW ŁAWSKI: Krzysztof Kuczkowski napisał wiersz, który stał się częścią świadomości wielu z nas, żyjących w epoce, kiedy nicość odeszła w nieświetną przeszłość jako ramota filozoficzna, a poetyckie plemię „epoki antropocenu”, jak lubi się nazywać, prześcigało się w przekonywaniu, że nic nie ma. Mniejsza o to, jak można to powiedzieć, jeśli nic nie ma… […] Wiersz Kuczkowskiego nie jest skokiem w mistykę, epifanię, „boże” broń nie jest chrześcijańskim manifestem. Spływa jak strumień misterną kaskadą boleśnie prostych wersów od źródła ku… Chodzi o tam. „Tam” pokazane aż do ujścia w nie wiem. Wodospad świadomości, słów. Słów jakby niezmysłowych, odcieleśnionych. Jest, być może, przewrotną pochwałą nicniem’u, antyepifanią świadomości, zejściem do pewnej, ale nie każdej otchłani myśli. Nie, to już nie czas – początek XXI wieku – żeby prawić o Bogu lub/i nicości. Kosmiczne bąble nicości Krasińskiego skarlały do nicostek, jakimi rzekomo epifanizujemy się w codzienności: tu nic, tam nic, nic w nic. Czy może być coś gorszego? Może. Gorsze jest nie wiem. Liryk Kuczkowskiego niczym wodospad leniwie spada z wysokiego „Tam” w bezmierne i wszystko pogrążające nie wiem. Nie, to nie czas – świt stulecia – żeby dywagować o agnostycyzmie, „siedmiu zagadkach świata”, których nie prześwietli nauka, cóż dopiero sztuka. Dobroduszny agnostycyzm podał rękę ateizmowi, antyteizm stracił sens, gdyż naprawdę już nic nie ma, nie mówiąc już nic o takim panteizmie czy panenteizmie, których dopatrywano się u Shelleya, Goethego, Mickiewicza, Żuławskiego. Nic to. Estetyki, -izmy, szkoły poetyckie – wszystko fantomy. Kuczkowski prowadzi do ciemnego miejsca światoczucia, gdzie panem jest nie wiem. Ani nicość, ani nic nie ma, tylko nie wiem. Rozpanoszone, leniwe, dziejące się i powszechne nie wiem. Powszechna antyepifania, antylozańskość. Żadnego „skałom trzeba stać i grozić”, o nie. Po prostu: nie wiem. „Chodzi o tam” – pisze liryk. O jakie „tam” chodzi. Co tam nie wyrabiano z „tam”: u futurystów, u poetów-transcendentalistów, którzy wzlatywali i nas posyłali „Tam”. Po „tam” przyszło i obwieściło na krótko panowanie „To”, zastąpione przez nic tam nie ma. „Tam” wypełnione znikomością, nicestwem, a w końcu jedynie nieulotnym: tam nic nie ma. „Tam” jest więc sygnaturą Boga (o, nie ma Go), nicości (zestarzała się), nieistnienia (tam nic nie ma), a może też innym miejscem, miejscem poza miejscem, drugą przestrzenią, nie-tu, nie-tam nawet. Może „tam” jest tam, ale my możemy tylko nakreślić bohomaz oznaczający tam, czyli to wszystko, co może być, a czego nie jesteśmy w stanie pomyśleć, sobie wyobrazić, a przede wszystkim doświadczyć. „Chodzi o tam. Tam/ Tam gdzie mamy się/ spotkać”. Co za skala! W ekspozycji wiersza to nie ja czuję i wierzę, nie ja nie czuję, nie wierzę, ale my „mamy się” spotkać. My? Endemiczny, archaiczny, ginący gatunek zbiorowego podmiotu. Występuje tam wszędzie, gdzie jest Krzysztof Kuczkowski i jemu podobni. Nieliczni, toteż występuje arcyrzadko. Czas przyszły potencjalny – spotkać: mamy się spotkać, ale czy się umówiliśmy? No nie. Mamy się spotkać, bo jak krople wody pędzimy na złamanie karku ze strumieniem wodospadu, ku czemu? A może tylko płyniemy strużką do oceanu? Kałuży? Do „tam”, gdzie – co jest? My wszyscy, ludzie (a może i inne byty, stworzenia), mamy się tam spotkać. „Aby trwać Tam/ musimy być Tu”, powiada nie-Kuczkowski, poeta inny, dziewięćdziesięcioletni. Zatem na pewno wszyscy i wszystko jesteśmy tu – – a będziemy tam. Co jest pewne i co istnieje dla nas, to naznacza sobą czas. Znamy go jako nieuchronność i jako dar świata. Patrząc w tam, które nastąpi po kresie życia, nie myślimy ani przez chwilę o pierwszym kresie, który nastąpił, gdyśmy się zrodzili. Nieznane preegzystencjalne tam stało się tu, które znów zmierza do tam. Wróćmy do Kuczkowskiego: „Nie wiem,/ gdzie tam jest/ i czy jest w ogóle./ Może tam nie ma nic?/ Nie wiem”. Czyje to słowa? Bezautorskie lustro świadomości pustki wyświetlone na ekranie słów – tak ująłbym tę sekwencję słów. Słowa poety i nie słowa poety. Zapis z(a)gubienia. Zagubienia i zgubienia: człowieka i sensu. Kuczkowski jest mistrzowsko prostolinijny. Dociera oszczędzając słów do dna obu stanów niewiedzy: że nie wiemy, gdzie jest tam i czym ono jest. A jeśli nie ma tam, albo nie wiadomo, gdzie jest, to albo też nie ma także tu, albo to tu błąka się tu i tam. Jest wszędzie, nie ma go nigdzie, co to za różnica. Punkt centralny. Znaleźliśmy się w punkcie centralnym świata-wiersza pozbawionego Centrum, którego nie ma, który jest wszechogarniającym oznajmieniem tu i tam nic nie ma. Kiedyś z tego miejsca dobiegał krzyk de profundis clamavi ad te, Domine. Ale kiedyś już było, a czy jest teraz i gdzie ono jest – nie wiadomo. To doskonały wiersz, jak niegdyś byśmy powiedzieli, o Każdym, Everymanie: nienazwanym, nieokreślonym, bez- i obupłciowym Jedermannie, którym każdy z nas może być lub nie może, lub jest. Ale tu ostały się: „ja” („nie wiem”) i „my” („mamy się spotkać”). Tu i tam powinny być, spotkać się, ale ich nie ma. Tu to „ja”, to „my”, a wszystko inne, jak to mówią, jest już płynne. W tym przerażającym liryku o uwiedzeniu unosi i zamraża czytelnika zimno, spokój. Jakby wiersz pisano bez emocji, w chłodzie absolutnym i odosobnionym. Żadnych „ach” i „niestety…”. Po prostu „chodzi o tam” i „Może tam nie ma nic”. Zero w emocjonalnej skali Wszechświata, zero absolutne, doskonałe. I w ten sposób, tak! – poeta wyraża rozpacz pustki, rozpacz uwiedzenia. Wróćmy na chwilę, która już minęła, do kluczowego wersu drugiej strofki: „Może tam nic nie ma?”. To pytanie zda się wspaniałą proklamacją pewności. Tak, pewności! Zawiera się w nim podwójna afirmacja: bo może tam – zamiast osobowego Pana Stworzeń – jest po prostu nic, Nic, Nicość, Nie, Niewysłowione Nic, Pustka Pustek jako pełnia wszystkich pełni i ich zaprzeczeń. To by znaczyło, że Tam jest Nic. Piękna wiedza. Na takiej można hodować heroizm, rozpacz, ustanawiać więzi (religio), siać i uprawiać (colere), zbierać, uczyć i żyć, można Wszystko, bo istnieje Tu, choć nie ma żadnego Tam. Lecz wers „Może tam nic nie ma?” wolno czytać – po przebiciu się przez dosłowności gramatyki i semantyki – zgoła odwrotnie: A może tam nie ma tego Nic, którego tak się boimy, któremu złorzeczymy, a którym zlęknieni i zmęczeni, zaczynamy je opiewać (?). Jeśli w Tam nie ma Nic, Nicości, Niewysłowionego Nic, Pustki Pustek jako pełni wszystkich pełni, to w takim razie jest, istnieje tam Coś (nie daj Boże Ktoś). Co?

