Furtianie Anny Piwkowskiej są tomem wierszy, w których toczy się rozmowa, najczęściej z tymi, którzy już umarli. To rodzaj dziadów, odprawianych codziennie, prywatnie, z miłości, nie zaś z obowiązku czy przyzwyczajenia. W tej rozmowie mówi się o rzeczach poważnych i błahych, jak w życiu. Wśród rozmówców są tylko najbliżsi, a więc rodzina, przyjaciele i ci wybrani, którzy przychodzą do nas z podziwianych książek, filmów i obrazów.
U Piwkowskiej są tylko ci, na których ona naprawdę czeka, których wypatruje, z którymi chce mówić, a czasami tylko słuchać. We współczesnym świecie, tak bardzo wsobnym, okręconym wokół pojedynczego ja, ta wielość głosów, ta doskonale dobrana orkiestra, jest czymś wyjątkowym, jakby pochodziła z lepszych czasów. Podobnie zresztą jak sam sposób pisania tych wierszy, z szacunkiem dla rymu i rytmu. To są wiersze do głośnej lektury i do cichego namysłu. To są wiersze, które jak tytułowi furtianie uchylają wiele drzwi i tym samym poszerzają nasz świat. U Piwkowskiej jest mit i cień wiary, ale jest też bolesna historia i tragiczne dzisiaj, to co nie pozwala nam spać spokojnie, co dzieje się tuż obok nas, w czym powinniśmy żywo uczestniczyć.
Umarli w tych wierszach istnieją na tych samych prawach, co żywi, można się z nimi nie zgadzać, można się w nich zakochać, można się przy nich uśmiechnąć. A na pewno warto sobie przypomnieć, kim byli i jak silnie odcisnęli się w nas samych, w jaki sposób zdecydowali o naszym życiu. Jest też u Piwkowskiej kilka miejsc wyróżnionych, tych blisko, za miedzą, i tych znajdujących się nieco dalej. A obok świat przyrody, czyli drzewa, kwiaty, psy i przede wszystkim ptaki.
Czytam wiersze Anny Piwkowskiej jakbym wertował atlas ornitologiczny zapisany wierszem, z obrazami szkicowanymi nie pędzlem, lecz słowem, jakby ktoś zachęcał mnie, abym popatrzył w niebo na kolorowe pióra moich skrzydlatych sąsiadów, posłuchał ich głosu, zrozumiał ich zwyczaje. W tym poetyckim ptasim gaju jest cudownie kolorowy zimorodek. Spogląda z okładki tego tomu, choć jego zarys da się wypatrzeć także w wierszach, nawet w tych, które bezpośrednio go nie dotyczą. Zimorodek stał się jakby filigranem tej poezji, znakiem rozpoznawczym wierszy Piwkowskiej. Jest też znakiem tych kilku dni szczęśliwych, pełnych ciepła i słońca, które w środku zimy zdarzają się na południu Europy. Dni zimorodka przywracają wiarę w rychłe nadejście wiosny, w dłuższy dzień, w tryumf pełnego światła. Myślę o tym, czytając wiersze Anny Piwkowskiej. Wybrani przez nią furtianie wiodą w lepszy świat. A ptaki towarzyszą mi w tej poetyckiej wyprawie. ₪