Krzysztof Karasek, Odpowiedź na ankietę
Jeśli chodzi o Boga, my, zaledwie obmacujemy jego istnienie. Jeśli jest to istnienie, i jeśli On jest on a nie ona, ono, oni. Umierający przyjaciel zapytał mnie: „Czy tam coś jest?” „Oczywiście”, odpowiedziałem. „Skąd mógłbyś mieć duszę nieśmiertelną?” 9.03.2003 [Dziennik rozbitka II, Sopot 2004, T. 19]
Krzysztof Karasek, Podróż na kuble
Ostatnie siedem lat żyłem jak w kotle, pod pełną parą. To, że nie wybuchłem, zawdzięczam poezji. Moje obrazy nie mieszczą się w żadnych ramach. Są szare, jak ziemia – art brute. Od moich przyjaciół malarzy, aby się rozprężyć, nauczyłem się pisać kilka wierszy jednocześnie. Trwa to oczywiście dłużej, ale noce są dłuższe. Ciągliwe jak guma, nie przynoszą ulgi; zasypiam dopiero nad ranem. Kiedy słońce otwiera […]
Krzysztof Karasek, Tajemnica odzyskanego zeszytu
Poezja wymaga ofiar, ale i obsypuje rozlicznymi darami, które dla innych są jak zabawki z dziecinnego pokoju. Korekta widzenia: co jeden odtrąca na drodze kopnięciem, drugi podnosi z uszanowaniem, jak kruszynę chleba. Niczym lidijska tancerka, łasa na każe spojrzenie upojonego świadka, sama sobą staje się w wybrzmieniach, w przebiegach; tym jest poezja. Niegdysiejszy uczeń, a teraz sam stary, otwiera znaleziony na strychu zeszyt, odczytując niewprawnie […]
Krzysztof Karasek, Do czterdziestki jest się wilkiem
Odkąd w mojej poezji pojawiła się róża umarło coś we mnie, pięknego jak baśń, i coś innego ożyło. To coś, jest jak odkrycie drugiego życia, które nie kłuje już ościeniem mowy, bo samo jest ościeniem. Swym kolcem rodzącym, sprawia boleść i rozdziera skórę. Poeci, jeśli nie umarli przed czterdziestką, żyją drugim życiem. Zmieniają skórę z wilczej na anielską. 26.02.2003 [Dziennik rozbitka II, Sopot […]
Krzysztof Karasek, Im mniej miłości tym więcej wierszy
Strącone w przepaść pustynnych gestów, które są nawet nie strukturalnej natury, odpada zdanie od Słowa. Złamała się gałąź. Pękło ostatnie przęsło łączące nas ze światem. Zlituj się nade mną piękna młodości, i już mnie więcej nie torturuj niedośnionymi snami, koniecznymi aby rozbić tę piramidkę pięknych bil na zielonym suknie życia. 23.02.2003 [Dziennik rozbitka II, Sopot 2004, T. 19]
Krzysztof Karasek, Mistrz
Nigdy nie myślałem, że zostanę mistrzem, wciśnięto mi ten wieniec na głowę. To nie były laurowe liście, to była cierniowa korona. Niezręcznymi palcami obmacywałem głowę, jest jeszcze trochę miejsca do zadania ran. Tymczasem wybuchają we mnie znaczenia jakby burzyło się morze. Mój najlepszy uczeń drwi ze mnie: „Wytrzymaj! Nie ustawaj!” Ten drugi wskazując na mnie palcem powiada: „Nie przystałem nigdy do niego.” Brakuje tylko krzyża. „Nie martw […]
Krzysztof Karasek, Kobieta przydeptująca głowę węża
Stanęłam na głowie węża, gdy nagle rozczepił się w dwa strumyki szemrzące pieśń drogi, które sycząc wyrwały się spod moich stóp; dwa jadowite gady, z których jeden prowadził w grząskie bagno rozumu, drugi na pustynię obłędu. Wahałam się czy zdecydować się na ukąszenie heglowskie czy orfickie. 21.02.2003 [Dziennik rozbitka II, Sopot 2004, T. 19]
Krzysztof Karasek, Z objawień orfickich
Nie wiedząc o tym zstąpiłem do podziemi. Było jak nadziemie, tylko światło było inne. Zstępujące. „Czas nam nie daje laurowego wieńca”, powiedział ktoś, podobny do Spinozy. „Człowiek-drzewo obsypuje się białymi liśćmi”, powiedział ktoś inny, kto przypominał tęczę. Nie przypuszczałem, że to tak szybko się stanie, myślałem. Ledwie pogrzebałem swoich mistrzów a sam muszę być mistrzem. Było tam dwoje drzwi. Wahały się tak i z powrotem, jakby zawieszone […]
Krzysztof Karasek, Przypis do „Traktatu poetyckiego”
Znał kto kiedy poetę trzeźwego? Nie uczyni taki nic dobrego. Jan Kochanowski Pieśni I, XX „Nie istnieje życie za krótkie, ani życie za długie, każdy poeta umiera w samą porę – powiadał Bieńkowski – Baczyński, ten stylizator Słowackiego, gdyby dożył do dziś byłby wodolejem o dorobku trzy tysiące stron takich samych wierszy.” Być rozlewny, to znaczy upijać się sobą, to […]
Krzysztof Karasek, List do Hamleta
