Krzysztof Kuczkowski, Przyboś, „poeta, którego nie znałem”

Z tomu Świat się wiecznie zaczyna. Antologia Juliana Przybosia przedrukowujemy tekst Krzysztofa Kuczkowskiego. Bohater wspomnienia usiłuje zdefiniować postawę twórczą Przybosia, raz widząc w nim kogoś na miarę Edisona poezji polskiej, to znowu porównując jego poetyckie odkrycia do Nicola Tesli.

Krzysztof Kuczkowski,
Przyboś, „poeta, którego nie znałem”

1.
Kiedy K. był początkującym literatem – bo przecież nie poetą ani nawet nie pisarzem, to brzmiałoby zbyt dumnie – lubił rozprawiać o Przybosiu. Julianie Przybosiu. Poecie. Mówił tak, jakby go znał. Osobiście znać go nie mógł, bo poeta zmarł w październiku 1970 roku w Warszawie, a K. we wrześniu tego samego roku dopiero zaczynał naukę w gnieźnieńskim liceum i o byciu literatem ani nie marzył, ani nawet nie miał pojęcia, że taki zawód życiowy istnieje. Na dodatek poza swoje rodzinne Gniezno nosa nie wyściubiał. Z wierszami Przybosia zetknął się kilka lat później na studiach polonistycznych w Poznaniu. Poezja ta dziwnie mocno weszła mu do głowy i od razu zaczęła w niej harcować. I tak od wiersza do wiersza, od zapisku (bez daty) do zapisku (bez daty) zaczął uchodzić za specjalistę od Przybosia w małym kręgu takich samych jak on dyletantów.

2.
Dlaczego to było dyletanctwo? Bo twórczości Przybosia nigdy nie studiował systematycznie, bo nigdy nie udało mu się za jednym razem przeczytać więcej niż trzy wiersze autora Równania serca, bo utwory te traktował bardziej jako źródło poetyckiej inspiracji niż jako poezję samą w sobie, godną większego zaangażowania poznawczego. K. szukał w wierszach Przybosia oryginalnych przyczynków, zwrotów, metafor, których znalezienie nie było zresztą trudne, bo poeta celował w celnych i precyzyjnych obrazach poetyckich, w zagęszczaniu znaczeń i spiętrzaniu puent. A szukał ich po to, żeby przy ich pomocy realizować własne twórcze zamierzenia. Poezję tę poznawał zatem wyrywkowo i powierzchownie, co nie przeszkodziło mu pod koniec siódmej dekady ubiegłego wieku wystąpić publicznie w mieście stołecznym Warszawie na sesji literackiej poświęconej Przybosiowi. K. zaprezentował wówczas referat pt. Poeta, wykrzyknik ulicy. Tytuł wystąpienia stanowił początkowy werset wiersza Gmachy z tomu Sponad (1930) i już samo to wystarczyło, żeby lokalna sława „speca od Przybosia” zatoczyła kolejny krąg. Teraz już nie tylko czterech zaprzyjaźnionych poetów widziało w nim „ciekawego” wstępującego krytyka, ale być może czterdziestu i czterech.

3.
Po latach K. już nie pamiętał, czy w ramach tego warszawskiego wystąpienia porwał się na interpretację wiersza Gmachy, czy też tekst Przybosia stanowił zaledwie pretekst do rozważań nad sytuacją współczesnego młodego poety w epoce późnego Gierka. Zapamiętał półmrok studenckiego klubu, a także postaci współreferentów, znacznie od niego starszych, bardziej doświadczonych, i co tu dużo mówić – mądrzejszych. Byli nimi Bohdan Drozdowski, naówczas redaktor naczelny miesięcznika „Poezja”, poeta i pisarz pełną gębą, oraz Artur Sandauer – krytyk literacki, prototyp humanisty-celebryty. Swada brodatego Drozdowskiego i łysiejącego Sandauera powinna była zawstydzić młodego gnieźnianina, który – wtedy jeszcze bez brody i z gęstą czupryną – dukał bardziej od rzeczy niż do rzeczy. Co innego tamci. Obaj luminarze zjawili się na sesji bez papierowych teczek i karteluszków, mówili z głowy, zajmująco i dowcipnie opowiadali o swoich spotkaniach z Przybosiem i swoim rozumieniu jego poezji. A mieli co wspominać, bo to właśnie Julian Przyboś wprowadzał Drozdowskiego w słynnej „Prapremierze pięciu poetów” na łamach „Życia Literackiego” (nr 51 z grudnia 1955), a znowuż Sandauer nieraz o „robotniku wyobraźni”, Przybosiu, pisał – i to pisał z sensem. Mogli K. zawstydzić, ale nie zawstydzili, bo jak się ma dwadzieścia lat, to takie drobiazgi jak wiedza i doświadczenie innych nie mogą zepsuć dobrego samopoczucia młodości. O czymkolwiek by młodość nie mówiła, zawsze mówi o sobie i samą siebie adoruje. Najpewniej tak było i w tym przypadku.

