Należę do roczników sześćdziesiątych, ale ceniłem inną poezję niż „brulionowcy”, którzy są obecni w podręcznikach (ja trafiłem pod wiejskie strzechy i to sobie cenię), wychowałem się w innym, jakże innym, systemie wartości, bliskie mi były zawsze słowa Zbigniewa Herberta z wywiadu z lat siedemdziesiątych: „Do Źródła zawsze należy płynąć pod prąd, z prądem płyną tylko śmieci” (cytuję z pamięci, proszę poszukać). Nigdy nie chciałem być „śmieciem” w życiu czy w pisaniu, walczyłem piórem po stanie wojennym, choć nie byłem działaczem, więc nie zasługuję na żaden medal od III RP. Wychowałem się w biednej rodzinie i w sensie materialnym pozostanę biedakiem, i to mi się podoba. Nie chcę gonić z tą cywilizacją do przepaści, lepiej się zatrzymać, kontemplować nocne niebo pełne gwiazd, samotne topole, zawsze wolne i niezależne. Listek trawy na betonie czy nie jest piękny?
Ten quasi-przełom 1989 roku został silnie zmitologizowany, ci odważni „barbarzyńcy”, którzy tak chcieli zmieniać literaturę, dość szybko weszli na „salony”, do mediów, zaczęli zarabiać niezłą kasę, stali się tą „nową elitą”, „badacze owadzich nóg” ich też docenili, pisali uczone rozprawy, nagradzali, bo jak to pisał Ernest Bryll po stanie wojennym: „Nie wiem, jak to się stało, że się z wilczka w psa wyliniałego zmieniłem”. Teraz ja, który jestem posiwiałym bubkiem, szukam na moim Podkarpaciu młodych „wilczków”, może na starość jeszcze z nimi coś zmienię, może oni popłyną pod prąd do Źródła, bo – przyznam, wybaczcie – w moje pokolenie już nie wierzę, jest ustawione i już czuje swoją wielkość. Bo kto przejmie etat nowego Mistrza? Chociaż, kiedyś sami obalaliśmy wielu Mistrzów, nawet ten najważniejszy, jedyny (kto? – zgadnij, Koteczku) został wyszydzony, pogardzony, odrzucony, bo miłosierdzie nie jest w modzie. Liczy się siła pięści, elita, władza, pieniądze. Można dzisiaj profanować kościoły, bombardować cerkwie, poniżać biednego człowieka. Tam, gdzie Bóg nie jest absolutnym punktem odniesienia, wszystko wolno, bo prawo stanowione przez człowieka jest zmienne i „barbarzyńcy” są wśród nas, oni ustanawiają swoje prawa.
[Dalszy ciąg w numerze.]