Tomiki posegregowane wg pierwszej litery nazwiska:

Jeszcze tylko w poezji Ratunek Dla każdej pary każdego gatunku zwierząt Dla nasion dmuchawca, nosków klonu, Głęboko ukrytych nasion jabłek i pestek winogron Dla każdego z nas u progu rozpaczy Jeszcze tylko poezja Czytaj na głos wiersze Jeden dwa trzy Nie ustawaj w poszukiwaniu tonu wibrującego w kiełkującym zbożu Nastawiaj ucho na rytm rosnącego serca Czytaj wiele razy ten wiersz

Palą słońce każdego dnia Podpalają płomienie Wygaszają wodą wodę Wiatrem przeganiają wiatr Rozumieją Po prostacku Próbują torturować żywioły Jak ludzi Urządzają swoje wnuki w kreciej norze Dzielą salony ze żmiją i myszą Ciemnością równoważą strach Bogoria 30/VI 2019 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]

Przez chwilę wszystko jest na swoim miejscu Tak bardzo potrzebujemy normalności Niektórzy wariują od tego Wiemy, że coś mogłoby trwać i trwać Zasypujemy tę chwilę ściółką jesieni W leśnej gęstwinie Jakby trwaniu przeszkadzało światło a sprzyjały ciemności Wyobrażamy sobie kościół Pod pniem dębu, wśród igliwia, z kroplą rosy na zbutwiałym liściu Poniżamy się, wywyższając odgłosy leśne i świeże ślady Zwierząt

Upalny duszny wieczór chimerycznych zwierzeń Świat staje się jaśniejszy o późnej godzinie Ostatni dzisiaj pociąg w końcu nas rozdzieli Ostatnie sms-y jeszcze przed północą Okruchy życia zbieram jeszcze o poranku Okruchy światła wprawiam w drżące szyby okien Z promieni wschodu słońca wypłukuję złoto Dobrze jest spotkać się usiąść i wreszcie pogadać Ludzkim głosem Jak człowiek z człowiekiem

Kwiat chryzantemy i osmantusa I jaśminu Z drugiego naparu – Świat był kiedyś światem Trzech Cesarzy I Wielkich Prawd o świecie – więc wsłuchuję się w biel gotowanej wody, żeby ogień nie sparzył świętego ziela żeby nie za gorące nie za zimne jak wszystkie szlachetne myśli i uczucia Kraków, 1/III 2013 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]

Dzikie zwierzęta Jak ćmy lgną do ognia Moja milcząca owacja na stojąco W oknie Przecież nie jesteśmy na wygnaniu Ani ty, ani ja Jesteśmy jak one wierzący I nie trwonimy wiary W zaufaniu dzielimy się ogniem – Mrożonym jabłkiem spod jabłonki Zimowych jabłek Nie trwonimy biedowania Od wielu dni Po śladach zostawianych w śniegu Z trzema pazurami i ostrogą

Krzysztofowi Kuczkowskiemu Dlaczego nie porywa – w zakonie dzieciństwa opowiada językami kwiatów studziennej wody jabłek o winnym smaku przebiega las jest bramą zamkniętą na pordzewiały łańcuch, której rozkradziono ogrodzenie, rozsypał się mur jest kluczem schowanym pod progiem, któremu rozebrano dom i szopę na narzędzia w żebraczym zakonie dzieciństwa nie porywa nie unosi, nie dotyka chmur Śni snem zziębniętych i głodnych

Wilgo dziki gołębiu sójko Ogrodzenie matko i ojcze drzewa wszystkie Porośnięte już innymi drzewami Mieszkam z wami w koronach waszych drzew W gniazdach między Kasjopeją a Cefeuszem Gdzie brama otwarta do pokoju dzieciństwa Drzewa które rosłyście razem ze mną Z korzeniami ziemi wplątanymi już w korzenie nieba Ogrodzie matko i ojcze Już wszyscy jesteśmy dorośli A nasze liście