Życiu wiecznym na łamach Wyspy

O tomie Roberta Gawłowskiego pisze Mirosław R. Kaniecki. A oto obszerny fragment recenzji zatytułowanej Cisza nad wodami: Gdy ujrzałem tytuł Życie wieczne, pomyślałem, że jest w sam raz dla mnie. Sprawdziłem w notce o autorze, rocznik 1957, mój rocznik. Przypomniałem sobie słowa psalmisty: „Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt / lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt; / a większość z nich to trud i marność: / bo szybko mijają, my zaś odlatujemy.” (Ps. 90). W wieku sześćdziesięciu pięciu lat mamy prawo myśleć: „A gdy mnie już nie będzie, // będę” (Mitologie, s. 104). Siódmy krzyżyk nam dany to Epoka jesienna: „czujesz, jak bardzo życie chce rozkwitać / w duktach śmierci.” (s. 99). Precyzyjnie ujął to ks. Michał Heller w kazaniu: „Takie są prawa biologii. Każdy żywy organizm, po spełnieniu swego zadania musi odejść i zostawić miejsce innym organizmom. Śmierć jest naturalnym wypełnieniem życia. Prawdopodobnie życie w takiej formie, w jakiej jest naszym udziałem, nie mogłoby istnieć bez śmierci.”  Przypomniałem sobie temat miesięcznika Znak: Czy będziemy żyć wiecznie? Odnalazłem go na półkach, ale była w nim mowa o długowieczności, a nie o stanie „ostatecznego szczęścia człowieka w zjednoczeniu z Bogiem”, jak czytamy w Słowniku teologicznym. Na początku lektury, jak w młodości, skakałem w tomiku Roberta Gawłowskiego z wiersza na wiersz: Równowaga („Szukać w spokoju i trwać w spokoju. / Zatopić się w ciszy.”, s. 41); Zieloność („Tak, kochałem światło Vermeera / i podniosłe fugi Bacha. // Smucił mnie Schubert, odrobinę / spokoju dawał van Gogh.”, s. 83); Późna miłość („Ciszą wtula się w nas ta późna miłość / i w niej wciąż na coś czekamy.”, s. 92); Pitagoras („Powtarzał, że nie ma większej mądrości niż las / i nie ma cudu większego niż harmonia, / z którą szepce wiatr.”, s. 74); Okruchy, drobiny, błyski („Iść, wciąż iść, zbierać okruchy, / drobiny, błyski.”, s. 60). Aż trafiłem na Odę przejrzystą: „Wody, moje ukochane wody, jakże was / zatrzymać i wysłowić, gdy płyniecie / i płyniecie; marszczy się skóra toni, / faluje niebo odbite i mkną, i mkną / białe obłoki.” (s. 35). I popłynąłem. Życie tworzy się, toczy nad wodami. W jednym wierszu: „Łąki, mokradła, mętne wody, światło odbite / w ciemnej toni, / wyrwane pnie i wiatrołomy, / wiklina, trzciny płowe, uśpione trawy; // gdy dzień dogasa wszystkie ptaki mego serca / odrywają się naraz” (Elegia na przedwiośnie, s. 16). Mógł poeta napisać: „zostałem wróblem; / skaczę na gałąź z gałęzi, wyrywam się / krzewom.” (Zew, s. 50). Nie wiemy, jak jesteśmy spokrewnieni z drzewami, z ptakami, z trzcinami przy brzegu jeziora. Może w genealogii powinniśmy cofnąć się do palców Boga? Dla kogoś, kto całe życie: dzieciństwo, młodość, dojrzałość przeżył na pojezierzu, a i starość upływa mu w tym krajobrazie, wiersze Gawłowskiego są jak łyk dobrej wody. Muszę przytoczyć Henosis w całości:   Całym sobą zanurzałem się w sobie, w głębi nieba odbitej na wodzie. Jakby nie było toni i śmierci, a tylko światło naszej gwiazdy. Byłem traszką u brzegu, witką zgiętą, płynącym obłokiem, ciszą ciszy. Wnikałem w ciało zaskrońca, która wraz ze mną była jednym. Nieoddzielony od traw, ani od cienia, czułem moc wieczną i pierwszą. I nie pytałem, czym jest liść w liściu, pszczoła w pszczole, róża w róży. [s. 43]

