Ireneusz Staroń, Ze światła empatii do światła wiersza
Światło wiersza. Rzecz o twórczości Wojciecha Kassa autorstwa Adriana Glenia to lekturowy szkicownik kogoś, kto pragnie przełożyć czyjeś wierszowe na własne krytyczne. To świadectwo empatii i sympatii dla wierszowego słowa, które to stają się drogą do historii poezji.
Światło wiersza… to pierwsza książka monograficzna poświęcona twórczości Kassa. Nie oznacza to jednak, że dzieło poety, eseisty, krytyka, animatora życia literackiego, jurora konkursów poetyckich, sekretarza Nagrody Orfeusz i dyrektora Muzeum Gałczyńskiego w Praniu jest słabo obecne w refleksji badawczej nad współczesnym wierszopisaniem. Przeciwnie. O liryce, poematach i eseistyce Wojciecha Kassa pisało wielu i wiele. Autor Gwiazdy Głóg należy do grona tych poetów, których monografia funkcjonuje od dawna w postaci rozproszonej w czasopismach i zbiorach szkiców. Głos Glenia też ze szkiców wyrasta i bardziej niż wieloaspektową monografią jest przyczynkiem monograficznym, lecz na tle dotychczasowej recepcji Kassowego pisania to głos prekursorski. Ważny w dwójnasób, bo na łamach jednej książki spotykają się tutaj badacz z antologistą. Blisko dwie trzecie Światła wiersza… stanowi obszerny wybór wierszy Kassa, do którego dodano także fragmenty z jego eseistycznego dziennika Ręka pisząca.
O czym, o kim, jak wykłada Gleń? Najprościej i najtrudniej powiedzieć: o świetle i o wierszu. O metafizyce u Kassa, o byciu w jego poezji, o ontologii i jej (nie)wysławialności, o świetle przede wszystkim, o jego metaforze i o jego dosłowności. Bo Kass – zdaniem Jarosława Ławskiego – jest iluministą, a więc tym, kto światłem wiersza doświetla, wyświetla byt, aby stał się on głębiej, abyśmy głębiej spróbowali go zrozumieć. Interesują zatem Glenia pytania pierwsze u Kassa, dlatego uprzedza na samym wstępie, że wielu innych wątków nie podejmie. Nie znajdziemy tu więc refleksji np. nad erotyką i gorzkim, satyrycznym nurtem tej twórczości. Powiedzmy jeszcze o metodzie. Autor pisze o niej następująco:
Stopniowa lektura, zataczanie kręgów wokół obsesyjnie nawracających motywów (czemu najlepiej służy strategia szkicu), ponawianie w sobie językowego gestu poety, prowadzić ma zarówno do jego asymilacji, od-tworzenia, prze-życia w doświadczeniu krytycznym, jak i do zbudowania tematycznej struktury dzieła (s. 29–30).
Za Georgesem Pouletem i Charlesem Du Bosem postuluje zatem głębokie wczuwanie się w wiersz, uczynienie z siebie „naczynia dla życia innej osoby”.