Zrobiłam fałszywy krok ptak uderzył w okno Zadrżały szyby struchlało serce Przepaliły się gwiazdozbiorach i pogasły gwiazdy A potem fałszywa mleczna droga podprowadziła mnie Pod fałszywe słowa fałszywe słowa pod fałszywy adres A tam już czekali na mnie wytrawni znawcy słów Szydercy i ironiści uśmiechali się czekali na mnie Witają mnie z otwartymi ramionami, Wiedzieli, Że przyjdę

Widok, Na którym zamiera z przerażenia serce – Zupełnie osobno jakieś nogi jakieś ręce A gdzie głowa gdzie reszta łokcie i kolana Jezus Maria! Rany Boskie! Pomocy! Najstraszniejsza animacja świata Bezwolny krótki lot Upadek Człowieka Bogoria, 1/VI 2013 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]

Dźwięczy mi w głowie poezja Jak cisza w uszach dzwoni Jeszcze nigdy nie byłam na tych schodach Tak blisko jesieni Leniwie gaśnie słońce Troski ściskają serce Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko Nad i w niebo kropki niebieskiej Jestem jak robak w jabłku Drążę swój gorzki korytarz Jeszcze nigdy w tak ślepej słodyczy Nie gryzła mnie taka tęsknota Bogoria, 4/X 2016

Uczę się pisać rękami związanymi światłem Jest maj 2017 roku I wiosna jest magnifique Obiecuje raj Ale w każdym raju Coraz trudniej dochodzić mi swoich ludzkich praw Kto zresztą ośmieliłby się uskarżać na raj Doigrałam się w końcu Śpiew ptaków uderza prosto w serce Cienie przyjaciół zjawiskowo opływają brzegi bezludnej wyspy Komu przyszłoby do głowy pytać,

Boże Bogoriańskiego Dzieciństwa Matko Boska Znad Łóżka Z Kalwarii Zebrzydowskiej Matko Boska Bogoryjska Nieśmiertelny koniku Garbusku Żar-Ptaku Królowo Śniegu i chiński cesarzu Którzy żyliście za siedmioma górami i siedmioma morzami Wszechmogący Wieczny Boże Kiedy klęczę w półmroku na ziarnku grochu Co wieczór powtarzasz moimi ustami Niezrozumiałe słowa Które nic nie znaczyłyby, gdyby nie to Że nic nie znaczą W

Pogubiliśmy się W tym pogubieniu wytrwale Budowaliśmy i niszczyliśmy Wydawało nam się nawet Że niszczymy to, co złe Że buduje coś dobrego i trwałego Nie tylko dla siebie Teraz zmęczeni Już wiemy, co zniszczyliśmy I czego nie udało nam się zbudować Wiemy, że budowaliśmy dla nikogo A dzieło zniszczenia jest trwałe I niezniszczalne Bogoria, 21/IV 2019 [Człowiek

Zawiedliśmy się tak bardzo Na sobie, na sobie nawzajem Niczego nie nauczyliśmy się Ani nikt nas niczego nie nauczył Nie wiedzieliśmy, że jesteśmy nadzy I to był nasz cały raj Zakłopotani przyglądamy się rzucanym cieniom Co to za cienie Jakby się komuś nie udało Zrobić Cienia Bogoria, 15/IV 2019 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]

Zbawienna pustka Śpią zwodzone mosty Niech noszą w głowach Bliźni swoje blizny W twojej niech wiatr rzeźbi igły sosen Wszystkie drogi prowadzą do lasu Buksują w gąszczu ścieżki W mchu niestrudzenie pracują krople rosy Wystarczy trzymać się rzeki Pisać na piasku Wystarczy trzymać się słońca Wrócić pod drzwi Kraków, 10/IV 2016 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]

Za sto lat nie będzie już wiosny Tylko upały i mrozy Nie będzie jesieni Przebiśniegów i zimowitów Lasów płonących czerwienią przygasających płomieni Za sto lat Tej małej wieczności na miarę Zabraknie nagle wiśniowych sadów I odlatujących na południe cieni Pustynia naszych uczuć zmrozi kwitnące gałązki Zasypie śniegiem jabłka i leśne jagody Jakiś szalony płomień podniesie się i zgaśnie