4.
Nie wiemy, o czym tak naprawdę K. mówił w Warszawie. Z rozproszonych notatek i recenzji, a także ze wspomnień rówieśników wynika, że opisywał Przybosia jako konstruktywistę, i to konstruktywistę totalnego, twórcę architektury wiersza, badacza jego językowej maszynerii, słowem – jako takiego poetyckiego Tomasza Edisona. Tym, co decyduje o sukcesie wynalazku, jest jego funkcjonalność, żeby nie powiedzieć – użyteczność. Żeby tę funkcjonalność uzyskać, trzeba doskonale znać mechanikę działania rozmaitych, mniej i bardziej złożonych urządzeń, strukturę materiału, prawidłowości procesów fizycznych i chemicznych, ich dynamikę. K. niejednokrotnie wyrażał przekonanie, że Przybosiowi, jako poetyckiemu wynalazcy, „odnowicielowi języka poetyckiego”, bardzo na tej dynamice zależało, i z tej właśnie przyczyny prowadził różne badania materiałowe i prace inżynieryjne: spiętrzał, zagęszczał, słowił, zmieniał rytm i tempo frazy, od szeptu przechodził do krzyku i odwrotnie. W jego wierszach przenośnia była czymś na kształt dynama wytwarzającego energię – prąd, a w konsekwencji – żar. „Swym mroźnym żarem przepala Przyboś lirykę polską na wskroś.” – pisał Sandauer. „Mroźny żar” to oczywiście oksymoron, ale trafnie oddający specyfikę najlepszych wierszy poety, zawsze ani zimnych, ani ciepłych, tylko jednocześnie i mroźnych, i żarliwych. Przy okazji nie bez kozery będzie przypomnieć, że konstruktorem dynama był Nikola Tesla. To ważne przywołanie, bo jeśli pragmatycznego Edisona uznawał K. za patrona pierwszych trzech tomów Przybosia (Śruby, Oburącz, Sponad), to Teslę, serbskiego wizjonera i intuicjonistę, mianował patronem późniejszych wierszy autora Narzędzia ze światła. W wypowiedziach K. o Przybosiu powojennym określenie konstruktywista zostało wyparte przez słowo kreacjonista. Znaczenie tego rozróżnienia nie zostało przez niego dostatecznie wyjaśnione. Wydaje się, że w ten sposób usiłował po prostu zwrócić uwagę na postępujące luzowanie rygorystycznej poetyki Przybosia, a także na umetafizycznienie jego wierszy.

5.
W latach osiemdziesiątych K. nie wypowiadał się na temat Przybosia. W ogóle się nie wypowiadał. Umierał. A kiedy w następnej dekadzie odrodził się i powrócił do czynnego życia literackiego, takie zjawiska jak Przyboś, Sandauer czy Drozdowski były już odkreślone jakąś niewidzialną grubą kreską i skutecznie zmarginalizowane, a nawet ośmieszone. W ich miejsce pojawiły się nowe: Brulion, O’Hara, Ashbery… Tamtych nie było, nowe go nie pociągały. Z czasem literackie zainteresowania K. poszerzyły się o nowe fascynacje i znalazły nowe źródła estetycznych doznań. Nie znaczy to, że nie pamiętał o Przybosiu.

6.
Przyboś wracał w nagłych rozbłyskach i znowu gubił się w mroku niepamięci, zupełnie jakby szedł ciemną ulicą, którą raz za razem oświetlają reflektory przejeżdżających samochodów. Tak było, kiedy w 1976 roku K. przeczytał tomik Bogusława Kierca zatytułowany Przyboś i. Zrozumiał wtedy, że relacja z innym poetą, z inną twórczością, może być spotkaniem niezwykle intymnym i czułym, a przy tym niepozbawionym obiektywizmu i nieumniejszającym zdolności analitycznego rozumowania. Obiecał sobie wrócić do tej lektury, ale nigdy do tego nie doszło. Pewnie dlatego, że książkę, stojącą na najniższej półce regału, tuż przy podłodze, zjadł pies, tzn. nie całą, ale mniej więcej połowę, począwszy od grzbietu, zamienił w celulozowe wióry i strzępki. Na szczęście 40 lat później Kierc domknął swoje myślenie Przybosiem, publikując zbiorek szkiców pt. Płomiennie obojętny (2020). Dzięki tej książeczce Przyboś mistyczny stał się faktem, a takie pojęcia, jak: „ekstaza poetycka”, „aluzje mistyczne i metafizyczne” czy „religijna wyobraźnia” w odniesieniu do wierszy autora Najmniej słów oczekują na wejście do słownika co bardziej otwartych Przybosiologów.