eleWatorzeSzkliwie Artura D. Liskowackiego

Szkliwo, tom wierszy opublikowany w serii Biblioteka Toposu w 2021 roku ciągle jeszcze jest przedmiotem refleksji. Anna Łozowska-Patynowska zastanawia się co oznacza tytuł książki: „Szkliwo staje się soczewką, przez którą obserwujemy człowieka, jakby spójnego wewnętrznie, lecz rozumiejącego obszar potencjalnego braku. Czy jest on «Niecałun», czyli «nie cały», jak domniemywa w kolejnej części zbioru Liskowacki? Szkliwo powleka, chroni, opatruje rany, maskuje rozkruszenia. Czy jednak filozofia tego zbioru polega na kamuflażu? Wręcz przeciwnie, poeta pragnie odsłonić wszystkie pokawałkowania – «Po. Żegnania», niekoherencje – «A moja. Niemo ja», bycie «w środku» i na zewnątrz, refleksy filozoficzne – «Ocaleje tylko to, co przepadnie». W rozłożeniu na czynniki pierwsze dostrzec można przecież ocalenie.” [eleWator,1–2(37)2023]

Poezja, która działa – Andrzej Juchniewicz o wierszach Mieczysława Machnickiego

Recenzję wydanego w serii Biblioteka Toposu ostatniego tomu Mieczysława Machnickiego rozpoczyna akapit: „Wydany w 2023 roku tom a o zmierzchu kiedy jaśniej Mieczysława Machnickiego ze względu na śmierć poety w 2021 roku powinien być komentowany jako książka zamykająca i podsumowująca działalność artystyczną jednego z najbardziej oryginalnych poetów dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku”. W zakończeniu tekstu czytamy: „O tym, że poeta pisał wiersze składające się na ostatnią publikację niedługo przed śmiercią, świadczą daty. Umieszczenie ich pod tekstami nadaje tomowi rys autobiograficzny. W a o zmierzchu kiedy jaśniej nawet sytuacja komunikacyjna okazuje się wyjątkowa; poeta nie stroni od monologu, jednak zwrot do adresata nie wskazuje na zawiązywanie komitywy (ma jednak niewiele wspólnego z mówieniem ex cathedra). Szczególnie przejmujący okazuje się wiersz z 26 sierpnia 2021 roku (cztery miesiące później poeta zmarł), w którym pojawia się życzenia: «zamiast umierać wolałbym zniknąć / byście musieli do mnie przeniknąć». Na pytanie o to, gdzie można spotkać umarłego poetę, najlepiej odpowiedzieć za Machnickim, że w jego poezji”. [Nowe Książki 6(1248)2023]

Paulina Subocz-Białek o tomie To jest fajka Tadeusza Dąbrowskiego

Na łamach majowych Nowych Książek ukazał się tekst Pauliny Suocz-Białek pt. Romans z wierszem. Przejdźmy do konkluzji: „Jest przeto zbiór To jest fajka wydarzeniem bezprecedensowym. Okazją do przeczytania nierzadko znakomitych utworów na nowo (a może po raz pierwszy?), i nie tylko przez to, że są wydane w całości z innymi, że jakoś ze sobą korespondują (choć to z pewnością też!). Ale także i z tego powodu, że przemawiają tak wyraźnie i – parafrazując Zagajewskiego – konkretnie. Dlatego też, że są aktualne i uniwersalne oraz świeże, jakby napisane wczoraj, a przecież mówią już z odległej czasoprzestrzeni, wiele z nich sprzed dwudziestu pięciu lat. Niektórzy twierdzą, że to miara arcydzielności. Z pewnością, utworów o znamionach dzieła wybitnie udanego, w niespełna czterystustronicowym, jubileuszowym wydaniu poezji zebranych Tadeusza Dąbrowskiego – nie brakuje.” [Nowe Książki, 5(1247)2023]

Marek Rapnicki o tomie Otwarte na klucz Wojciecha Kassa

W tekście pt. Wędrujcie! Marek Rapnicki pisze m.in.: „Tak sobie myślę: jednostką miary współczesnej polskiej poezji powinien być «jeden kass». To przekonanie, które żywiłem od pewnego czasu, urosło jeszcze po przeczytaniu ostatniej książki autora z Leśniczówki Pranie. Lubię, kiedy poeci czytają własne wiersze. Kiedy czyta je Wojciech Kass, uwielbiam. Mieliśmy okazję w Raciborzu usłyszeć w autorskim wykonaniu trzy dłuższe utwory, zapowiadające książkę. To był akustyczna szarża, wodospad brzmień, znaczeń i kolorów. Teraz zastygł na pięćdziesięciu pięciu stronach. Książka pokroju uczniowskiego zeszytu na długo zostanie z dojrzałem czytelnikiem. Teraz jest wszystko «otwarte na klucz». A Kass jest jeden.” W tymże 37. numerze Almanachu… kolejny odcinek esejo-dziennika W. Kassa pt. Ręka pisząca. [Almanach Prowincjonalny nr 37 – maj 2023]