Joannie Rostropowicz-Clark   Dlaczego nas nie porywa Nie unosi Może wciąż jest szyfrowanym zapisem Ale dlaczego nie porywa Nie występuje, nie zabiera między chmury Wysoko Może ciągle przepowiada zdarzenia Ale nie odrywa od ziemi, nie unosi, nie dotyka chmur Jak mgła Snuje się nad krzewami tarniny Tuż przy ziemi Otula pnie dzikich jabłonek i śliw. Kraków, 29/XII 2015 [Człowiek

Więc to będziesz ty, gdy zblednie pocztówka z południowych mórz. Kompot z wiśni i swetry z owczej wełny. Sami, wśród katedr powietrza, na suchym igliwiu z niegdysiejszych lasów. W skamielinie wspomnień. Ślad stopy znajomej w ciepłym piasku snów. Aż wyschniesz, wodo rwąca. Aż, iskra, spopieleję na brzegu. [Nieświęta ziemia, Sopot 2021, T. 202]

Panie otworzyłeś mnie na światło i matczyne ciepło nauczyłeś czytać ponad wersami mówiłeś do mnie w stu dialektach życia poprzez ptaki konie jeże polskie tango na dansingu w Samarkandzie mękę Jeana Valjean psią miłość zachwycającą grę Pelego i słodką samotność w Starej Przystani w grudniu puste plaże Słajszewa ciało kobiety skierowane ku mnie dzwony Fromborka i Wawelu i karkołomny

Że się udało cienką kładką losu że nie wstąpiło się gdzie wstąpić miało że psa sztywnego z zimna przyniosło się do domu aby zaraz skonał przy kaloryferze że się dziewczynę na śnieg przewróciło całując teatralnie że nie słuchało się przysłowia nie wywołuj krokodyla zanim nie przekroczysz rzeki że na pogrzebach się bywało a na jednym nie i ciągle żal że szyby się

Aniele Boże, Ty to musisz mieć ze mną trzy światy i sto pociech. Ledwie się z klęczek podniosłem, a tu już – świat: pupy pod sukienkami i rytmy afrykańskie. Wino czerwone, wytrawne. A trąbka z saksofonem jak głos z rykowiska. A mimo to niedaleko ciszy. Nie będę taił dłużej, że nad wszystko przedkładałem smak powideł śliwkowych oraz chleb z masłem, świeżego. Moje ciało wybrało inne ciało, z wonią

Nie byłem w Ziemi Świętej możliwe że nie będę tam nigdy zostanie mi uczta w Kanie z Veronesem pocałunek Judasza u Giotta gdzie usta łączą się zdradziecko twarz Pana z portretów Rouault sekunda triumfu według Piero della Francesca droga się zapyli madą nadodrzańską góra Tabor urośnie w błogosławieństwie poranka w Beskidzie Niskim margiel czarnoziem banał nawet kur zapieje po polsku tylko zdążyć

U progu Dolomitów w romańskiej kolegiacie w San Candido u benedyktynów Ukrzyżowany opiera stopy na głowie szatana już osiemset lat jest w królewskiej koronie ale gorzkie to zwycięstwo przy wtórze reformatorów i bezbożnych kusy złą myślą łaskocze skrwawione pięty Pantokratora w zasadzie robi to co zwykle [Nieświęta ziemia, Sopot 2021, T. 202]

Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radę występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana (…) (Ps 1) Oni ruszają pierwsi tak jak zwykle o kształtnych ciałach pięknych ustach z cuchnącą pianą obelg mirażem wolności czerwona błyskawica mówi to co zawsze Oto nasza jest racja bo ona jest nasza w Paryżu Kambodży w Warszawie my kariatdy

