Jestem jak pelikan na pustyni,
Jak puszczyk pośród rumowisk.
Nie śpię, lecz czuwam
jak samotny wróbel na dachu.
Psalm 102, 7–8
1.
Świat w udręce. Nie jest to banalna udręka. Najkrócej powiedzieć można, że to udręka utraty SENSU, katastrofy w sferze aksjologicznej. Udręka bezsensu, który jak intruz zapanował w umysłach i sercach ludzi. Oto pożywka dla Diabła. Żyjemy w przestrzeni potwornej kakofonii. Jazgot, buczenie mediów jak milion rozwścieczonych trzmieli, jak szarańcza wyjadająca zawartość naszych umysłów. Groza. A w Azji planują podbój ludzkości. W Wielkiej Sali XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin. Snuje się czerwony dywan jak ocean i zdaje się pochłaniać wszystko, co jest na jego drodze. Wszystko idealnie dopracowane do przeprowadzenia Zagłady. W proporcjach. W jednostajnym smaku. Nawet w odmierzanych ze skrupulatnością zegarmistrza oklaskach. Tak, nadchodzi czas Smoka. To on przywróci SENS, nada mu zupełnie nową, do tej pory niespotykaną barwę. W popiół obróci przebrzmiałe wartości i usunie jałowe tęsknoty. Odbierze wolność i da inną – zrodzoną w czeluściach przedwiecznej przemocy i buntu wobec Stwórcy. Przyniesie prawo. Wdrukuje je w ludzką tkankę, a wolę przywiąże żelaznym łańcuchem algorytmu. Nie będzie miał litości dla nieposłusznych, och nie!
Dzisiaj Wszystkich Świętych. Za oknem w Bielsku tumany mgły, jakby w niej chcieli się rozpoznać miłośnicy Pana. Złożyli swoje życie w Jego ręce i nie zawiedli się. Ucztują w Królestwie Baranka. Cali we Krwi jak w najlepszym z możliwych pancerzu. Listki ciche, bo wiatru nie ma. I zieleń jeszcze nie dotknięta przymrozkiem. Wszystkich Świętych. Inflacja im nie przeszkadza i ścierwo kłamstwa pokotem leżące na drodze. Są niepodlegli nicości, jak kiedyś pisał jeden z poetów. Niepodlegli koniunkturze i cenom paliw kopalnych. Cali w jasności przekraczającej nieskończenie doczesną jasność, w dotyku Wieczności, w dźwiękach muzyki sfer. Czyści dzięki Słowu, co pochłonęło w nich ego i wzbudziło miłość do nieprzyjaciół. Tak prawi, że aż niewidzialni. Schowani w Łasce. Niedostrzegalni dla zła i przez nieprawych nierozpoznawalni, na marginesie tego świata, na jego opłotkach. Ostatni z ostatnich.
2.
Świat polityki toczy się swoim rytmem: od sensacji do sensacji; od wzbudzania strachu do potęgowania przerażenia; od skandalu do jeszcze większego skandalu… Ale nie ma w tym – przepraszam za dosłowność – żadnego pomysłu na szczęście człowieka. Zawsze chodzi o to samo: władzę i pieniądze. Od tysięcy lat. Nie inaczej było w starożytnym Egipcie, Babilonie, Grecji czy Rzymie. Wszystko w polityce kręciło się wokół dworu i władzy. Dzisiaj, przynajmniej w Europie, na ustach wszystkich jest wojna w Ukrainie. Oto wojna w tak jawny sposób grabieżcza, że trudno uwierzyć, iż XXI wiek dozwala na jej prowadzenie. Wojna nastawiona na zniszczenie w imię imperialnych dążeń ludzi opętanych chęcią dominacji nad innymi i w sposób bezwzględny wykorzystujących militarną przewagę i nuklearny szantaż do realizacji swoich zbrodniczych celów. I piszę o tych doskonale znanych sprawach nie dlatego, iżby nagle miało się coś zmienić w zdeprawowanych umysłach decydentów na Kremlu, lecz po to, aby na nowo podjąć temat moim zdaniem najistotniejszy. Św. Paweł napisze w swoim liście do gminy w Filippi, że „nasza ojczyzna jest w niebie”. Te słowa przywracają należytą perspektywę. Często zapominamy o tym, że jednym z największych fenomenów Chrześcijaństwa (będę je pisał z wielkiej litery) jest fakt, że „nie jest ono z tego świata” i „nie jest dla tego świata”. Inaczej to powiem: Chrześcijaństwo jest dla tego świata największym ciężarem, gdyż bez reszty świat ten przekracza, i właśnie to przekroczenie sprawia, że na Chrześcijan spadają wszelkiego rodzaju prześladowania. Chrześcijanin w istocie swojej jest wychylony ku wieczności; żyje tutaj i nie tutaj; trwa w materii i tę samą materię transcenduje. Nie jest człowiekiem z drżeniem klękającym przed nieuchronnością śmierci – raczej zmaga się z własną grzesznością i niedoskonałością, wyczekując miłosierdzia Pana i niebiańskiej nagrody polegającej na życiu w zażyłej bliskości ze swoim Mistrzem. W istocie swojej Chrześcijaństwo nie szuka miejsca w polityce, ekonomii, a nawet w życiu społecznym (wbrew temu, co niektórzy starają się nam sprzedać), bo po co, skoro wszystkie te dziedziny nie są (niestety!) zorientowane na Życie Wieczne. Zajmując „ostatnie miejsce”, nie czyni z tego faktu tragedii, lecz przyjmuje go jako naturalną konsekwencję zupełnie innej perspektywy: metafizycznej i aksjologicznej. Radość Chrześcijanina płynie z przekonania o własnej nieśmiertelności, będącej darem Boga. Piszę o tych doskonale znanych rzeczach w dobie postpandemicznego strachu, kiedy wkraczamy w erę „samouczących się” algorytmów, których zadaniem będzie przejęcie zupełnej kontroli nad ludźmi. Stąd też to właśnie Chrześcijanie ostatecznie będą największą przeszkodą w zbudowaniu „nowego wspaniałego świata”. Sama ich obecność stanie się bowiem jawnym policzkiem wobec inżynierów cyfrowej rzeczywistości, która przecież ma stanowić surogat tego, co w zamierzchłej przeszłości było domeną religijnych wierzeń. Celem cybernetycznego postępu jest usunięcie wszelkich religijnych tęsknot i uczynienie z człowieka ulepszonej formy cyberzwierzęcia. To iście Diabelski plan! Aby go zrealizować, należy dokonać dwóch fundamentalnych przełomów: 1. usunąć Chrześcijański kerygmat, najpierw z domeny publicznej, a potem także prywatnej; 2. zakazać sprawowania Eucharystii, jako życiodajnego misterium Chrześcijan. Po spełnieniu tych dwóch warunków droga do „wyzwolenia” człowieka z religijnych miazmatów stanie się otwarta. Nikt nie jest bardziej groźny dla demonów, jak człowiek żyjący w przestrzeni Łaski; człowiek wypełniony Duchem Świętym – przyjaciel Jezusa Zbawiciela. Można wręcz zaryzykować tezę, że tak długo, jak długo na świecie będzie choćby dwóch ludzi poddanych działaniu Ducha Świętego, nie będzie możliwe zwycięstwo Szatana. Św. Teresa powiedziała kiedyś, że „ja i Bóg stanowimy większość”. Chrześcijanie „nie są z tego świata” i nie są „dla tego świata”. Znajdują się na tym świecie właściwie tylko z jednego powodu – aby powtórzyć to, co zapisał św. Jan w swojej Ewangelii: „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał Życie Wieczne” (J 3,16). Fałszywą drogą dla wyznawców Jezusa jest całkowite angażowanie się w projekty, które same w sobie nie są zorientowane na Wieczność, lecz przyświeca im jedynie świecki i doczesny cel. Ostatecznie bowiem zawsze należy pytać o Zbawienie i w jego perspektywie dokonywać wyborów w doczesnej egzystencji. Nie zawsze jest to łatwe. Skoro jednak mamy Ducha Świętego – Parakleta, to On nas poprowadzi i uchroni od pułapek zastawionych przez Złego. Nie należy obawiać się męczeństwa Chrześcijan, które obecnie przybiera różne formy: od werbalnych inwektyw, przez naigrawanie się w mediach, szykany w pracy, łącznie z jej utratą za głoszenie kerygmatu o zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią, aż po przelanie krwi za wiarę w zbawcze obietnice. Męczeństwo jest poświadczeniem Prawdy i podaniem się Łasce. Męczeństwo jest dowodem, że jesteśmy gotowi poświęcić wiele, a nawet wszystko, aby zaświadczyć prawdzie o zbawczym dziele Chrystusa. Posiada to we współczesnym świecie kolosalne znaczenie! Przyznanie się do Chrystusa jest bowiem najważniejszym aktem wiary Chrześcijanina. O jego znaczeniu wypowiada się jednoznacznie sam Mistrz z Nazaretu: „Kto do Mnie się przyzna przed ludźmi”. To akt ogromnej odwagi, ale także głos kogoś, kto „nie jest z tego świata” i nigdy z niego nie był. Pseudo-chrześcijaństwo zawsze szuka kompromisów. Może się angażować w szczytne cele polityczne i inicjatywy społeczne; może być ekumeniczne i tolerancyjne; może kwestować na biednych i pochylać się nad bolączkami świata. Jednak nie jest Chrześcijaństwem, jeśli opuścił je Duch Pana. A Tego ostatniego nie da się oszukać. Jest Duchem Boga przenikającym umysły i zaglądającym w najbardziej ukryte tajniki ludzkiego serca. Wszędzie, gdzie czai się nieprawość – tam On nie spocznie. I tutaj upatruję jednej z największych tragedii współczesności, która polega na braku duchowego rozeznania; braku charyzmatu rozróżniania duchów.
Najpiękniejsze w Chrześcijaństwie jest to, że stanowi ono najczystszą formę przyjęcia przez stworzenie komunii ze swoim Stwórcą. Inaczej mówiąc: siła Chrześcijaństwa tkwi w totalnym zaufaniu, iż Bóg nie tylko nie skrzywdzi człowieka, ale dopuści go do przekraczającej wszelkie wyobrażenia KOMUNII Z SAMYM SOBĄ. To jest prawdziwy kosmos. To jest większe od wszystkich odkryć naukowych i wszelkiej potencjalnej zdolności artystycznej naszego gatunku.
[…] Więcej w numerze