Bianka Kunicka-Chudzikowska, soczyste wersety, „Umarł bóg, niech żyje Bóg!”, wiersz co sieje słowa by je upleść w dłonie
soczyste wersety idąc naszym tropem można dojść do emirskiej alhambry gdzie karmin spowija noc dzień miłość i nienawiść spocone cienie andaluzyjskich koni wciąż pędzą na oślep jak maurowie którzy nigdy nie odeszli stąd na zawsze nie spłoszmy pamięci o smaku i zapachu pomarańczy dojrzałe w słońcu wpadały w kołyszące się łódeczki dłoni słodkie jak skóra opalonych dziewcząt grenady odgarniających z oczu kosmyki kruczoczarnych loków zasypiamy pod niebem pełnym westchnień pomiędzy snami o wierności i uczciwości warczymy wygryzając grzechy i odmawiając zaklęcia nigdy nie będziemy tacy sami choć ja jestem tobą a ty mną moja sierść lśni a ty otrząsasz szron i kładziesz głowę na moich udach a mówili że dwa tygrysy nie mogą mieszkać w jednej klatce „Umarł bóg, niech żyje Bóg!” Wy, święci jak Borgia, na rozkładówce świata złotouste potwory, uświęcone a priori jęzorami ognia pieściliście te, co wiedziały za dużo ich krągłe biodra i piersi obracały się w popiół warzoną krwią spisywały nową ewangelię Wy, święci jak Borgia, na rozkładówce świata maszerując do nieba po tęczowym moście w skromności złota pogańskiego mitu niesiecie na barkach krzyże waszych ramion bez Boga, bo go zgubiliście po drodze wiersz co sieje słowa by je upleść w dłonie chciałabym abyś napisał o mnie wiersz na korze sykomory najpiękniejszy z pięknych naznaczony bliznami nieustannie walczący o oddech kołysałby się w tańcu niczym trzcina na wietrze nagi i cierpliwy zatopiony w tobie do końca byłby szklany jak kielich z którego gasisz pragnienie napełniałabym sobą gliniane dzbany i wazy mogłabym być w nim studnią sanktuarium ciepłą ziemią jaskinią miododajnym źródłem mięsożernym kwiatem owocem pokruszonym wszechświatem roztańczonym ogniem i skałą firmamentem oddechów monolitem czasu echem zwierzęciem które przybiega by ukoić samotność wielkim wozem wiszącym pod rtęciowym sklepieniem mogłabym być ciałem jaźnią umysłem przepowiednią iluzją napisz mnie teraz pięknie i nie żałuj zadrapań pisz pomiędzy wersami niech się splotą nam dłonie w nich wyrosną stokrotki głóg zakwitnie czerwienią napisz mnie teraz pięknie na wilgotnym piasku naznaczoną bliznami już bez końca walczącą o przypływ
Paulina Subocz-Białek, ***Czym były te pionowe linie brzegu
Czym były te pionowe linie brzegu Wystukiwaniem liter pojedynczych Fraz Cienia cieniem myślałam że słowa słowa słowa? Unosiły się na fali we wgłębieniu wokół kąta ust Żłobiły tunele solne doliny Igrały z tym co było do zrobienia słowem słowem słowem Jeśli do tego czasu wzejdzie słońce nie. Zdążę nic powiedzieć Poczekaj. Stop. A gdyby tak nakręcić to wszystko jeszcze raz> Słone tunele doliny wokół ust unosiły się na fali słowa… Czy tak? Nie wiem czy to po raz pierwszy raz już wyżłobione nie wyżłobi A wokół ust słowa. Słowa słowa. Tak. [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, Ta historia dzieje się na nowo
Dobrze więc Wejdź. Ale do końca. Niech się wypełni To, samo Jeśli Brzemienna w skutki decyzja Rozwiąże nasze nieszczęścia W jednym Akcie Tak często o tym myślę. Tylko Tylko tylko tylko Z tylko jestem I opadam w pajęczynę więź Lepiej łatwiej Niż przypuszczałam Opadam. (czy wiesz że ja w tej Chwili jestem Tylko) doskonałe tu Jedyne Teraz [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, Pan jest Spotkanie
Dlaczego mnie bijesz? Najprostsze zadajesz pytanie Przyjacielu, po co przyszedłeś? Bóg pytający my sami już nie pytamy o nic [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, ***Słyszę każdy krok twojej skrzypiącej podłogi