Przywiozłem cię łyżeczko zabrałem z rodzinnego domu abyś przypominała niemożliwe wywoływała duchy abyś stała się pośrednikiem między tym co było i tym co będzie zawsze pełne cukru soli kaszki i herbaty pełna tamtego powietrza twoja lekkość zwinna linia kwietna asymetria twój pancerzyk z odcisków linii papilarnych mruczysz opowieści z dna szuflady ale ja źle

Idzie środkiem miasteczka Monica Bellucci wzrok ponad horyzontem czarna suknia kołyszą się biodra Clint Eastwood powoli wsiada do trucka Meryl Streep ukradkiem patrzy zza firanki Jeleń w gęstwinie Robert De Niro unosi do oka lunetę sztucera Pędzą garbusem różowym w zielone gwiazdki: Belmondo i Françoise Dorléac wiatr gra w rudych włosach Daniel Day-Lewis pędzi leśną ścieżką

Blada różo z Palatynu, krucha jak tamta z Term Karakalli, co mówisz, zapisuję. Nie słowa, szmer w okolicach lewej komory. Wiatr, który głaszcze ci płatki tarantelą u zbiegu er. Nie jesteśmy obojętni na ten kicz, w kurzu banału. Dobre dni płyną żyłami podziemnego miasta, niewidzialny dzwon zastyga w upale i światło przed wieczorem opiera się o cegły pałacu. Klęka niebo, kruszy się wąska

Chyba się starzeję kościoły podobają mi się jak kobiety kopuły witraże marmur ogrzewany wzrokiem tu fresk tam chrzcielnica krępe romańskie blondynki brunetki barokowych kształtów rudowłose piękności gotyku udaję że mijam ale powracam kluczę w nawach i absydach znikam w kryptach zaglądam w oczy rozetom w zakazanych strefach prezbiteriów osiągam szczęście w którym mieszka oddanie i spokój nasz zapomniane siostry

Wskazówka Torre del Mangia uparcie wędruję po tarczy Campo kiedy dosięgnie via Rinaldini my i Siena to będą dwa istnienia ale połów jeszcze trwa wzrok zatopiony w ciepłe ciało ponad ceglaną patelnię powietrza zaplata obrączki wokół palców miasto z ochry i cynamonu głaszcze cię po karku wiatrem z południowego wschodu od schodów Santa Maria dei Servi [Nieświęta ziemia, Sopot

Moja pora to było przedwiośnie puszczają lody wzdłuż ulicy środkiem miasteczka płynie zimna rzeka nasze łódki obracając się suną w stronę wodospadu za zakrętem łódki ze słomek patyków wodospad z liści topoli mierzwy i brudnego śniegu w meczy Włochy – USA wciąż remis Cardinale Loren – Taylor Monroe subiektywny debel w szczelinach między chodnikiem i pierwszą trawę

Patrzę na zdjęcie którego nie ma: jod słony wiatr i bocian poszukiwacz sklerotyczne wierzby wskazują kierunek pachnie Jałtą w niemieckich oborach polskie krowy popiół mgły nad łąkami i zaraz świątynia cichy okrzyk drewniane kolumny Hansę pamiętają i jegrów bez swastyki ulica Nadbrzeżna prowadzi Wszędzie opowieści szyprów słychać po chałupach przyklejonych do wydmy ciocia Marysia wraca z zakupami brzoskwinie bułgarskie po jednej

Zawsze rozumiałem tych którzy nie chcieli wracać do Wilna Lwowa nawet w rozmowach w snach bo co zobaczyć album rodzinny w pudrze albo w błocie zasiniałe oczy podwórek opuszczonych w pośpiechu koklusz i ospę dziecięce pamiątki misia z oberwanym uchem świadectwo Pierwszej Komunii na śmietniku przybory do golenia po tatusiu chaos uprzątnięty po najeździe dzikich sprawcę siniaków bazaltowy bruk klony lipy świadków pocałunku bo co nasza ukochana

