soczyste wersety
idąc naszym tropem można dojść do emirskiej alhambry
gdzie karmin spowija noc dzień miłość i nienawiść
spocone cienie andaluzyjskich koni wciąż pędzą na oślep
jak maurowie którzy nigdy nie odeszli stąd na zawsze
nie spłoszmy pamięci o smaku i zapachu pomarańczy
dojrzałe w słońcu wpadały w kołyszące się łódeczki dłoni
słodkie jak skóra opalonych dziewcząt grenady
odgarniających z oczu kosmyki kruczoczarnych loków
zasypiamy pod niebem pełnym westchnień
pomiędzy snami o wierności i uczciwości
warczymy wygryzając grzechy i odmawiając zaklęcia
nigdy nie będziemy tacy sami choć ja jestem tobą a ty mną
moja sierść lśni a ty otrząsasz szron i kładziesz głowę na moich udach
a mówili że dwa tygrysy nie mogą mieszkać w jednej klatce
„Umarł bóg, niech żyje Bóg!”
Wy, święci jak Borgia, na rozkładówce świata
złotouste potwory, uświęcone a priori
jęzorami ognia pieściliście te, co wiedziały za dużo
ich krągłe biodra i piersi obracały się w popiół
warzoną krwią spisywały nową ewangelię
Wy, święci jak Borgia, na rozkładówce świata
maszerując do nieba po tęczowym moście
w skromności złota pogańskiego mitu
niesiecie na barkach krzyże waszych ramion
bez Boga, bo go zgubiliście po drodze
wiersz co sieje słowa by je upleść w dłonie
chciałabym abyś napisał o mnie wiersz
na korze sykomory najpiękniejszy z pięknych
naznaczony bliznami nieustannie walczący o oddech
kołysałby się w tańcu niczym trzcina na wietrze
nagi i cierpliwy zatopiony w tobie do końca
byłby szklany jak kielich z którego gasisz pragnienie
napełniałabym sobą gliniane dzbany i wazy
mogłabym być w nim studnią sanktuarium ciepłą ziemią jaskinią
miododajnym źródłem mięsożernym kwiatem owocem
pokruszonym wszechświatem roztańczonym ogniem i skałą
firmamentem oddechów monolitem czasu echem
zwierzęciem które przybiega by ukoić samotność
wielkim wozem wiszącym pod rtęciowym sklepieniem
mogłabym być ciałem jaźnią umysłem przepowiednią iluzją
napisz mnie teraz pięknie i nie żałuj zadrapań
pisz pomiędzy wersami niech się splotą nam dłonie
w nich wyrosną stokrotki
głóg zakwitnie czerwienią
napisz mnie teraz pięknie na wilgotnym piasku
naznaczoną bliznami już bez końca walczącą o przypływ