Nie chodzi tu ani o ciebie, ani o mnie, Hamlecie, tym bardziej o mojej ucieczki. Miłości były płaskie, nienawiści poniżały nas. Lepiej już wybrał ten łajdak, Poloniusz. Stał się szczurem, którego futerko przyozdabia teraz wiersze niejakiego Czycza. Melancholia? Dziś prawie każdy kretyn choruje na depresję. A jednak mimo że to to samo, wystarczy zmienić nazwy, odwrócić emblematy, przemalować szyldy, aby cały ten flirt z transcendentem stał się pestką, […]
Krzysztof Karasek, Traktat o przejrzystości
W dzieciństwie wierzyłem, że to nie my poruszamy się, ale horyzont. Działo się tak, dopokąd nie dotarłem do morza i tam, znieruchomiały, ujrzałem przesuwające się statki i obłoki. Było to jak w kinie, na kolorowym filmie, który nie został jeszcze wynaleziony, i który w podziwie dla samego siebie utracił barwy; wtedy właśnie spostrzegłem moją pomyłkę. I odtąd już wiem, że poruszone i znieruchomiałe jest tym samym. I że gdziekolwiek […]
Krzysztof Karasek, Na czubku brzozy
Rzecz w tym, by wspiąć się na czubek brzozy i zobaczyć głowę Pana unoszącą się nad morzem innych głów, nie głowę, choćby czubek głowy. Albo uklęknąć jak najniżej, aby zobaczyć choć podeszwy sandałów kiedy tamtędy przechodzi. Kiedy byłem mały wspinałem się na brzozę, teraz klęczę, ale Pan od dawna tędy nie przechodził. Trwam więc w tej pozycji – rozdarty, ni to obłok, ni to proch. 4.02.2003 [Dziennik […]
Krzysztof Karasek, Wspomnienie z roku 1970
Jak kurczaki na wiosnę wysypują się młodzi poeci z kurnika oślepieni światłem jakiejś gwiazdy, Wenus, która pozbawia rozumu (o ile przedtem był), lub Marsa, który przy wtórze fanfar i jęków układa dramat. Na końcu Tanatos, syn Merkurego i pleśni zamyka sklepik z farbami, zawiesza na drzwiach tabliczkę „Zamknięte” i wychodzi. Krótko świeciła gwiazd nad Akropolem tego roku. Ledwie rozkwitła już musiała zgasnąć, a z nią […]
Jadwiga Nowak, Ten wiersz
Jeszcze tylko w poezji Ratunek Dla każdej pary każdego gatunku zwierząt Dla nasion dmuchawca, nosków klonu, Głęboko ukrytych nasion jabłek i pestek winogron Dla każdego z nas u progu rozpaczy Jeszcze tylko poezja Czytaj na głos wiersze Jeden dwa trzy Nie ustawaj w poszukiwaniu tonu wibrującego w kiełkującym zbożu Nastawiaj ucho na rytm rosnącego serca Czytaj wiele razy ten wiersz Mandelsztama Achmatowej Zhao Lihonga któremu nagie […]
Jadwiga Nowak, Zrównoważony rozwój
Palą słońce każdego dnia Podpalają płomienie Wygaszają wodą wodę Wiatrem przeganiają wiatr Rozumieją Po prostacku Próbują torturować żywioły Jak ludzi Urządzają swoje wnuki w kreciej norze Dzielą salony ze żmiją i myszą Ciemnością równoważą strach Bogoria 30/VI 2019 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]
Jadwiga Nowak, * * *
Przez chwilę wszystko jest na swoim miejscu Tak bardzo potrzebujemy normalności Niektórzy wariują od tego Wiemy, że coś mogłoby trwać i trwać Zasypujemy tę chwilę ściółką jesieni W leśnej gęstwinie Jakby trwaniu przeszkadzało światło a sprzyjały ciemności Wyobrażamy sobie kościół Pod pniem dębu, wśród igliwia, z kroplą rosy na zbutwiałym liściu Poniżamy się, wywyższając odgłosy leśne i świeże ślady Zwierząt Rozbijamy niebieskie namioty Nadajemy im u wejścia […]
Jadwiga Nowak, Psalm 121
Upalny duszny wieczór chimerycznych zwierzeń Świat staje się jaśniejszy o późnej godzinie Ostatni dzisiaj pociąg w końcu nas rozdzieli Ostatnie sms-y jeszcze przed północą Okruchy życia zbieram jeszcze o poranku Okruchy światła wprawiam w drżące szyby okien Z promieni wschodu słońca wypłukuję złoto Dobrze jest spotkać się usiąść i wreszcie pogadać Ludzkim głosem Jak człowiek z człowiekiem Wilk z wilkiem Kraków, 22/VI 2013 […]
Jadwiga Nowak, Psalm 7
Kwiat chryzantemy i osmantusa I jaśminu Z drugiego naparu – Świat był kiedyś światem Trzech Cesarzy I Wielkich Prawd o świecie – więc wsłuchuję się w biel gotowanej wody, żeby ogień nie sparzył świętego ziela żeby nie za gorące nie za zimne jak wszystkie szlachetne myśli i uczucia Kraków, 1/III 2013 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]
Jadwiga Nowak, W raju