Nowych KsiążkachŻyciu wiecznym Roberta Gawłowskiego

Dośpiew istnienia tak Paulina Subocz-Białek zatytułowała recenzję zbioru wierszy Życie wieczne Roberta Gawłowskiego. Książka ukazała się w 2022 roku jako 209. tom Biblioteki Toposu. Z tej arcyciekawej recenzji wynotujmy dwa fragmenty, pierwszy dotyczący swoistej translacji natury na język wiersza: „W Życiu wiecznym istnieje dość rygorystyczna hierarchia stylów i wyraźnie dominuje rzekłabym eko-moralna powaga wyrażona w bardzo oszczędnym liryzmie, istniejącym na granicy prostolinijnej dosłowności czy po prostu realizmu. Ale jeśli podmiot wierszy Gawłowskiego dokonuje translacji natury, opowiada ją i wreszcie opisuje – zakochany w jej nomen omen naturalnym języku – nie musi już niczego zmieniać i dopisywać do jej idiomu. Tak samo rytm i harmonia języka są tu wprost proporcjonalną analogią do harmonii przyrody. W mówieniu o naturze i z natury się biorącym nie ma dużego zmetaforyzowania, jest prostota gestów  tłumacza i obserwatora. Poeta próbuje jednocześnie poprzez wspomniane utożsamienie zakorzenić w mowie elementy natury, jakby poszczególne części języka były ekwiwalentami ze świata otaczającego człowieka.” I drugi o specyficznej transcendencji w wierszach autora Dotknięcia: „Wiersze Gawłowskiego istnieją czasami na granicy poezji. W Skreśleniach otwierających cykl autor niejako pozbawia się głosu, oddaje przestrzeń swojej poetyckości gramatyce języka natury i właśnie wtedy wybucha bujność rzeczywiście skreślonych liter, bo autor Wieży wiatrów zostawia nas z przeszło setką utworów. I podczas tak długodystansowej wędrówki mamy szansę zobaczyć naprawdę wiele stron wszechświata przyrody. Poezji Gawłowskiego nie organizuje jednak tylko wizja, jest nadal nią jeszcze inna nadorganizująca warstwa – pewien figuratywny paradoks. Brak konkretności (tej topograficznej, fizycznej), swoista uniwersalność (mająca również funkcję mitologizującą) przeciwstawione zostają wyrazistej sensualności, do granic właściwie zsubiektywizowanej. W tej relacji dopatruje się poeta rzeczywistego kontaktu z wielowymiarową transcendencją (bo to pojęcie u Gawłowskiego jest bardzo pojemne).” [Nowe Książki, 2(1244)2023]

Tadej Karabowicz o „Życiu wiecznym“ Roberta Gawłowskiego w kategoriach mitycznych

Na portalu pisarze.pl ukazał się szkic Tadeja Karabowicza pt. „W szczelinach milczenia. Topos wyboru w zbiorze poetyckim Roberta Gawłowskiego Życie wieczne”. Z recenzji wynotowujemy: „Cała  przestrzeń tomu poetyckiego Życie wieczne wypełniona jest doświadczeniem osobistym, opartym przez autora na takich filarach, jak przemyślenia z odbytych podróży, zanurzenia w przyrodę, czy w rozmowy o poezji. Poeta konstatuje: „przyjdzie czekać znaków, szukać”, by wypełniły się stągwie czasu darowane przez nieznane bliżej żywioły. Nie wszystko jest jednoznaczne, jakby się mogło wydawać. Dlatego Marek Rapnicki [autor Posłowia, przyp. red.] podkreśla: „(…) wszystko już było – marzenia i zawód, radość i ból, spełnienie, tęsknota, nuda, przerażenie końcem świata i nadzieja poranka, codzienne utrapienia. Więc literatura to zboże (i ten kąkol) żywota, własnego, oraz takich wędrowców jak on, wrocławianin, przemienia, misternie zbiera w węzły, w snopki wierszy, splątane niewidzialną (wciąż grecką) nicią ze starego złota”. Zdawałoby się, że jasny przekaz utworu Życie wieczne który wieńczy zbiór, zawierający uznane toposy literackie, powinien mieć łagodną puentę. Ale jest na odwrót, utwór mówi o wieczności jako kategorii niematerialnej, nawiązuje do kolokacji związanej z odczuwaniem nienazwanej przestrzeni filozoficznej: „Nadzieją pośród beznadziei zawsze / jest Zbawienie”. Dlatego kategorią niematerialną przestrzeni kolokacyjnej, pozostanie zapewne patrzenie na najnowszy zbiór poety w kategoriach mitycznych.   Robert Gawłowski, Życie wieczne, Instytut Książki, Seria wydawnicza: Biblioteka Poezji / Biblioteka „Toposu”. T. 209, Gdańsk – Kraków 2022, ss. 120, ISBN 978-83-61005-78-0 Przeczytaj całość>> https://pisarze.pl/2023/02/07/tadej-karabowicz-w-szczelinach-milczenia-topos-wyboru-w-zbiorze-poetyckim-roberta-gawlowskiego-zycie-wieczne/