Zakładamy gniazda pod latarniami obcych miast mościmy leże w zaułkach i na wzgórzach skąd bliżej w błękit pędzimy stropioną nadzieję boso po kocich łbach gdzie mieszka szczęście ale nas nie poznaje obce i odwrócone a ból w liszajach kamienic na twarzy kloszarda wita nas otwartymi kikutami no wreszcie jesteście a już myślałem że chcecie tego co wszyscy świętego spokoju i michy

pamięci Stanisława Barańczaka Nie napisałbym jednej linijki, gdyby nie Pańska brodata twarz i przenikliwy wzrok znad ciężkich okularów. I wąskie sprawiedliwe usta: – Co, nie możesz im puścić serii samogłosek z biodra honoru, butelki z drwiną, prosto w zakuty łeb? Pan z tym gołębiem na ramieniu stoi i stoi, a mnie się przypomina czas, kiedy słowo naprawdę kosztowało, więc nie warto było ślepymi

Jako kilkuletnie dziecko nie rozumiałem, co dorośli mają na myśli, mówiąć: „Ona z nim żyje”. Dzięki Tobie rozumiem. I nieudolnie sławię. Gdzie jedno ciało, tam jeden duch: razem modlą się, razem padają na twarz [przed Bogiem], razem odbywają posty; jeden drugiego nauczając, jeden drugiego zachęcając, jeden drugiego podtrzymując. Oboje razem są w Kościele Bożym, razem na uczcie Bożej,

wiele energii poszło w schowanie Jej do pustelni do ciemnego kąta wiele trudu by nie przeszkadzała w godnej liturgii by nie przesłaniała Syna by siedziała cicho zawstydzona i zahukana przepraszająca że żyje na kilku kartkach Ewangelii a Ona swym płaszczem okrywa grzeszników wspomaga wiernych staje do walki z odwiecznym wrogiem nieustraszona bez Niej – Matki Kościoła – wszyscy zginiemy jak ci z Sodomy i Siloe

nie dano wam kluczy niczego nie rozwiążecie niczego nie zwiążecie na ziemi i w niebie nie dano wam kluczy królestwa nie czujecie twardej opoki pod nogami rozpływa się wam gorący piasek ciało milczy krew milczy słyszycie jedynie zimne elektryczne dźwięki martwe słowa które was dławią nie chcecie mieć Kościoła za matkę nie chcecie mieć Boga za Ojca chcecie

Nie trzeba zastępować w otchłanie piekielne, żeby oglądać objawiający się gniew Boży. Wystarczy spojrzeć na świat! Ludwik z Granady już działa tajemnica bezbożności antychryst zameldował się w recepcji nikt go nie rozpoznał psują się komputery samochody serca nikt niczego nie naprawia wszystko wyrzucane jest do kubłów piekło pęcznieje fermentuje grozą podszyte gesty spojrzenia pieszczoty pocałunki słowa nic nie jest

poczęty w pośpiechu wstydliwie w brudnej ciasnej kanciapie albo na gorącym strychu wśród zapachu schnącej bielizny na marginesie ogrodu na kuchennym stole z bólem wyparty z otwartego krwawiącego nawiasu waginy na bojaźń nędzę na trud skazany na żywot krótki jak dźwięk dym wiatr błysk głos punkt cień osierocony przez słońce od takiego robaka ziemnego i prochu nożnego oczekujesz gorącej miłości którą jedynie Ty możesz

nie dla niej ideały abstrakcje idee miłośnica konkretu ostrych zapachów potu piżma spermy krwi nie bawi się w konwenanse gra wstępna to dla niej zbyteczne ceregiele w rubasznym czerepie nie ma grama duszy anielskiej diabelskie igraszki orgiastyczne powietrze gardłowy śmiech ruja i porubstwo – – to jej rewiry gotowa w każdej sekundzie do ataku erotycznej inwazji szału pozbawiona wstydu gotowa

ale czy pomyślałyście o oleju o oliwie czy pomyślałyście na nic się nie zdadzą wasze puste lampy kiedy powróci Ten którego nie znacie czy zapamiętacie chociaż te dwa słowa aby je w ostatniej sekundzie wykrzyczeć Galilaee vicisti On już zwyciężył świat nic o tym nie wie wy też nic nie wiecie wiecie że kolory tęczy nadają się do obryzgiwania obrzydliwych katoli wiecie że z gwiazdek da się ulepić