Dzikie zwierzęta Jak ćmy lgną do ognia Moja milcząca owacja na stojąco W oknie Przecież nie jesteśmy na wygnaniu Ani ty, ani ja Jesteśmy jak one wierzący I nie trwonimy wiary W zaufaniu dzielimy się ogniem – Mrożonym jabłkiem spod jabłonki Zimowych jabłek Nie trwonimy biedowania Od wielu dni Po śladach zostawianych w śniegu Z trzema pazurami i ostrogą Małych i dużych kopyt Przechodzimy Sinieją […]
Jadwiga Nowak, Poezja
Krzysztofowi Kuczkowskiemu Dlaczego nie porywa – w zakonie dzieciństwa opowiada językami kwiatów studziennej wody jabłek o winnym smaku przebiega las jest bramą zamkniętą na pordzewiały łańcuch, której rozkradziono ogrodzenie, rozsypał się mur jest kluczem schowanym pod progiem, któremu rozebrano dom i szopę na narzędzia w żebraczym zakonie dzieciństwa nie porywa nie unosi, nie dotyka chmur Śni snem zziębniętych i głodnych snem aniołów bezimiennych i bezdomnych Kraków, […]
Jadwiga Nowak, Psalm 148
Wilgo dziki gołębiu sójko Ogrodzenie matko i ojcze drzewa wszystkie Porośnięte już innymi drzewami Mieszkam z wami w koronach waszych drzew W gniazdach między Kasjopeją a Cefeuszem Gdzie brama otwarta do pokoju dzieciństwa Drzewa które rosłyście razem ze mną Z korzeniami ziemi wplątanymi już w korzenie nieba Ogrodzie matko i ojcze Już wszyscy jesteśmy dorośli A nasze liście owoce i gniazda Już nam sięgają […]
Jadwiga Nowak, Psalm 144
Zrobiłam fałszywy krok ptak uderzył w okno Zadrżały szyby struchlało serce Przepaliły się gwiazdozbiorach i pogasły gwiazdy A potem fałszywa mleczna droga podprowadziła mnie Pod fałszywe słowa fałszywe słowa pod fałszywy adres A tam już czekali na mnie wytrawni znawcy słów Szydercy i ironiści uśmiechali się czekali na mnie Witają mnie z otwartymi ramionami, Wiedzieli, Że przyjdę Bogoria, 15/VII 2013 [Człowiek hałaśliwy, […]
Jadwiga Nowak, Psalm 100
Widok, Na którym zamiera z przerażenia serce – Zupełnie osobno jakieś nogi jakieś ręce A gdzie głowa gdzie reszta łokcie i kolana Jezus Maria! Rany Boskie! Pomocy! Najstraszniejsza animacja świata Bezwolny krótki lot Upadek Człowieka Bogoria, 1/VI 2013 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]
Jadwiga Nowak, Piosenka
Dźwięczy mi w głowie poezja Jak cisza w uszach dzwoni Jeszcze nigdy nie byłam na tych schodach Tak blisko jesieni Leniwie gaśnie słońce Troski ściskają serce Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko Nad i w niebo kropki niebieskiej Jestem jak robak w jabłku Drążę swój gorzki korytarz Jeszcze nigdy w tak ślepej słodyczy Nie gryzła mnie taka tęsknota Bogoria, 4/X 2016 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. […]
Jadwiga Nowak, Z listów do P.W.
Uczę się pisać rękami związanymi światłem Jest maj 2017 roku I wiosna jest magnifique Obiecuje raj Ale w każdym raju Coraz trudniej dochodzić mi swoich ludzkich praw Kto zresztą ośmieliłby się uskarżać na raj Doigrałam się w końcu Śpiew ptaków uderza prosto w serce Cienie przyjaciół zjawiskowo opływają brzegi bezludnej wyspy Komu przyszłoby do głowy pytać, dlaczego jest pięknie Syreni śpiew […]
Jadwiga Nowak, Psalm 149
Boże Bogoriańskiego Dzieciństwa Matko Boska Znad Łóżka Z Kalwarii Zebrzydowskiej Matko Boska Bogoryjska Nieśmiertelny koniku Garbusku Żar-Ptaku Królowo Śniegu i chiński cesarzu Którzy żyliście za siedmioma górami i siedmioma morzami Wszechmogący Wieczny Boże Kiedy klęczę w półmroku na ziarnku grochu Co wieczór powtarzasz moimi ustami Niezrozumiałe słowa Które nic nie znaczyłyby, gdyby nie to Że nic nie znaczą W ustach dziecka [Człowiek hałaśliwy, Sopot […]
Jadwiga Nowak, Zmęczenie
Pogubiliśmy się W tym pogubieniu wytrwale Budowaliśmy i niszczyliśmy Wydawało nam się nawet Że niszczymy to, co złe Że buduje coś dobrego i trwałego Nie tylko dla siebie Teraz zmęczeni Już wiemy, co zniszczyliśmy I czego nie udało nam się zbudować Wiemy, że budowaliśmy dla nikogo A dzieło zniszczenia jest trwałe I niezniszczalne Bogoria, 21/IV 2019 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]
Jadwiga Nowak, Bunt
