Czy poetę zabiła cholera?
Spostrzeżenie, że Mickiewicz nie umarł na cholerę, nie jest odkrywcze ani nowe. Co więcej, już od chwili śmierci pojawiły się wątpliwości i oskarżenia, że poeta mógł być otruty, jednak głosów tych od samego początku z jakichś przyczyn nie wzięto pod uwagę. A przecież ważnym argumentem w badaniu przyczyny zejścia poety jest fakt, że żaden lekarz nie stwierdził u Mickiewicza cholery ani za jego życia, ani też po śmierci. Lekarz Jan Gembicki na świadectwie zgonu zaznaczył, że poeta umarł na jego rękach, że była to choroba powikłana, czyli nierozpoznana, a przyczyną zgonu był wylew krwi do mózgu. Cholery nie zaobserwował także doktor Drozdowski, który był agentem Hotelu Lambert i który również przybył do Mickiewicza tuż po jego zgonie. Dodać warto, że nie ma też żadnego dokumentu mówiącego o tej chorobie, której przebieg powinien być zauważony przy balsamowaniu zwłok. Głosy o tym, że poetę zabiła cholera, pojawiły się nie bezpośrednio po śmierci i ocenie lekarskiej, jak należałoby oczekiwać, ale kilka dni później, gdy ciało było zamknięte w trzech trumnach i czekało na sprowadzenie do Francji.
Europejczycy wiedzieli o cholerze od dawna, ale przez długie lata uważali ją za chorobę typową dla krajów egzotycznych. I być może dlatego nie sądzili, że przedostanie się ona na Stary Kontynent. W 1817 roku cholera skierowała się na Wschód i zaatakowała Archipelag Malajski oraz Półwysep Indochiński, po czym dotarła do Chin. W 1821 roku nieoczekiwanie wtargnęła do Persji i poczyniła w niej znaczne spustoszenia. Imperium rosyjskie nigdy nie dbało o swoich żołnierzy, dlatego wysłało oddziały w miejsce szalejącej epidemii, aby zajęły sporą część obszaru Persji. Cholera ułatwiła Rosjanom powiększenie zdobyczy wojennych za cenę rozszerzenia epidemii w całym imperium. W 1830 roku bakteria w kształcie pałeczki dotarła do Moskwy, gdzie rok później w wyniku epidemii zmarła Maria Szymanowska, matka Celiny. Armia rosyjska sprowadziła cholerę także na ziemie polskie, z których zaraza przeniosła się do zachodniej Europy, „przeszła przez Warszawę, Berlin i Hamburg, po czym, pojawiwszy się przez chwilę w Anglii, na początku roku 1832 zawitała do Calais i Arras”. W marcu 1832 roku po raz pierwszy odnotowano cholerę w Paryżu. Wojna krymska przeniosła epidemię na nowe ziemie. We wrześniu 1854 roku padł jej ofiarą główny dowódca armii francuskiej, marszałek Saint-Arnaud, który zachorował na Krymie, a zmarł na statku po trzydniowym ataku choroby. Dzięki intensywnym wysiłkom stłumiono śmiertelność u ludzi i można powiedzieć, że latem 1855 roku w Konstantynopolu praktycznie cholera wygasła.
Dlatego po śmierci poety z widocznym zdziwieniem odniesiono się do powstałej narracji, że umarł on na cholerę. Z niedowierzaniem napisała Ludwika Gropplerowa: „Wiedzieć trudno, czy to rzeczywiście cholera była, bo zupełnie nie sczerniał. Nadzwyczaj krótko trwała, a tym bardziej [dziwne?], że w mieście jej nie ma” – dodała. Podobną wątpliwość miał również Armand Lévy. Kilka dni po śmierci poety w swoim dzienniku zanotował: „Czy to była cholera? Kto to wiedzieć może na pewno. Nie było śladu sczernienia twarzy, co, jak mówią, bywa w podobnych wypadkach, ani po śmierci, ani przedtem. Żadnej zmiany oddechu, nawet podczas konania. Ni śladu rozkładu, nawet po upływie 24 godzin. Jeden z lekarzy oświadczył na półtorej godziny przed śmiercią, że zupełnie nie ma cholery, inny do końca twierdził, że to nie jest cholera”.
[Dalszy ciąg w numerze.]