żaden wojewoda, żaden król, żaden cesarz, żaden Bóg Jerzy Osiwak na Pol’and’rock Festival 2021 zwłaszcza Bóg nie będzie wam mówił co macie śpiewać co macie krzyczeć On milczy nie da krzyku swego słyszeć na dworze przyszedł ogień rzucić na ziemię nie mówi milczy ciągle jeszcze [w nawiasie, Sopot 2021, T. 204]

We use cookies to personalise content and ads, to provide social media features and to analyse our traffic. We also share information about your use of our site with our social media, advertising and analytics partners. View more
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Polityka prywatności

Instytut Książki dba o poszanowanie prywatności osób korzystających z jego serwisów w domenie www.topos.com.pl. Dane, które zbieramy, są wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.

Jakie dane o Tobie zbieramy?

Dane zbierane automatycznie:
Gdy odwiedzasz naszą stronę internetową automatycznie zbierane są dane dotyczące Twojej wizyty, np. Twój adres IP, nazwa domeny, typ przeglądarki, typ systemu operacyjnego, miejscowość, w której mieszkasz, itp.

Dane zbierane, gdy kontaktujesz się z nami:
Gdy kontaktujesz się z nami za pomocą telefonu lub poczty e-mail, przekazujesz nam swoje dane osobowe, np. imię, nazwisko, adres e-mail, itp. Wszystkie dane zbieramy tylko i wyłącznie w celach kontaktowych. Nie przekazujemy ich stronom trzecim i nie przechowujemy dłużej niż to konieczne.

W jaki sposób wykorzystujemy Twoje dane?

W żadnym wypadku nie będziemy sprzedawali danych zebranych o Tobie podmiotom trzecim.
Dane zbierane automatycznie mogą być użyte do analizy zachowania użytkowników na naszej stronie internetowej, zbierania danych demograficznych o naszych użytkownikach lub do personalizacji zawartości naszych stron internetowych. Dane te są zbierane automatycznie.

Dane zbierane w trakcie korespondencji pomiędzy Tobą a naszym serwisem będą wykorzystane wyłącznie w celu odpowiedzi na Twoje zapytanie.

W przypadku kontroli Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Twoje dane mogą zostać udostępnione pracownikom Biura GIODO zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych.

Wykorzystanie ciasteczek („cookies”)

Nasza strona internetowa wykorzystuje ciasteczka, które służą m.in. identyfikacji Twojej przeglądarki podczas korzystania z naszej witryny, abyśmy wiedzieli, jaką stronę Ci wyświetlić. Ciasteczka pomagają nam dostosować naszą ofertę do odpowiednich odbiorców i sprawdzić skuteczność docierania publikowanych informacji do określonej grupy użytkowników. Ciasteczka nie zawierają żadnych danych osobowych.

Większość używanych przeglądarek, zarówno na komputerach, jak i smartfonach czy innych urządzeniach, domyślnie akceptuje pliki „cookies”. Gdy zechcesz zmienić domyślne ustawienia, możesz to zrobić w przeglądarce. W przypadku problemów z ustawieniem zmian należy skorzystać z opcji „Pomoc” w menu używanej przeglądarki.

Wiele plików „cookies” pozwala na wygodniejsze i efektywniejsze korzystanie z serwisu. Wyłączenie ich może spowodować nieprawidłowe wyświetlanie się treści serwisu w przeglądarce.

Zmiany naszej Polityki prywatności

Zastrzegamy sobie prawo do zmiany niniejszej Polityki prywatności poprzez opublikowanie nowej Polityki prywatności na tej stronie.
W razie pytań dotyczących ochrony prywatności prosimy o kontakt, nasze dane kontaktowe podane są na stronie internetowej.

W zakresie nieuregulowanym niniejszą Polityką prywatności obowiązują przepisy z zakresu ochrony danych osobowych RODO.

Save settings
Cookies settings
Skip to content