Ja też nie rozumiem
śnieg zasypał martwe kurczaki
nieuprzątnięte podwórze na farmie w Montrealu
w środku przycupniętej obok izby duszący zapach
oleju; przypalił się i skleił ze starą patelnią
nie rozumiem, mówisz
ale czego kochanie? ja też nie rozumiem tego wiersza
to zwykły obrazek, spodobał mi się, jak sobie to wyobraziłem
to wszystko
czujesz, jak jest zimno? w naszym bloku sterczącym na brzydkim osiedlu
listopad i czas stwierdził, że przestanie się ruszać
ludzie o zmęczonych twarzach mijają się na chodnikach, psy próbują szczekać
nadaremno
położyłem zeszyt na twoich nagich piersiach i przeczytałem mój wiersz
nadal nie rozumiem, mówisz, nie wiem, o co ci chodzi
kochajmy się, proszę, jesteśmy młodzi i czas się kochać
poprawiasz się na poduszce, niedosuszone mokre włosy łaskoczą mnie w nos
tęsknię za inną, nie powiem ci
nie napiszę o tym, ale jestem gdzie indziej
jestem kilka lat wstecz z inną kobietą i w innych emocjach
nasza miłość to potargany liść klombu
wypluty w błoto przez jesień
Momenty
to są te chwile pachnące jak obite jabłka
jak trawa w lato, która łaskocze w skórę
chwile przebrane w zimę polaną białym, klejącym śniegiem
chwile brzmiące świerszczami w bezsenne noce
jesienne dni bez czasu, stojące w miejscu jak autobusy w korku
chwile nabrzmiałe od namiętności i podniecenia, pierwszych razów
wiosennego wiatru, chmur rozsypanych na niebie w deszczowe popołudnia
momenty, kiedy Ona leży obok i gładzę ją po policzku
odeszła, ale każdy ma teraz jej oczy
momenty, kiedy gwiazdy wiszą nade mną, chociaż zaraz spadną
rozświetlą wszystkie stawy, jeziora, rzeki, morza i oceany
momenty biegania po krzywych chodnikach na osiedlu
pocałunków, seksu, miłych słówek
momenty, które chichoczą niewinnie jak dzieci
potykają się o siebie w mojej głowie
momenty, kiedy nauczyłem się pływać i pierwszy raz poczułem,
że woda mnie kocha
życie też kocha, ale czasem wstydzi się czułości