Zawiedliśmy się tak bardzo Na sobie, na sobie nawzajem Niczego nie nauczyliśmy się Ani nikt nas niczego nie nauczył Nie wiedzieliśmy, że jesteśmy nadzy I to był nasz cały raj Zakłopotani przyglądamy się rzucanym cieniom Co to za cienie Jakby się komuś nie udało Zrobić Cienia Bogoria, 15/IV 2019 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]
Jadwiga Nowak, * * * Zbawienna pustka
Zbawienna pustka Śpią zwodzone mosty Niech noszą w głowach Bliźni swoje blizny W twojej niech wiatr rzeźbi igły sosen Wszystkie drogi prowadzą do lasu Buksują w gąszczu ścieżki W mchu niestrudzenie pracują krople rosy Wystarczy trzymać się rzeki Pisać na piasku Wystarczy trzymać się słońca Wrócić pod drzwi Kraków, 10/IV 2016 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]
Jadwiga Nowak, Psalm 34
Za sto lat nie będzie już wiosny Tylko upały i mrozy Nie będzie jesieni Przebiśniegów i zimowitów Lasów płonących czerwienią przygasających płomieni Za sto lat Tej małej wieczności na miarę Zabraknie nagle wiśniowych sadów I odlatujących na południe cieni Pustynia naszych uczuć zmrozi kwitnące gałązki Zasypie śniegiem jabłka i leśne jagody Jakiś szalony płomień podniesie się i zgaśnie Już za sto lat Nie będzie […]
Jadwiga Nowak, Poezja
Joannie Rostropowicz-Clark Dlaczego nas nie porywa Nie unosi Może wciąż jest szyfrowanym zapisem Ale dlaczego nie porywa Nie występuje, nie zabiera między chmury Wysoko Może ciągle przepowiada zdarzenia Ale nie odrywa od ziemi, nie unosi, nie dotyka chmur Jak mgła Snuje się nad krzewami tarniny Tuż przy ziemi Otula pnie dzikich jabłonek i śliw. Kraków, 29/XII 2015 [Człowiek hałaśliwy, Sopot 2021, T. 205]
Maciej Mazurek, Obrazy
wstęp do poematu romantycznego Obrazy, Zachwycające te obrazy, nawet Wtedy, gdy byłem daleko stąd, nigdy Nie były dla mnie tym, czym są dla oczu Nie umiejących patrzeć. Jakże często W pustych pokojach i w łoskocie miasta One mi niosły w godzinach znużenia Uczucia błogie, we krwi doświadczane I w głębi serca i przenikające Swym dobroczynnym spokojem do czystej Sfery umysły William Wordsworth Nie traktowałem poezji jako lingwistycznej gry Nie było to możliwe Wordsworth […]
Maciej Mazurek, O wybuchu poetyckich mocy
Skąd ten wybuch poetyckich mocy? W tym ciemnym mieście W tej ciemnej dolinie Ośmielam się zadać to pytanie sobie Bo ty której tu już nie ma Jesteś sprawczynią jak przeczuwam Tego wybuchu słów jak wybuchu ognia [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, O głębi poety
Pisanie poezji to pisanie świata Który jak wielka armia wkracza do zmysłów I wypełnia pustkę I tak jest dobrze Nie sądziłem nigdy Że niosę w sobie jakąś głębię Bo jaką głębię może nieść w sobie Byt podobny do psa albo kota? [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Dla N
Umierała mężnie i świadomie Wyniszczana przez chorobę Piękna kobieta z obcego plemienia Która była żoną polskiego poety Błysk inteligencji gasł w oku Ożywiał się jedynie na wieść Że ziemska sprawiedliwość jednak istnieje I zbliża się Ten wspaniały głód Ją wyniszczał A naród którego nie była częścią Z trudem wielkim trudem Usiłowała pokochać bo ojczyzna Jest tylko jedna Niosła wieść jak straszny Jest kraj z którego pochodzi I […]
Maciej Mazurek, Piękna samobójczyni
Ocaliłem jej obraz w pamięci Wybucha czasami niespodziewanie Nie wiadomo po co Ocaliłem jej obraz To było bardzo dawno Twarz zbolałą starej kobiety A ona była młoda Gdy mówiliśmy o stoikach Smutny uśmiech ale uśmiech Zawitał na jej twarzy Oczy były już nieobecne Wyskoczyła z okna świetnie wykształcona Piękna alkoholiczka z ciężką depresją w tle Która ratowała się jak mogła Rozmawialiśmy O filozofii […]
Maciej Mazurek, Śledzie i kobieta
Zmysłowa kobieta o pięknej linii ust I oczach błękitnych z obłędem w spojrzeniu Wpadła jak szalona do sklepu rybnego Śledzi proszę kilogram lub więcej Nie muszą smakować jak wyrafinowana Francuska potrawa Niechże będą tej potrawy przeciwieństwem Niechże będzie w niej sól i morze północne Śledzi proszę teraz natychmiast [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Demoniczność