Tomasz Pyzik o wierszach Marka Rapnickiego

Recenzja tomu „Nieświęta ziemia” Marka Rapnickiego (Biblioteka „Toposu”, T. 202) nosi tytuł „Mimesis prawdy”. Jej autor, Tomasz Pyzik, zauważa m.in.: „Twórczość poetycka Marka Rapnickiego dzięki osadzeniu na fundamencie Miłości Boga jest ekspresją rzeczywistości duchowej, w której «wyższy głos się rodzi» (Święto poezji), w której jest «słodki oddech przestworu» (Ravello)”. W tej samej recenzji, tylko kilka akapitów wcześniej, pisze: „(…) jest to twórczość wyrosła z pnia życiowego doświadczenia, z korzeni kultury śródziemnomorskiej oraz z historii i sztuki Polski. Odbiorca z pewnością wyczuje, że zanurza się w lirykę głęboko przemyślaną i solidnie przepracowaną.” Odbiorca wyczuwa i czeka na kolejne tomy poety z Raciborza. [„Almanach Prowincjonalny”, nr 36. Racibórz – listopad 2022]

„Wiele głosów Filomeli” – Kacper Uss o wierszach Pauliny Subocz-Białek

Z recenzji wynotowujemy ustęp: „(…) Liryki Subocz-Białek zazwyczaj są zwięzłe, pozbawione przesadnie rozbudowanej metaforyki. Nad efektowność poetka stawia autentyczność wyrazu. Gra pojedynczych słów, znaczące powtórzenia, liczne przerzutnie, wymowne pauzy wzmagające synestezyjność komunikatu – wszystko to sprawia, że chcemy z uwagą wsłuchać się w ciche wyznania zmieniającej się jednostki, która niejednokrotnie dopiero poznaje samą siebie (…). Introspektywność liryki Subocz-Białek w zestawieniu z powściągliwością wyrazu zachwyca rozmachem. Minimalistyczne formy pozwalają poetce uważnie przyglądać się każdemu słowu, które ma zostać użyte. Dane leksis pojawia się tylko wtedy, kiedy służy odkrywaniu prawdy – albo małej jednostkowej, albo wielkiej przekraczającej ludzki wymiar. Mówiąc o człowieku, filolożka opowiada nie tylko o sobie, lecz rozwija uniwersalny, ponadgeneracyjny łańcuch myśli.” Tekst został opublikowany na portalu „Nowy Napis Co Tydzień” wydanie 183. z 22 grudnia 2022 r.  Przeczytaj całość>> https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-183/artykul/wiele-glosow-filomeli

Jerzy Madejski o wierszach Pauliny Subocz-Białek

Na łamach grudniowych „Nowych Książek” Jerzy Madejski recenzuje debiutancki zbiór wierszy „Ostatni lot Filomeli” Pauliny Subocz-Białek opublikowany jako 208. tom Biblioteki „Toposu”. Krytyk pisze m.in.: „W tomiku Puliny Subocz-Białek współistnieją co najmniej trzy ważne inspiracje. Po pierwsze, poetkę fascynują pytania filozoficzne. Nie jest to oczywiste u dzisiejszych młodych poetów. Jeszcze rzadsze u poetek, skupiających raczej uwagę na określaniu swojej podmiotowości niż pytających o byt. […] Po drugie, autorka przedstawia pewną formułę liryki metafizycznej. A występuje ona w kilku wariantach. Niekiedy poetka ledwie zaznacza inspirację religijną. Bywa, że sygnalizuje kondycję człowieka stylizowanym słowem („do czego nas powołano”). A wreszcie wiersz staje się modlitwą… (…). Te inspiracje nie występują na równych prawach. Poetka zresztą raczej unika konfrontowania postawy filozoficznej z teologiczną. Jednak ta druga jest bardziej ekspansywna. […] Ponadto Subocz-Białek zaciekawiona jest miniaturą liryczną. Bodaj najbardziej interesuje ją haiku.” [„Nowe Książki” 12(1242)2022]

Marek Jurek o „Wierszach rzymskich” Janusza Kotańskiego

Na portalu idziemy.pl Marek Jurek opublikował komentarz do tomu wierszy Janusza Kotańskiego „Wiersze rzymskie” (Biblioteka „Toposu”, T. 210). Na wstępie pisze: „Claudel, Iwaszkiewicz, Bryll to tylko kilku spośród wielu poetów, którzy zostali dyplomatami. Miłość dyplomacji i poezji bywała wzajemna. Wielcy artyści uświetniali swe ambasady, ale i zaangażowana obserwacja wypadków, kontemplacja przemijającego czasu, konfrontacja słowa i siły stanowiły dla twórców perspektywę wartą próby. Pamiętając o tym, z tym większym zainteresowaniem brałem do ręki „Wiersze rzymskie”, nowo wydaną książkę naszego (do niedawna) ambasadora na Watykanie, Janusza Kotańskiego. W czasie jego misji kilka razy się widzieliśmy, kilka razy rozmawialiśmy, znacznie rzadziej niż przed wyjazdem Janusza do Rzymu. Również po powrocie nie miałem okazji zapytać go, jak łączył obowiązki misji i powołanie poety. Nie pytałem, bo nie wiedziałem, czy Janusz pisał, dopóki nie zaprosił mnie na premierę swej nowej poetyckiej książki. Wiele spośród „Wierszy rzymskich” ma charakter bardzo osobisty, jak wszystkie poświęcone miłości do żony. Inne są wyrazem zachwytu nad niewyczerpanym artystycznym bogactwem Rzymu, najlepiej chyba obrazującym gasnący blask kultury Zachodu. W tym dawnym pięknie Janusz Kotański ciągle znajduje ślady przemijania. Obok tego są w książce również poetyckie notatki na temat spraw, od których dyplomata nie mógł uciec. Pytań o kierunek, w którym zmierza świat.” Przeczytaj całość>> http://idziemy.pl/komentarze/wiersze-rzymskie/4166

