* * *
latami szłam
przez góry i lasy
czasami nawet we śnie
przemierzałam drogi
i teraz jestem
onieśmielona stoję
w pałacowym pokoju Mauritshuis
patrzę
ona też patrzy
Dziewczyna z perłą
i nie wiem kto bardziej
jest zmieszany
ja przebytą drogą spełnieniem
czy ona
naszym spotkaniem
taka młoda
patrzy przez ramię
chce coś powiedzieć
perła błyszczy
zmrużyłam oczy
w tym czasie
promienie słońca
przykryły kamienne ławki
na promenadzie
w dalekim Palermo
widzę sprzedawcę sardynek
kraciastą chustką
ociera pot z czoła
zgarnia słońce z twarzy
w porcie tańczy światło
perła błyszczy
późnym popołudniem
w małej kawiarni w Delft
przykrytej błękitnym fajansem nieba
patrzę na krzywą wieżę
i kościół z grobem Vermeera
w filiżance mieszam słowa
których nie umiałam powiedzieć
dziewczynie z perłą
na lotnisku w Szanghaju
unosi się zapach kawy
w tłumie uprzejmych uśmiechów
kolorowe walizki
podskakują na kółkach
turkoczą przy nodze
znikają w labiryncie korytarzy
tu ludzka przeszłość
nie istnieje
stała się kiedyś
została za plecami
innego kontynentu
nie szukaj
tajemnicy jutra
wykupionej z biletem
ten zapisany los
jeszcze długo
będzie obojętnie
omijał ciebie w drzwiach
nie słuchaj
opowieści nieznajomego
o ogrodzie
pełnym czerwonych piwonii
o podróży która zaczęła się
dawno temu
pierwszym krokiem
stawianym niepewnie
między meblami
patrz jak cudze sny
oddychają ciszą
samolot płynie
mija gwiazdy
nad ranem
niebo narysuje pogodę
gładką i przezroczystą
zamknięty w żelaznej kapsule
prawie okrążyłeś kulę ziemską
w kieszeni płaszcza
trzymasz chińską wróżbę
z kruchej babeczki
kupionej na lotnisku w Szanghaju
i ciągle nie wiesz
kim jesteś
zawieszony między
milczeniem a krzykiem
lękiem i odwagą