Zbigniew Chojnowski
Być widzialnym
Choć wiersze Krzysztofa Kuczkowskiego czytałem przed trzydziestoma latami i nie kojarzyłem ich z obiektywnych powodów z Sopotem, to jednak dopiero jego późniejsza twórczość, jego poezje z okresu sopockiego zwróciły moją baczną uwagę. Sam poeta nazwał, przynajmniej niektóre swoje utwory, „wierszami duchowymi”. Z nich ułożony jest tomik Kładkai, która symbolizuje przejście samego siebie zgodnie z myślą, że największą przeszkodą w spełnieniu swego losu jest każdy sam dla siebie. Powiem ostrożnie: twórczość autora m.in. Trawy na dachu (1992), Widoku z dachu (1994), Nieba w grudniu (1997), Tlenu (2003), Dajemy się jak dzieci prowadzić nicości (2007), Wierszy [masowych] i innych (2010), jest liryką mistycyzującą. Próba osiągnięcia spotkania z Bogiem w osobistym doświadczeniu jest tu naturalnym i powszechnym prawem, co najbardziej zaznacza się w gnomicznych, kilkunastowersowych, przypowieściowych rozbłyskach i relacjach z obserwacji, jak tu:
Przekwitła lipa ciemny błękit wieczoru
wypływa spomiędzy liści dialekt jaskółek
i odległe szczekanie psa z rybackiej przystani
jakie szczęście – nie potrzebuję słownika
(***, Przekwitła lipa, s. 60)
Artystyczno–poetycka droga postępowania Krzysztofa Kuczkowskiego jest podobna do tej, która obrał jego o dziesięć lat młodszy brat Sławomir. Jako człowiek teatru, rozumianego jako miejsce pracy nad duchowością wyznał:
„Kłaść nacisk na własny wzrost duchowy i uzupełnianie formacji intelektualnej – to jest podstawowa robota. Na marginesie tego budować to, co nazywamy dzisiaj Teatrem Wizji. Przeakcentowanie polega na tym, że to pierwsze jest istotniejsze i warunkuje drugie. To również moja odpowiedź na konflikt pokory wobec kreacji, który odczuwam dość dotkliwie”ii.
Sławomir Kuczkowski powiedział też inne zdanie, które znakomicie przylega do poszukiwań Krzysztofa: „Zawsze uważałem, że sztuka winna pełnić rolę służebną wobec życia duchowego”iii.
W swojej poezji Kuczkowski zdaje się wciąż mówić „nie wiem”. Przechodzi od jednego „nie wiem” do drugiego. Bliższe jest mu postępowanie mistyka niż teologa. Jego wiersze po brzegi wypełnia świadomość niewiedzy, która symbolizuje zarówno wielość form ludzkiej niedoskonałości, jak i pokorę, którą pielęgnuje i która umożliwia przeistoczyć miłość własną w miłość prawdziwą. Niewiedza jest błogosławiona, bo pozwala uprzytomnić sobie realną, czyli znikomą, zmierzającą do zera znikomość osobistego istnienia. Wiedza o niewiedzy otwiera człowieka na wiarę w Boga, która nie daje ani pewności, ani niepewności. Wiara jest „otwartą raną”, „ciszą stamtąd”, Słowem „wędrującym z wysokości”, „doświadczeniem Słowa”. A nade wszystko tym stanem wewnętrznym, który nie pozwala człowiekowi prowadzić się nicości na manowce strachu, bezsensu, hedonizmu, żądzy wyrządzania krzywdy.
Można spojrzeć na poezje Kuczkowskiego jak na opowieść o wydobywaniu się z własnej wewnętrznej „ciemności”. Może dlatego, że:
podobno ci którzy serca napełniają
ciemnością dla Boga stają się niewidzialni
(fragm. wiersza Tygrys)
Poetyckość w tej twórczości bierze się z pragnienia dawania świadectwa swoim epifaniom, duchowo namacalnym odkryciom „drugiej przestrzeni”, prawdziwych i zbawczych energii życia. Dokonuje się to np. w dzielnicy Dolny Sopot, gdzie pojawia się
ta pewność, że żyjemy w otwartej ranie, która nie może się
zasklepić, w samym środku źródła, które nie może wyschnąć
w ciszy, która nie może siebie usłyszeć i unicestwić.
W wiecznym pulsującym teraz, które jest jak Nic.
(fragm. wiersza Mowność)
Czytanie topograficzne wiersza czyni go wiarygodniejszym. Chodzi jednak o coś więcej niż o tekstowe uwierzytelnienie. Mowa poetycka pochwytuje to, co istnieje sprzecznie, np. jest „pełna sprzeczności / miłość stworzeń” (Wiersz bardzo liryczny). Język poetycki z istoty swego przeznaczenia ryzykownie podąża za tym, co nielogiczne, np. łowi zjawiska występujące wbrew prawom fizyki, jak we Fragmentach z życia i miłości, w których czytamy:
(…) migotliwe znaki na
powierzchni stawu nie kłamią
Ogień goreje w wodzie i nie gaśnie
Poezja nie schlebia przyzwyczajeniom i rutynie codzienności.