Adrian Gleń, „Światło wiersza. Rzecz o twórczości Wojciecha Kassa”

Chwilkę przed świętami Bożego Narodzenia w Instytucie Literatury ukazała się książka Adriana Glenia pt. „Światło wiersza. Rzecz o twórczości Wojciecha Kassa”. Adrian Gleń jest literaturoznawcą, krytykiem literackim, eseistą i poetą. Paweł Tański w rekomendacji książki pisze m.in. „(…) to praca dojrzała myślowo i koncepcyjnie, a jednocześnie atrakcyjna na poziomie języka i narracji”. Paweł Panas zaś: „Na uwagę zasługują podejmowane przez autora starania, aby pokazać dzieło Kassa równocześnie na tle szerszego pola literackich odniesień, wskazując na źródła inspiracji oraz w odniesieniu do biografii człowieka z krwi i kości”. Jest to 10. pozycja serii „Nowa krytyka i esej”. Do tej pory ukazały się w niej książki omawiające twórczość Romana Honeta, Tomasza Pułki, Wojciecha Wencla, Jerzego Jarniewicza. W przygotowaniu „Kwitek rozumienia” – wybór tekstów o twórczości Andrzeja Sosnowskiego.

Jan Jastrzębski o „Ręce Kassa“

Na łamach redagowanego przez Zbigniewa Fałtynowicza czasopisma „KRONIKI według Muzeum im. Marii Konopnickiej w Suwałkach“ ukazała się recenzja „Ręki piszącej“ Wojciecha Kassa (Wydawnictwo Austeria, 2021). Z tekstu Jana Jastrzębskiego, cenionego prozaika i recenzenta, wynotowujemy następujący passus: „[…] «Ręka pisząca» to przede wszystkim rozumiany po Norwidowsku «pamiętnik artysty», ponieważ w centrum uwagi autora znajduje się tajemnica tworzenia, antura poezji i poety, istota talentu. Fascynuje go proces powstawania wiersza (nazwał to kiedyś obserwowaniem pleców piszącego), śledzenie jego strony zewnętrznej i wewnętrznej, rycie w skamielinie języka i próba wpuszczenia tam światła. Ciągle natrafiamy tedy na pytania: czym jest poezja? po czym poznać poetę? czym jest literatura? Moc twórcza ma dla autora «Objawów» charakter psychofizyczny, jej źródło tkwi w jedności ciała i duszy. Dlatego skłania się on ku koncepcji «wiersza jako ciała, jako bytu oddychającego i samo się myślącgo w przestrzeni […]», natomiast »słowo, które chce być ciałem, musi – według niego – zostać ukazane w działaniu». Poezja więc to słowa w działaniu“. [KRONIKI, nr 2(51)2022]

Wojciech Kaliszewski o „Kamyku metafizycznym” Wojciecha Kassa

Swoją recenzję dotyczącą wyboru wierszy Wojciecha Kassa „Kamyk metafizyczny. Wiersze i poematy z lat 1996–2021” (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021) zatytułowaną „Ciężar metafizycznego kamienia” i opublikowaną w 10. numerze miesięcznika „Twórczość” dr Wojciech Kaliszewski kończy znamiennymi słowami: „Kassowy Kamyk metafizyczny jest poetyckim kamykiem filozoficznym. Jest w nim zamknięta tajemnica życia i tajemnica miejsca. Jego ciężar to ciężar wysiłku twórczego. Jego piękno rodzi się miłości. Jego wewnętrzny rytm jest rytmem żyjącego życia”. Więcej>> Ciężar metafizycznego kamienia

O wierszach Pauliny Subocz-Białek…

…na łamach „Nowego Napisu” pisze Ireneusz Staroń: „Poezja Pauliny Subocz-Białek bywa rewelatorką metafizyki, rewolucjonistką archetypów, rekreatorką mitów, które wywołuje nie po to, aby trzymać nas w lunatycznym śnie, lecz abyśmy korzystając ze snów jako narzędzi samopoznania, zapragnęli dojrzałości. Jest więc ta poezja z gruntu filozoficzna, epistemiczna, dąży do poznania, staje się z niego ćwiczeniem, od bieguna kultury przechodzi ku egzystencji. Ma dla każdego rozumiejącego czytelnika niejasny plan na przyszłość: wyjść spoza kręgu udomowienia w świecie doczesnym. Zgodnie z filozofią anamnezy[30] powrócić do prawdziwego domu sprzed naszych narodzin, sięgnąć do metafizycznej pamięci prenatalnej. Rozbudzić wewnętrzną wilczycę – by pozostać w kręgu bliskiego tej poezji uniwersum baśniowego – i wejść na ścieżkę synkopowej pieśni o budowaniu. Trudnej partytury rytmicznej, która mówi, że już zawsze nie będzie łatwo. Lecz „innej drogi nie ma”. Last but no least – i zawsze – wild at heart. [Źródło tekstu: Ireneusz Staroń, „Ktoś zapalił pierwszą lampę”. O wierszach Pauliny Subocz-Białek, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 161] Czytaj całość: „Ktoś zapalił pierwszą lampę”. O wierszach Pauliny Subocz-Białek – Ireneusz Staroń | Nowy Napis

O wierszach Jerzego Łukasza Kaczmarka…

…autora wydanych w Bibliotece „Toposu” tomów „Niewidzialny stygmat” (2019) i „Aż do pierwszego słowa” (2022) rozmawiają Ireneusz Staroń i Paulina Subocz-Białek. Podcast o wierszach Jerzego Łukasza Kaczmarka zatytułowany „Pomiędzy przypowieścią a stygmatem” można odsłuchać na stronie internetowej czasopisma „Nowy Napis Co Tydzień”: Nowy Gramofon #23 – Pomiędzy przypowieścią a stygmatem – Ireneusz StarońPaulina Subocz-Białek | Nowy Napis

