Z JADWIGĄ NOWAK, AUTORKĄ TOMU DOMY I OGRODY, ROZMAWIA KRZYSZTOF KUCZKOWSKI
– Przez wiele lat kojarzona byłaś z prozą, a od jakiegoś czasu, zresztą niezbyt odległego, zdecydowanie weszłaś w świat poezji i radzisz sobie w nim świetnie. Jako autorka wierszy debiutowałaś w 1983 roku na łamach tygodnika pracy twórczej Radar, ale Twój pierwszy tom wierszy pod tytułem Człowiek hałaśliwy ukazał się w serii Biblioteka Toposu dopiero w 2021 roku, a więc prawie czterdzieści lat później. Jak meandrowało to Twoje pisarstwo i jak na te koleje losu patrzysz z perspektywy kilkudziesięciu lat pracy twórczej?
– Moja dorosłość zaczęła się od spostrzeżenia, że zmiany, które zachodzą wokół mnie, te społeczne, te polityczne – o tych zmianach mówi się, że była to transformacja ustrojowa – a więc akurat moja dorosłość, która przypadła na wczesne lata 80., zaczęła się od spostrzeżenia, że te zmiany niczego nie zmieniają, że to rodzaj sztucznej mgły rozpylonej nad teatralną sceną, a w istotnej dla mnie sferze języka – to rodzaj opowieści ledwie nadpisanej nad istniejącą rzeczywistością i właściwie w stanie zupełnie surowym podanej do wierzenia. W tej mgle i na wiarę przyjmowanych słowach wiele rzeczy i spraw ukazywało się jakby w nowym kształcie, wiele łudziło zmysły prowizoryczną prawdą swojego istnienia, ale pod spodem tego wszystkiego w dalszym ciągu pulsowało – jakby powiedział autor Notatek z podziemia – „żywe życie”. Wtedy powstała moja pierwsza proza, powieść o znamiennym dla tych odczuć i przeżyć tytule: Ciężka skóra. Jej los w tym historycznym spektaklu transformacji był z góry przesądzony. Nagrodzona w konkursie wydawnictwa Czytelnik na debiut powieściowy, miała wdzięcznych czytelników jedynie w członkach jury i w Jerzym Giedroyciu, który nie mógł się nadziwić, że Czytelnik nie wydaje już wszystkich nagrodzonych przez siebie powieści. Zdziwienie i ciekawość zatrzymały mnie [śmiech] na czterdzieści lat przy żywym życiu, wychodzeniu z mgły i strefy niejasnej ku temu, co istnieje mimo niejasności i mgły.
Udało mi się w tej odpowiedzi ominąć meandry twardej polityki?
– Zrobiłaś to z dużym wdziękiem…
– Tak łatwo byłoby przecież odpoetyzować i zbanalizować obraz tych wszystkich lat stwierdzeniem, że przypadły one na czasy politycznej mistyfikacji – drapieżnego kapitalizmu w reaganowskim wydaniu. Zostańmy więc raczej przy poezji. W dwóch fuksem wydanych książkach – każda z nich ma osobną, trudną historię – dominuje poetycki klimat. Myślę, że zgodziłby się tu ze mną Baudelaire, i choć to nie paryski spleen, to na pewno jest w nich wiele melancholijnej, nastrojowej spowiedzi z wędrówki po ulicach i salonach Krakowa, z wypadów do ogrodów i lasów Bogorii. Zatem jedna niewydana debiutancka powieść, dwie konfesyjne rozpoetyzowane książki i w końcu Człowiek hałaśliwy. Średnia nie wygląda zbyt imponująco. Jedna książka na dziesięć lat. Cóż, chodzenie po redakcjach, listy do wydawnictw, pozostające, naturalnie bez odpowiedzi, wszystko to było marną konkurencją dla „żywego życia”, które i tak zawsze prowadziło mnie w stronę biblioteki i półek z książkami. Nie był to czas stracony. To utrzymywanie mnie w ciągłym, niemal dziecięcym, zdumieniu.