Poeta nie musi wyjeżdżać daleko od miejsca zamieszkania, aby doświadczyć „egzotyki” świata duchowego. Próg, za którym osoba odnajduje inne wymiaru bytu, znajduje się wszędzie. Każdy może go przestąpić i przestępuje, tylko że często o tym nie wie. „Czucie i wiara” żniwiarzy, o których opowiada wiersz Cisza stamtąd, jest bezdyskusyjna, a to, że nie łączy się u nich z potrzebą ekspresji, uświadomienia na miarę oczekiwań subtelnych w swej abstrakcyjności intelektualistów, nie ma żadnego znaczenia. To, czego spontanicznie doświadczyli żniwiarze, ich medytacja bez krzty teatralności, sprawi, że będzie „rosła w nich / cisza stamtąd”v.
Poeta nie podąża utartymi drogami, otwiera się na niespodziankę, bo Ten Który Jest uobecnia się zaskakująco, choć znajduje się zawsze „głębiej / bliżej” niż się nam wydaje (Głębiej. Bliżej). Odczucie przez osobę Obecnego Wszędzie scala i wzmacnia ją, daje szansę być tym, kim i czym ona jest. Diagnozy stawiane cywilizacji wskazują na to, że wywołane przez nią procesy zaburzają ludzką psychikę, degenerują duchowość, „gorączkowo rozregulowują nieśmiertelność”, jak to się dzieje na cmentarzu komunalnym przy ulicy Jacka Malczewskiego w Sopocie (z wiersza rozpoczynającego się słowami „Kwatery wysadzone cyprysami”). Historiozoficznie i przez biblijne toposy przedstawia się współczesny świat w małym traktacie liryczno-biblijnym Tygrys. Cywilizowana większość zdaje się wierzyć, że „cierpienie jest kłamstwem”, że każdy osobnik powinien zostać dla siebie swoim bogiem, a jednocześnie śmiertelnym przeciwnikiem własnego życia. Dodać można, że za naszych czasów „fałszywi / prorocy mnożą się jak króliki” (Wierszyk o końcu świata). A mimo to nie ustaje wiara podmiotu wierzącego, że „miłość będzie wszystkim / we wszystkich”, czyli że wszyscy będą zbawieni (Tygrys). Kuczkowski nie apoteozuje poezji, bo „nie o wiersze chodzi / ale o zbawienie”vi, a przy tym o jeszcze kilka drobiazgów najważniejszych. Aby „zapuszczać korzenie // na wysokości” (z wiersza rozpoczynającego się od słów „Odejdźmy na pustkowie”), aby przedzierać się przez noc ku światłu, aby wyzbyć się grzechów, umknąć biblijnemu Lewiatanowi, aby widzieć przyrodę i jej żywioły jako powiadomienia o Tajemnicy.
Wiele w wierszach Kuczkowskiego (z dużą intensywnością w najobszerniejszym rozdziale/zestawie Wędrujące z wysokości) dyskretnych ech i aktualizacji motywów Starego i Nowego Testamentu (autor nie podrabia stylu biblijnego, lecz mówiąc Biblią, używa własnego języka poetyckiego). W świecie Kuczkowskiego „ziemia obraca się wokół Słowa” (z wiersza od słów „falowanie ziemi”, s. 71). Pismo św. jest tu studnią prawd żywych, jak w znakomitej Próbie przepowiedni. Cytat z Ewangelii św. Łukasza (Łk 21,9): „nie zaraz nastąpi koniec”, inspiruje do rekonstrukcji modelu losu człowieka sprawiedliwego, który ziszcza się na ziemskim padole w opresji, w ciągłym wystawianiu na próbę, w niemożności odniesienia pełnego zwycięstwa, bo takie należy (być może) do oczekiwań szatańskich, a nie anielskich. Cokolwiek się stanie, istota dogłębnie ludzka nie będzie wiedziała do końca, czy to, czego doświadcza i doznaje, co poczytuje za własną krzywdę, jest jej pogrzebem czy radością, klęską czy triumfem (Próba przepowiedni). W zakończeniu wiersza Anioł Jeffa Buckley’a dwuznaczność ta jest ściślej powiązana:
miłość nie jest marszem
zwycięstwa, ale niekończącym się
szeregiem klęsk, po których
– wciąż wyżej i wyżej – wspina się
twoje alleluja
Dążenie Kuczkowskiego do zdobycia się na odwagę, aby całkowicie, bezgranicznie zaufać Bogu wciąż trwa.
[Zbigniew Chojnowski, Prowincjusze, tubylcy i bywalcy, Naukowy Projekt Wydawniczy – seria Przełomy / Pogranicza, Studia Literackie LIV, Katedra badań Filologicznych „Wschód – Zachód” Wydział Filologiczny Uniwersytetu w Białymstoku, Wydawnictwo PRYMAT, Mariusz Śliwowski, Białystok 2024]