Obserwowałem go uważnie Bo interesowały mnie Ukryte źródła poezji Chciałem dowiedzieć się Czym jest natchnienie Muzy nie są wścibskie Oznajmiły: patrz i pisz Muza chwyta go za włosy Wali głową o blat stołu Zamienia się w Furię a kot Zdaje się mieć korpus ludzki I ludzkie oczy Szaleństwo Co to za siła która zabiera oddech Z zewnątrz przychodzi i odrealnia realne Zjawia się nieproszona Mamiąc wzrok pięknem i jasnością W […]
Maciej Mazurek, Zmierzch bogów
motyw z poezji Eugenio Montale Mówią, że zmierzch bogów nastąpił Nie wiadomo jednak kiedy Ale to że się wydarzył To ponoć pewne przesądzone Ja go nie widziałem zatem powątpiewam A ponadto ciągną mnie do piękna Jakieś dziwne siły Zmierzch bogów kiedyś się wydarzył Może o takim właśnie zmierzchu jak teraz Jest koniec października Tu gdzie jestem to głęboka prowincja Kulisty czas przyspiesza Ostatni dzwon rozrywa […]
Maciej Mazurek, O roli poety
Kroczyli ulicą wielkiego miasta Majestatycznie jak królewska para Wśród ulicznego tłumu Ona uwieszona ramienia Wpatrzona w niego miłosnym spojrzeniem Jaka promienność biła z ich twarzy Szli jak bogowie prosto na Olimp To była wiosna Bardzo dawno temu On był piłkarzem Właśnie powołanym Na ważne igrzyska Dlaczego dzisiaj pisze o nich Gdy dawno w grobie? Z pewnością on Pamiętam nekrolog W lokalnej gazecie […]
Maciej Mazurek, Nie proś o nic poezji
Nie próbuj powierzać bólu wierszom Zostaniesz oszukany przez muzę poezji Nie wybacza chybionej frazy Zemści się Okrucieństwo Jest jej żywiołem Nie proś o nic poezji Nie wysłucha [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Ostatnia miłość Goethego
W młodości asystował przy porodach Gdyż chciał wiedzieć skąd przybywa poezja Odmawiał przygotowania się do śmierci Według rygorów sztuki umierania Nie czytał ars moriendi Nie lubił widoków cmentarzy Wiedziała o tym Gertruda von Stein Jej kondukt ominął dom Goethego Nie ma innej drogi jak droga Chrystusowa Tak go uczono gdy był chłopcem Lecz jego nie ima się powszechność śmierci Śliczna Ulryka uchroni go przed nicością Żywił nadzieję […]
Maciej Mazurek, Rybołów
Polubiłem go za wytrwałość Gdy co dzień rano wiosną Kołował nad stawem Wstawałem o świcie Aby śledzić jego przylot Zdawało mi się wtedy Że on i słońce są równie ważne W mym życiu W krótkim akordzie ptasiej krtani Był ślad pra-muzyki Twardy ton Władczy ton Ogłaszający władzę nad przestrzenią Wiedząc o tym co oczywiste Nie mogłem się jednak nadziwić prawu walki Które kierowało tym wytrwałym ptakiem On mnie […]
Maciej Mazurek, Nie domagał się
Nie domagał się nigdy od muzy poezji Częstych wizyt bo na co i po co Te wybuchy mocy obwieszczenie że oto Zbliża się do rozwiązania zagadek i rebusów Które odbijają w doskonałym lustrze Obraz tego co jest i jak jest Nie domagał się nigdy od muzy poezji Zbyt częstych wizyt Nie tęsknił za nimi [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Wyznanie
Jestem polskim poetą Uświadamiam to sobie Jakbym dotąd trwał W pół-mroku pół-śnieniu Byłem nieświadom Czego ode mnie żąda ojczyzna Nie wiedziałem jakie to ważne Dla spokoju ducha Gdyż zbliży się kres To dziwne a zarazem oczywiste Ten związek między spokojem a służbą Bez pytania na co to komu Ten związek między spokojem a służbą [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Mowa poetycka
Podszepty muz prowadzą W krainę pozoru Do krainy sztuki Która ma blask przestrzeń I magnetyczną siłę przyciągania Nie sposób jej się oprzeć Jest jak wieczne nienasycenie W podszeptach muz nie ma nostalgii Jest przewrotność losu Nieskończona gama nieszczęść I krótkich spełnień Mowa poetycka jest ich mową Mówię to wam ja poeta Zmuszony być ich krtanią [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Międzychód, lipiec 1984
W Międzychodzie koło domu marszałka Żukowa Gdzie zatrzymał się ten rzeźnik Żołnierskiego mięsa Kulawy rzeźnik z wielkim brzuchem Prowadzi cielaka na rzeź Aleją wielkich kwitnących lip „Cielęcina jest droga Dla chorych i dla dzieci” Mówi do pomocnika Bo sam nie da rady Pomocnik trzyma zwierzę Ono nieruchomieje I wtedy młot spada mu na łeb Cios jest mistrzowski znać w nim było Setki zabitych cielaków […]
Maciej Mazurek, Kto siedzi w poecie?