Szkice Glenia stanowią kolejny przyczynek historyczno- i krytycznoliteracki do całościowej monografii twórczości Wojciecha Kassa. Po obszernym autorskim wyborze Kamyk metafizyczny. Wiersze i poematy z lat 1996–2021, wydanym w piwowskiej Serii z emblematem (2021), z posłowiem pióra Ławskiego, to drugie w ostatnich latach tak ważne świadectwo recepcji poezji liryka z Prania. Przyczynek monograficzny z obszerną antologią oraz utwory prawie zebrane opublikowane w już kanonicznej edycji PIW-u w pewnym stopniu podsumowują blisko czterdziestoletnią drogę twórczą Kassa. Prawie tyle lat minęło bowiem od jego czasopiśmienniczego debiutu w 1984 roku na łamach „Dziennika Bałtyckiego”. Już choćby ta informacja świadczy o tym, że spisana przez krytyków towarzyszących formacji „brulionu” tak zwana historia literatury polskiej po roku 1989 jest niepełna. Oto bowiem jeden z najważniejszych poetów roczników 60. objawia się w połowie dziewiątej dekady XX wieku nie na łamach krakowskiego mówionego „NaGłosu”, czy też już w drukowanym warszawsko-krakowskim „brulionie”, lecz w Gdańsku. Nie oznacza to, że z dzisiejszej perspektywy należałoby deprecjonować rolę kontrkulturowego nieregularnika Roberta Tekielego na przełomie lat 80. i 90., lecz raczej to, że po trzech dekadach w świadomości czytelniczej obok „brulionu” powinien pojawić się równie obszerny, a nawet większy rozdział poświęcony tym poetom roczników 60. (i nie tylko), których nie tylko Julian Kornhauser zalicza do „linii Karaska”, wymieniając wśród nich oprócz Kassa m. in. Jarosława Mikołajewskiego, Stanisława Dłuskiego, Krzysztofa Kuczkowskiego czy Marzannę Bogumiłę Kielar. Gleń, jako badacz i wydawca Kornhausera, oczywiście przytacza jego opinię na temat białych plam w książkach dotyczących poezji lat 90. pióra Karola Maliszewskiego, Przemysława Czaplińskiego i Piotra Śliwińskiego. Znamienne, że dziś o zdanie autora Kamyka i cienia upomina się badacz o ponad dekadę młodszy od głośnych brulionitów i ich krytyków towarzyszących, którzy na długie dekady ustanowili model myślenia o literaturze III RP, przynajmniej w jej wydaniu akademickim. Ja sam o poezji Wojciecha Kassa usłyszałem dopiero wówczas, gdy na studiach polonistycznych kurs literatury polskiej po roku 1989 miałem już dawno za sobą. A przecież ten niepełny obraz: Nowa Fala, roczniki 50., „brulion”, to wizja kanoniczna na naszych wiodących fakultetach polonistycznych. Wizja uzupełniana oczywiście lekcjami ze Starych Mistrzów piszących w dziesiątej dekadzie XX wieku, z neoawangardy Andrzeja Sosnowskiego, czy też składni odzwierciedlającej egzystencję Piotra Sommera. To zagadnienia nie do pominięcia w wykładzie o poezji po roku 1989. Ale nie do pominięcia jest także rola twórców skupionych wokół dwumiesięcznika „Topos”, pisma o niewątpliwie największej roli środowiskotwórczej w naszej najnowszej historii literatury, największej, bo trwającej dłużej niż „brulion” czy „Kresy” (choć nie o chronologię, a o rangę artystycznych głosów chodzi!).
Pozwalam sobie na tę dłuższą dygresję jedynie dlatego, że jest ona nieodzowna dla zrozumienia rangi każdej kolejne monografii, tudzież zbioru szkiców poświęconych tym autorom roczników 60., którym daleko było do środowiska „brulionu”. Światło wiersza… Adriana Glenia to zatem nie tylko ważne świadectwo recepcji liryki Wojciecha Kassa, lecz także istotny wkład włożony do katalogu biblioteki przyszłego podręcznika literatury polskiej po roku 1989. Tadeusz Drewnowski swój podręcznik na temat naszej literatury lat 1944–1989 zatytułował Próba scalenia. Chodziło w ogólności o połączenie obiegu emigracyjnego z krajowym w jednym wykładzie. Inne są dziś realia, ale podobnej próby scalenia wymaga wizja literatury ostatnich trzech dekad. Ranga poezji Wojciecha Kassa jasno pokazuje, że jej miejsce w najnowszym kanonie jest niezbędne, a krytycy jej towarzyszący sprzyjają nie tylko czytelniczej empatii i uważności, lecz także tę rangę utwierdzają. Światło wiersza… to zatem zapis ważnego spotkania, dialogu poetów, który umacnia wielogłos. A do niego wszyscy jesteśmy zaproszeni. Bo wiersz to światło, a światło to wiersz.