7.
Innym znowu razem filologiczny reflektor wyrwał z mroku Przybosia metafizycznego, bo taki tytuł nosił szkic Edwarda Balcerzana opublikowany na łamach „Tekstów Drugich” w 1992 roku. I nie chodzi tutaj o to, żeby referować erudycyjne, krystalicznie czyste rozumowanie Balcerzana, któremu ani zaprzeczyć nie sposób, ani nie sposób go obalić (jeśliby oczywiście ktoś miał na to ochotę). Wystarczy zacytować samego poetę-metafizyka: „cisza tak słaba, / że słyszę w niej / ciszę: silną i zaprzeczną, / zamilczającą światło nade mną / wielkie jak nieobecność” (z wiersza Nieobecność), który tak w tym liryku, jak i w wielu innych utworach wskazuje na tajemniczą rzeczywistość większą od wiersza. Chodzi o podkreślenie zmiany paradygmatu myślenia o poezji Przybosia, która okazała się być znacznie bardziej pojemną niż to się kiedyś wydawało. „Zimny” konstruktywista okazał się być poetą metafizycznym (Balcerzan), a nawet mistycznym (Kierc). Poetą z ognia. K. twierdzi, że gdyby jeszcze kiedyś przyszło mu mówić/pisać o wierszach Przybosia, darowałby sobie emfatyczne Gmachy, na rzecz – powiedzmy – wiersza Ów halcyjon otwierającego tom Na znak (1965). Słowem, wolałby mówić/pisać raczej o epifaniczności w wierszach Przybosia niż o nowoczesności jego poetyckiego zamysłu, raczej o zimorodku niż o „masach wpółzatrzymanych, z których budowniczy uprowadził ruch”, raczej o „życiu w podziwie” niż o pracy przy desce kreślarskiej. Po latach poeta, którego znał i nie znał jednocześnie, znowu stał mu się bliski.

(w: Świat się wiecznie zaczyna. Antologia Juliana Przybosia, według pomysłu w układzie i wyborze Uty Przyboś. WBPiCAK. Poznań 2021.)

Julian Przyboś (1901–1970). Lwów, 1941 r. Domena publiczna
We use cookies to personalise content and ads, to provide social media features and to analyse our traffic. We also share information about your use of our site with our social media, advertising and analytics partners. View more
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Polityka prywatności

Instytut Książki dba o poszanowanie prywatności osób korzystających z jego serwisów w domenie www.topos.com.pl. Dane, które zbieramy, są wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.

Jakie dane o Tobie zbieramy?

Dane zbierane automatycznie:
Gdy odwiedzasz naszą stronę internetową automatycznie zbierane są dane dotyczące Twojej wizyty, np. Twój adres IP, nazwa domeny, typ przeglądarki, typ systemu operacyjnego, miejscowość, w której mieszkasz, itp.

Dane zbierane, gdy kontaktujesz się z nami:
Gdy kontaktujesz się z nami za pomocą telefonu lub poczty e-mail, przekazujesz nam swoje dane osobowe, np. imię, nazwisko, adres e-mail, itp. Wszystkie dane zbieramy tylko i wyłącznie w celach kontaktowych. Nie przekazujemy ich stronom trzecim i nie przechowujemy dłużej niż to konieczne.

W jaki sposób wykorzystujemy Twoje dane?

W żadnym wypadku nie będziemy sprzedawali danych zebranych o Tobie podmiotom trzecim.
Dane zbierane automatycznie mogą być użyte do analizy zachowania użytkowników na naszej stronie internetowej, zbierania danych demograficznych o naszych użytkownikach lub do personalizacji zawartości naszych stron internetowych. Dane te są zbierane automatycznie.

Dane zbierane w trakcie korespondencji pomiędzy Tobą a naszym serwisem będą wykorzystane wyłącznie w celu odpowiedzi na Twoje zapytanie.

W przypadku kontroli Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Twoje dane mogą zostać udostępnione pracownikom Biura GIODO zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych.

Wykorzystanie ciasteczek („cookies”)

Nasza strona internetowa wykorzystuje ciasteczka, które służą m.in. identyfikacji Twojej przeglądarki podczas korzystania z naszej witryny, abyśmy wiedzieli, jaką stronę Ci wyświetlić. Ciasteczka pomagają nam dostosować naszą ofertę do odpowiednich odbiorców i sprawdzić skuteczność docierania publikowanych informacji do określonej grupy użytkowników. Ciasteczka nie zawierają żadnych danych osobowych.

Większość używanych przeglądarek, zarówno na komputerach, jak i smartfonach czy innych urządzeniach, domyślnie akceptuje pliki „cookies”. Gdy zechcesz zmienić domyślne ustawienia, możesz to zrobić w przeglądarce. W przypadku problemów z ustawieniem zmian należy skorzystać z opcji „Pomoc” w menu używanej przeglądarki.

Wiele plików „cookies” pozwala na wygodniejsze i efektywniejsze korzystanie z serwisu. Wyłączenie ich może spowodować nieprawidłowe wyświetlanie się treści serwisu w przeglądarce.

Zmiany naszej Polityki prywatności

Zastrzegamy sobie prawo do zmiany niniejszej Polityki prywatności poprzez opublikowanie nowej Polityki prywatności na tej stronie.
W razie pytań dotyczących ochrony prywatności prosimy o kontakt, nasze dane kontaktowe podane są na stronie internetowej.

W zakresie nieuregulowanym niniejszą Polityką prywatności obowiązują przepisy z zakresu ochrony danych osobowych RODO.

Save settings
Cookies settings
Skip to content