MIŁOSIERDZIE I MIECZ
I. Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni (Mt 22,8b)
II. przyszedłem dać ziemi… rozłam (Łk 12,51)
III. Czyż może być co dobrego z Nazaretu? To prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu (J 1,46a;47b)
IV. podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami (Mt 18,23)
V. Proście, a będzie wam dane (Łk 11,9)
glossa I
Pomijamy te fragmenty Ewangelii zakłopotanym milczeniem. Oto podczas królewskiej uczty: „król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić”. Zaś „niestarannie ubranego” (jak eufemistycznie wyjaśnia w przypisie Biblia Tysiąclecia) kazał związać i wyrzucić „na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.
Lecz Ewangelia jest większa niż nasze oczekiwania i poprawnościowe koleiny uładzonych interpretacji. Potrzebujemy tej przypowieści, by nas obudziła z letargu i wyrwała z moralnego uśpienia. Że niby wszystko będzie dobrze, nawet wtedy, kiedy pokażemy Bogu figę? Także wtedy, kiedy będziemy się do Niego obłudnie łasić w stroju duchowego oberwańca?
glossa II
U Łukasza jest „rozłam”, u Mateusza „miecz”: „nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34b). A więc przyszedłem dać / przynieść ziemi rozłam / miecz – to też cel Wcielenia.
Fałszywa jedność w nieprawdzie nie jest prawdziwym pokojem i musi zostać zerwana aby mogło się ukazać światło prawdy, dobra i miłości. W Regule św. Benedykta znajduje się twarde zalecenie: Pacem falsam non dare – Nie dawać fałszywego pokoju.
To ewidentnie problem Kościoła dzisiaj. Nie eskalować, nie polaryzować, nie wyłamywać się z szeregu. Milczeć wobec nieprawdy, by nie było wzburzenia. Dbać o pijar. Postawić fałszywy pokój nad prawdą. I tym samym łykać truciznę.
Dlatego przyniósł rozłam i miecz. I rzucił ogień. I pragnie by płonął.
glossa III
Te dwa zwroty – „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” oraz „To prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu” – weszły do polszczyzny i funkcjonują w niej od wieków. Takich fraz biblijnych, teologicznych, kościelnych istnieje w europejskich językach tysiące, kultura jest nimi przesiąknięta. Bo to na fundamencie wiary chrześcijańskiej powstały i trwają europejska kultura, polityka, ustroje – w symbiotycznej, życiodajnej więzi, której rozerwanie grozi katastrofą o niewyobrażalnych skutkach. I nie da się wiary i wyrosłych z niej kultury i polityki oddzielić bez przemocy, bez wrogiego ich przejęcia przez walczący ateizm.
Chrzest Mieszka, 966 r. – co to było? Wydarzenie życiodajne dla katolicyzmu i państwa polskiego, fundamentalne dla obu? Zgubny dla wiary i Polski sojusz tronu z ołtarzem?
[Dalszy ciąg w numerze.]