Słyszę każdy krok twojej skrzypiącej podłogi Jak się pamięta dźwięki? Leżę sama Najpierw obraz Naprawdę nie wiem dlaczego to Tak mocno Wyraźnie I ciemność Na odległym suficie cienie kroki Czekam Układam wygodniej głowę na pofalowanych Włosach deskach podłogi Włosy Muszę czekać Nie wolno mi podglądać jak odkrywasz Swoją twarz Zamykam oczy zamykam zamykam Słucham Jest noc już tylko Dwie Bez konkurencji i oprawy Bez okularów [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, Jest
Czerni się światło W poranku Rzęs Od słowa do słowa Nazywaniem Jestem Jesteś Czerwone światło nieba Śnieg Ty w mroku Kołyszesz wiązkę snu By nie zapomnieć zapomnieć już [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, ***Wiersz
Wiersz Gdy się go widzi Wydaje się pyłkiem mikrodrobiną nie przestaje być Wiersz Co zmieści w tej cząsteczce Jak ziarenko czasu Chmurne światło Biel i złoto [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, bez końca
ktoś gra na ulicy słychać flet mariaż huku i kadzidła pieśń z góry zrzucono poduszkę pierz rozsypuje się teraz widać w powietrzu wolne drobiny puch zastanawia się czy wyjść gdzie wyjść dokąd wpatruje się w witrynę ciemniejącej kawiarni zrzuca małą srebrną łyżeczkę naumyślnie przygniata ją butem nie chce być podniesiona tak po prostu jak łyżeczka trzyma mocno but przylega do podłoża wystarczy siętylko schylić w jednej chwili przez witrynę kratę szybę kamień ktoś wybija srebrna łyżeczka rozdrobniony gruz kolorowe szkiełka [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, (I) Mam 12 lat
Mam 12 lat Mam sto lat Nie wiem ile Mam lat Trafiam w jeden punkt i teraz Taka. W jakim wieku jesteśmy Bo jesteśmy obie Dopóki się nie dowiem Ile Mam Będziemy w tym samym Wieku Ale ona nie umie mówić Mieli w ustkach drogi mleczne literki Ząbki Albo nieząbki nieliterki niesłowa niemowa Nie mam cierpliwości Ona ma w garstce popiołu Strach [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, quadragesimae
Wpatruję się w śmierć po Drodze spojrzenia. Upada Bóg leży Uparcie w złoconej ramie prowizorycznej świątyni na obrzeżach starego miasta Twarzą do ziemi. [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, Czerwone trzewiki
Czerwone buciki nie dają się zdjąć i trzeba w nich tańczyć Tańczyć, tańczyć, tańczyć! aż do Cmentarza aż do wewnątrz Tańczcie! Czerwone trzewiki za późno na zdjęcie bucików coraz mniej życia mniej ja zjawieje jednak śmierci nie ma jest taniec obsesja chroniczny taniec czerwonych bucików szarzeją farby błota To najtrudniejszy moment trzeba odrąbać czerwone buciki trzewiki razem z nogami Innej drogi nie ma [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek , ***Zapomniałam, że istnieje
Zapomniałam, że istnieje Świat wokół i jestem taka nim zdziwiona Że ziemia kręci się, że wiatr wieje, że ktoś że jakieś liście gdzieś Zdziwiłam się, że świat jest gdzieś coś jest. mnie nie ma. [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, ***Ostatni lot Filomeli
Ostatni lot Filomeli gaśnie noc słychać pojedyncze skrzypnięcia szelest mrówek z firmamentu nieba haftowane zasłony zdjęłaś ślady znaki przeszłość już minęła już nic ciszej ciszej [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]
Paulina Subocz-Białek, Póntos
już wtedy na otwartym morzu wykazałam się hartem ducha choć to dopiero Świat sprawdził co leży u jego źródła Bo każdy wie, że moc w słabości, ale Wypłowiały materac na którym dryfowało dziecko pozbawione strachu To jedynie znak, symptom, zwiastun powiedziałaś mi to swoją Doskonałą Obecnością w odwadze mieści się strach I to jego ramy otwierają na przestrzeń [Ostatni lot Filomeli, Kraków 2022, T. 208]