Kto w nim siedzi jaki szaman Który przywędrował z neolitu? Kto pisze słowa które muszą być napisane Przybywają natrętne jak wieść z epoki Krótkiego życia Z poza dobra i zła Natrętne obrazy wizje horrorów Głosy skargi które pchają się na jego usta A on musi użyć krtani Aby obłaskawić ból cieni błąkających się Po księżycowych pastwiskach [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, O mocy poetyckiej
Moc poetycka jest tylko cieniem miłości Skąd się bierze i skąd wypływa Jak wielka rzeka z niewidzialnych gór To bez znaczenia gdy czujesz jej moc Gdy płyniesz jak ślad prawzoru Jak wzór rozchodzących się fal na wodzie Myśl lub idea nie twoja To jedno jest pewne Nie twoja [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, O poecie, burzy i Bogu
Ludzka materia jest ciemna Wie że sam dla siebie jest niewidoczny Na nic odbicia w lustrze wodzie rzece Na nic peany na cześć umysłu Raczej jeremiady nad marnością własną Jego bystre oczy chwytają światło i kolory Mówi że to piękno Wie że nie do tego one służą Tylko by mógł przeżyć I nie rozstrzyga czy błękit nieba Mówi mu o Bogu czy tylko o burzy A ona właśnie się zbliża Chmura jest nad lasem Wkrótce spadnie deszcz […]
Maciej Mazurek, O śmierci poety
Śmierć poety nie jest niczym wyjątkowym Zostawia jednak świadectwo Udręk i zachwytów Pisał poezję ze szczerością dziecka Tak jakby od słowa zależało Przetrwanie świata Mógł pozwolić sobie na takie ryzyko Gdyż od klęski chroniła go kultura Pisał o sobie z rozbrajającą szczerością A poezja nie może być szczera Lekceważył to rozpoznanie Był w oku cyklonu w depresji Ironia nie była mu tarczą Poezja nie może być szczera A muza jest mściwa […]
Maciej Mazurek, O konieczności poezji
Żeby pisać poezję trzeba wierzyć W konieczność pojawienia się czegoś Co zaistnieć musi To jedyny sposób aby ubarwić ten padół łez I dać się ponieść muzyce bez której nie ma Transkrypcji obrazu na język szybki celny nieomylny Choć przeważnie nie jest to konieczne Choć przeważnie nie jest to w ogóle możliwe [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Poezja konkretna
Przeglądając akta sądowe W prowincjonalnym sądzie Poczuł się zwolniony Od przymusu pisania wierszy Wszystko co dotyczyło materii ludzkiej Było zawarte w tych moralitetach Wyłudzacze cudzołożnicy Podróżujący od kochanki do kochanki Brutalni mordercy w delirce Kłamcy i oszuści mówiący Prawdę przez pomyłkę Opętani seksem zboczeńcy Żyli w aktach w sposób konkretny To znaczy poetycki [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Pieśń o miłości i śmierci
To było dawno Wpadła do niej sąsiadka Ze łzami w oczach z rozpaczą w głosie I oznajmiła rzecz straszną „Że ta co tak cudnie śpiewa o miłości Blondynka z Abby jest chora, Białaczka i że wkrótce umrze!” Minęło wiele czasu od tamtej pory Nikt wtedy nie umarł przynajmniej nie od razu Znów miała miejsce podobna historia Miłość i śmierć są zaprzyjaźnione [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Maciej Mazurek, Ars poetica
Tylko wtedy pisał wiersze Gdy miał świadomość Całkowitej bezużyteczności poezji Pisał gdy silny przymus Przyciągał go do biurka A biała kartka wabiła obietnicą Sekwencji obrazów Gwałtownych jak wiosenne Błyskawice [Żywioły, Sopot 2020, T. 186]
Marek Rapnicki, Duet
Więc to będziesz ty, gdy zblednie pocztówka z południowych mórz. Kompot z wiśni i swetry z owczej wełny. Sami, wśród katedr powietrza, na suchym igliwiu z niegdysiejszych lasów. W skamielinie wspomnień. Ślad stopy znajomej w ciepłym piasku snów. Aż wyschniesz, wodo rwąca. Aż, iskra, spopieleję na brzegu. [Nieświęta ziemia, Sopot 2021, T. 202]
Marek Rapnicki, Świadectwo
Panie otworzyłeś mnie na światło i matczyne ciepło nauczyłeś czytać ponad wersami mówiłeś do mnie w stu dialektach życia poprzez ptaki konie jeże polskie tango na dansingu w Samarkandzie mękę Jeana Valjean psią miłość zachwycającą grę Pelego i słodką samotność w Starej Przystani w grudniu puste plaże Słajszewa ciało kobiety skierowane ku mnie dzwony Fromborka i Wawelu i karkołomny klif Ravello zaprosiłeś między Las […]
Marek Rapnicki, Dać wyraz
Że się udało cienką kładką losu że nie wstąpiło się gdzie wstąpić miało że psa sztywnego z zimna przyniosło się do domu aby zaraz skonał przy kaloryferze że się dziewczynę na śnieg przewróciło całując teatralnie że nie słuchało się przysłowia nie wywołuj krokodyla zanim nie przekroczysz rzeki że na pogrzebach się bywało a na jednym nie i ciągle żal że szyby się wybiło dla dźwięku zniszczenia że […]