O „Biografiach wiersza” Kazimierza Brakonieckiego w „Akcencie”

Ewa Dunaj w szkicu zatytułowanym „Prawdziwe rozmowy prowadzić można jedynie z poetami i z psami” pisze o ostatnich tomach wierszy Kazimierza Brakonieckiego – „Biografie wiersza” i „Pies na wiersze albo Pieczewo”. O zawartości tego pierwszego, wydanego w Bibliotece „Toposu” jako jej tom 197, pisze m.in.: „Są to listy, monologi i krypto dialogi, niekiedy przyjmujące formę pastiszową. Bohaterami lirycznymi (adresatami?) uczynił Brakoniecki reprezentantów różnych epok i stylów pisarskich, a także pisarzy współczesnych, czasem – jak można domniemywać – bliskich mu również na poziomie pozaartystycznym: znajomych, kolegów, przyjaciół. (…) Kontynuacją tych utworów sa wiersze przypominające mini eseje poetyckie, w których osią konstrukcyjną jest gra konwencją, aluzja lub cytat. Dyskusja ze «starym mistrzem» pozwala na skrystalizowanie własnego poetyckiego credo, stanowiącego efekt doświadczenia i dojrzałego namysłu”. [„Akcent”, 2(168)2022]

Tomasz Pyzik o tomie „W nawiasie” Janusza Nowaka

W pierwszym tegorocznym numerze półrocznika „Almanach Prowincjonalny” Tomasz Pyzik recenzuje tom Janusza Nowaka pt. „W nawiasie” (Biblioteka „Toposu”, T. 204). Tekst zatytułowany „Poesia militians” pierwotnie ukazał się w marcowym numerze miesięcznika „Śląsk”. Czytamy w nim m.in.: „Janusz Nowak umiejętnie maksymalizuje treści i minimalizuje słowa. Zaawansowana strategia twórcza przekłada się na kontynuację rozważań, które wypełniają się w przeżyciu wewnętrznym czytelnika. Poezja autora tomiku «w nawiasie» poprzez swe zanurzenie w realnym oraz głębokim doświadczeniu wiary, poprzez bezkompromisowe i szczere konstatacje płynące z widzenia «więcej», będzie przez wielu marginalizowana i odbierana jako twórczość niewygodnej prawdy. Takie zaklasyfikowanie należy przyjąć jako jej wielką zaletę, bo to poesia militians, poezja wojująca o duchowe ocalenie człowieka, znak coarz rzadziej spotykanego wytrwania w stałości, budowania domu na tym kamieniu węgielnym, który też był kiedyś odrzucony”. [„Almanach Prowincjonalny”, 1(35)2022]

O „Smokoniach” Łukasza Michalskiego na łamach „Arcanów”

W „Arcanach” nr 166 ukazał się tekst nt. tomiku Ł. Michalskiego „Smokonie” (Biblioteka „Toposu”. T. 193). Autorem recenzji zatytułowanej „Grzęzawisko i owcornica” jest Jakub Beczek. Recenzent zauważa: „I jeśli nawet w swoim późnym debiucie Łukasz Michalski jest kolejnym wcieleniem poety apokalipsy, to apokalipsy orzeźwiającej, czyli takiej, która – co prawda – nie spłucze całego brudu z zakurzonej duszy, ale nieco ją oczyści (odświeży). O tym właśnie opowiada «Chorał»: „tu się dzieje zbyt wiele małego / już chyba najwyższa pora / na jakąś orzeźwiającą apokalipsę”. Taka apokalipsa niekoniecznie musi kojarzyć się ze zniszczeniem. Może realizować się ‘delikatniej’, np. poprzez indywidualne odkrywanie niezwykłości i cudowności świata. Bo skoro rzeczywistość bywa tak bardzo amoralna, a mądrość stoi pod znakiem zapytania, to może ocalenia należy szukać w tym, co czyste i pierwotnie szczere. «Pukaj się w czoło do woli / Owcornica jest i tak». I ja w to wierzę.” [„Arcana” nr 166 / 2022]

Autorzy „Toposu” o wrażliwości religijnej

W „Nowym Napisie” nr 14 poświęconym „wrażliwości religijnej” swoje utwory i wypowiedzi „programowe” publikuje duża grupa osób związanych z „Toposem”. I tak znajdziemy tutaj wiersze i wypowiedź Krzysztofa Kuczkowskiego, wiersze i fragment dziennika „Ręka pisząca” Wojciecha Kassa, dramat „Urodziny” Jarosława Jakubowskiego, esej Wojciecha Kudyby o twórczości Josepha Malegue, nieznanego mistrza prozy katolickiej, a także teksty autorów Biblioteki „Toposu”: Jana Polkowskiego, Krzysztofa Koehlera, Barbary Gruszki-Zych, ks. Jana Sochonia, śp. Feliksa Netza, Adriana Glenia, Pauliny Subocz-Białek. Przy okazji tej notki, warto podać jedną z publikowanych w numerze definicji wrażliwości religijnej: „jest znamienną dyspozycją czy skłonnością do dostrzegania ukrytych aspektów świata oraz wnikania w duchowy wymiar istnienia”, napisał ks. Jan Sochoń, i z pewnością tak właśnie jest. [„Nowy Napis”, 14/2022]