Marek Rapnicki, Terytorium powiernicze
Aniele Boże, Ty to musisz mieć ze mną trzy światy i sto pociech. Ledwie się z klęczek podniosłem, a tu już – świat: pupy pod sukienkami i rytmy afrykańskie. Wino czerwone, wytrawne. A trąbka z saksofonem jak głos z rykowiska. A mimo to niedaleko ciszy. Nie będę taił dłużej, że nad wszystko przedkładałem smak powideł śliwkowych oraz chleb z masłem, świeżego. Moje ciało wybrało inne ciało, z wonią oliwki dziecięcej w ascezie i zatraceniu. […]
Marek Rapnicki, Nieświęta ziemia
Nie byłem w Ziemi Świętej możliwe że nie będę tam nigdy zostanie mi uczta w Kanie z Veronesem pocałunek Judasza u Giotta gdzie usta łączą się zdradziecko twarz Pana z portretów Rouault sekunda triumfu według Piero della Francesca droga się zapyli madą nadodrzańską góra Tabor urośnie w błogosławieństwie poranka w Beskidzie Niskim margiel czarnoziem banał nawet kur zapieje po polsku tylko zdążyć się przyznać tylko zdążyć 20 […]
Marek Rapnicki, Diabeł próbuje reformować Kościół
U progu Dolomitów w romańskiej kolegiacie w San Candido u benedyktynów Ukrzyżowany opiera stopy na głowie szatana już osiemset lat jest w królewskiej koronie ale gorzkie to zwycięstwo przy wtórze reformatorów i bezbożnych kusy złą myślą łaskocze skrwawione pięty Pantokratora w zasadzie robi to co zwykle [Nieświęta ziemia, Sopot 2021, T. 202]
Marek Rapnicki, Psalm próby
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radę występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana (…) (Ps 1) Oni ruszają pierwsi tak jak zwykle o kształtnych ciałach pięknych ustach z cuchnącą pianą obelg mirażem wolności czerwona błyskawica mówi to co zawsze Oto nasza jest racja bo ona jest nasza w Paryżu Kambodży w Warszawie my kariatdy pod ciężarem pustki i odrazy my młode […]
Marek Rapnicki, Łyżeczka
Przywiozłem cię łyżeczko zabrałem z rodzinnego domu abyś przypominała niemożliwe wywoływała duchy abyś stała się pośrednikiem między tym co było i tym co będzie zawsze pełne cukru soli kaszki i herbaty pełna tamtego powietrza twoja lekkość zwinna linia kwietna asymetria twój pancerzyk z odcisków linii papilarnych mruczysz opowieści z dna szuflady ale ja źle słyszę twoja zawartość jest echem […]
Marek Rapnicki, Cinema „Paradiso”
Idzie środkiem miasteczka Monica Bellucci wzrok ponad horyzontem czarna suknia kołyszą się biodra Clint Eastwood powoli wsiada do trucka Meryl Streep ukradkiem patrzy zza firanki Jeleń w gęstwinie Robert De Niro unosi do oka lunetę sztucera Pędzą garbusem różowym w zielone gwiazdki: Belmondo i Françoise Dorléac wiatr gra w rudych włosach Daniel Day-Lewis pędzi leśną ścieżką za nim młody Unkas Silvana Mangano […]
Marek Rapnicki, Rozmowa
Blada różo z Palatynu, krucha jak tamta z Term Karakalli, co mówisz, zapisuję. Nie słowa, szmer w okolicach lewej komory. Wiatr, który głaszcze ci płatki tarantelą u zbiegu er. Nie jesteśmy obojętni na ten kicz, w kurzu banału. Dobre dni płyną żyłami podziemnego miasta, niewidzialny dzwon zastyga w upale i światło przed wieczorem opiera się o cegły pałacu. Klęka niebo, kruszy się wąska cegła. Pszczoły pracują w skupieniu. Ty […]
Marek Rapnicki, Objawy
Chyba się starzeję kościoły podobają mi się jak kobiety kopuły witraże marmur ogrzewany wzrokiem tu fresk tam chrzcielnica krępe romańskie blondynki brunetki barokowych kształtów rudowłose piękności gotyku udaję że mijam ale powracam kluczę w nawach i absydach znikam w kryptach zaglądam w oczy rozetom w zakazanych strefach prezbiteriów osiągam szczęście w którym mieszka oddanie i spokój nasz zapomniane siostry [Nieświęta ziemia, Sopot 2021, T. […]
Marek Rapnicki, Zaślubiny
Wskazówka Torre del Mangia uparcie wędruję po tarczy Campo kiedy dosięgnie via Rinaldini my i Siena to będą dwa istnienia ale połów jeszcze trwa wzrok zatopiony w ciepłe ciało ponad ceglaną patelnię powietrza zaplata obrączki wokół palców miasto z ochry i cynamonu głaszcze cię po karku wiatrem z południowego wschodu od schodów Santa Maria dei Servi [Nieświęta ziemia, Sopot 2021, T. 202]
Marek Rapnicki, Moja pora