W „Twórczości” o „Ręce piszącej” Wojciecha Kassa

W obszernym szkicu zatytułowanym „Z tej latarni…Uwagi o Ręce piszącej Wojciecha Kassa” opublikowanym w „Twórczości” (nr 6/2022) Adrian Gleń usiłuje odpowiedzieć,  czym są te zadziwiające zapiski. Jedna z odpowiedzi brzmi tak: „Czym zatem jest ta książka? Można by powiedzieć najprościej – zapisem drogi: kilku lat, w ciągu których następowały pełne dni i pełne noce: spotkania, rozmowy, lektury, spacery i przesiadywania, sny, majaki, koszmary, wizje, rozmowy ze zmarłymi, słowem – cały splot widzialnego i niewidzialnego, który próbujemy rozeznać, z którym próbujemy się oswoić i, wreszcie, zabliźnić. Ale droga ta nie jest zapisywana in extenso, jak zwykli to czynić „modni” i „głośni” dzisiaj pisarze, którzy w kordonach zdań zamykają każdą błahostkę, jaka staje się ich udziałem (ach, jakże nieznośny jest ekshibicjonizm niektórych współczesnych diarystów-blogerów i stojąca za nim pewność, że każde odsłonięcie codzienności, w której znalazł się pisarz-idol będzie przez czytelników-wyznawców z lubością podchwytywane), nie, zdania pomieszczone w Ręce piszącej, to zdania, które Kass okupił całym swoim jestestwem. Tak, jesteśmy w kuźni, gdzie wybija się formę możliwie doskonałą, czy w snycerni, gdzie żłobi się koryto, w którym słowo ma właściwie ułożyć się względem rzeczywistości, jaką próbuje poeta sprząc na powrót z odpowiednim wyrazem”. [„Twórczość”, 6/2022]

Na łamach „Nowych Książek” o „Szkliwie” Artura D. Liskowackiego

W recenzji autorstwa Jarosława Petrowicza zatytułowanej przewrotnie „Kto czyta, umiera wielokrotnie”, czytamy m.in.: „Nie możemy sobie z nią poradzić, ale nie możemy też jej pominąć. Musimy być jej posłuszni. Dlatego zajmuje ona ważne miejsce w poezji – od Kochanowskiego po Wojaczka, ale i dalej…”. I jeszcze: „W lirycznej tonacji Liskowackiego nie ma fałszu. Cały tom proponuję czytać jako poetycki diariusz z czasu pandemii. Treny i elegie zawarte w tym lirycznym raptularzu zbliżają się do granicy milczenia. Wiersze wymagają wielokrotnej lektury, gdyż pierwsza nie odkryje wielu ukrytych znaczeń. Na tym polega między innymi moc tej poezji”. Pięknie powiedziane!

We use cookies to personalise content and ads, to provide social media features and to analyse our traffic. We also share information about your use of our site with our social media, advertising and analytics partners. View more
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Polityka prywatności

Instytut Książki dba o poszanowanie prywatności osób korzystających z jego serwisów w domenie www.topos.com.pl. Dane, które zbieramy, są wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.

Jakie dane o Tobie zbieramy?

Dane zbierane automatycznie:
Gdy odwiedzasz naszą stronę internetową automatycznie zbierane są dane dotyczące Twojej wizyty, np. Twój adres IP, nazwa domeny, typ przeglądarki, typ systemu operacyjnego, miejscowość, w której mieszkasz, itp.

Dane zbierane, gdy kontaktujesz się z nami:
Gdy kontaktujesz się z nami za pomocą telefonu lub poczty e-mail, przekazujesz nam swoje dane osobowe, np. imię, nazwisko, adres e-mail, itp. Wszystkie dane zbieramy tylko i wyłącznie w celach kontaktowych. Nie przekazujemy ich stronom trzecim i nie przechowujemy dłużej niż to konieczne.

W jaki sposób wykorzystujemy Twoje dane?

W żadnym wypadku nie będziemy sprzedawali danych zebranych o Tobie podmiotom trzecim.
Dane zbierane automatycznie mogą być użyte do analizy zachowania użytkowników na naszej stronie internetowej, zbierania danych demograficznych o naszych użytkownikach lub do personalizacji zawartości naszych stron internetowych. Dane te są zbierane automatycznie.

Dane zbierane w trakcie korespondencji pomiędzy Tobą a naszym serwisem będą wykorzystane wyłącznie w celu odpowiedzi na Twoje zapytanie.

W przypadku kontroli Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Twoje dane mogą zostać udostępnione pracownikom Biura GIODO zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych.

Wykorzystanie ciasteczek („cookies”)

Nasza strona internetowa wykorzystuje ciasteczka, które służą m.in. identyfikacji Twojej przeglądarki podczas korzystania z naszej witryny, abyśmy wiedzieli, jaką stronę Ci wyświetlić. Ciasteczka pomagają nam dostosować naszą ofertę do odpowiednich odbiorców i sprawdzić skuteczność docierania publikowanych informacji do określonej grupy użytkowników. Ciasteczka nie zawierają żadnych danych osobowych.

Większość używanych przeglądarek, zarówno na komputerach, jak i smartfonach czy innych urządzeniach, domyślnie akceptuje pliki „cookies”. Gdy zechcesz zmienić domyślne ustawienia, możesz to zrobić w przeglądarce. W przypadku problemów z ustawieniem zmian należy skorzystać z opcji „Pomoc” w menu używanej przeglądarki.

Wiele plików „cookies” pozwala na wygodniejsze i efektywniejsze korzystanie z serwisu. Wyłączenie ich może spowodować nieprawidłowe wyświetlanie się treści serwisu w przeglądarce.

Zmiany naszej Polityki prywatności

Zastrzegamy sobie prawo do zmiany niniejszej Polityki prywatności poprzez opublikowanie nowej Polityki prywatności na tej stronie.
W razie pytań dotyczących ochrony prywatności prosimy o kontakt, nasze dane kontaktowe podane są na stronie internetowej.

W zakresie nieuregulowanym niniejszą Polityką prywatności obowiązują przepisy z zakresu ochrony danych osobowych RODO.

Save settings
Cookies settings
Skip to content