Moja pora to było przedwiośnie puszczają lody wzdłuż ulicy środkiem miasteczka płynie zimna rzeka nasze łódki obracając się suną w stronę wodospadu za zakrętem łódki ze słomek patyków wodospad z liści topoli mierzwy i brudnego śniegu w meczy Włochy – USA wciąż remis Cardinale Loren – Taylor Monroe subiektywny debel w szczelinach między chodnikiem i pierwszą trawę kiełkuje przyszłość jej woń jedyna […]
Marek Rapnicki, Pocztówka z Sarbinowa
Patrzę na zdjęcie którego nie ma: jod słony wiatr i bocian poszukiwacz sklerotyczne wierzby wskazują kierunek pachnie Jałtą w niemieckich oborach polskie krowy popiół mgły nad łąkami i zaraz świątynia cichy okrzyk drewniane kolumny Hansę pamiętają i jegrów bez swastyki ulica Nadbrzeżna prowadzi Wszędzie opowieści szyprów słychać po chałupach przyklejonych do wydmy ciocia Marysia wraca z zakupami brzoskwinie bułgarskie po jednej dla każdego i jagodzianki z mlekiem znak […]
Marek Rapnicki, Nie jechać do Lwowa
Zawsze rozumiałem tych którzy nie chcieli wracać do Wilna Lwowa nawet w rozmowach w snach bo co zobaczyć album rodzinny w pudrze albo w błocie zasiniałe oczy podwórek opuszczonych w pośpiechu koklusz i ospę dziecięce pamiątki misia z oberwanym uchem świadectwo Pierwszej Komunii na śmietniku przybory do golenia po tatusiu chaos uprzątnięty po najeździe dzikich sprawcę siniaków bazaltowy bruk klony lipy świadków pocałunku bo co nasza ukochana stoi nago na ulicy pod chętnym […]
Marek Rapnicki, Gniazda
Zakładamy gniazda pod latarniami obcych miast mościmy leże w zaułkach i na wzgórzach skąd bliżej w błękit pędzimy stropioną nadzieję boso po kocich łbach gdzie mieszka szczęście ale nas nie poznaje obce i odwrócone a ból w liszajach kamienic na twarzy kloszarda wita nas otwartymi kikutami no wreszcie jesteście a już myślałem że chcecie tego co wszyscy świętego spokoju i michy pełnej paciorków bez was nie dam […]
Marek Rapnicki, Ten facet z gołębiem na ramieniu
pamięci Stanisława Barańczaka Nie napisałbym jednej linijki, gdyby nie Pańska brodata twarz i przenikliwy wzrok znad ciężkich okularów. I wąskie sprawiedliwe usta: – Co, nie możesz im puścić serii samogłosek z biodra honoru, butelki z drwiną, prosto w zakuty łeb? Pan z tym gołębiem na ramieniu stoi i stoi, a mnie się przypomina czas, kiedy słowo naprawdę kosztowało, więc nie warto było ślepymi nabojami. – Uniesiesz wszystko, tylko daj […]
Michał Fałtynowicz, po nas choćby bóg
łabędzie wychodzą na brzeg przy sopockim molo. niedługo coś ci powiem. niech zamilkną turyści oraz nastolatkowie, którzy na piasku przesuwają granicę miłości. kilka kilometrów dzieli nas od Gdyni. pójdziemy plażą. po drodze cisza. idźmy aż na klif. tam, przy ostatnim drzewie, chwyćmy się za dłonie. niebo koloru brzoskwiń zmieni się w miód. [Witajcie w moim Betlejem, Sopot 2020, T. 180]
Michał Fałtynowicz, achżeszty!
achżeszty! gdzie rzucałeś wzrok, tam wybuchała przyszłość. szedłeś do nie pokrętnie, mamrocząc pod nosem wymówki i usprawiedliwienia. gdy palę marlboro na dachach Góry Gradowej, wspominam twoje węszenie. prawda, obecnie stępiłeś zmysły. zwiędłeś jak stary narcyz. jednakże siedzisz i trwa teraz. twarde jak czerwona cegła bunkru. powoli schodzisz stromą ulicą, Gdańsk maleje, jest na wyciągnięcie ręki. [Witajcie w moim Betlejem, Sopot 2020, T. 180]
Michał Fałtynowicz, wezwanie
wszyscy, którzy umrzecie najwyżej w trzecim pokoleniu pamięci, przyjdźcie do mnie na taras. weźcie trzy bułki i owoc pomarańczy. zjemy wspólny posiłek. rozdam wam po papierosie. w milczeniu będziemy patrzeć na ogród. będziemy patrzeć na ogród. będziemy patrzeć na ogród. [Witajcie w moim Betlejem, Sopot 2020, T. 180]
Michał Fałtynowicz, ***
leżę na łóżku. leżę na łóżku w mieszkaniu. leżę na łóżku w mieszkaniu przy ulicy Franciszka Kubacza. leżę na łóżku w mieszkaniu przy ulicy Franciszka Kubacza w Gdańsku. jest godzina dwudziesta trzecia osiem. niedziela. widzę okno. w szybie odbija się światło lampy. mam lepkie palce. strony książki się kleją. czarna czcionka. myślę o tym, że jutro będę żywy. myślę o słońcu, wietrze i twarzach przechodniów. myślę o śmierci. […]
Michał Fałtynowicz, porada jak zachęcić młodzież do czytania poezji
najlepiej tego nie robić ewentualnie oznajmić, że wszyscy bogowie gniją w lasach pod zardzewiałymi krzyżami, a w postapokaliptycznym świecie nie będzie miejsca nawet dla stalkerów. (zaśmiać się) wtrącić coś o mięsie, na przykład, że podrożało, po czym (ziewając) wspomnieć o katastrofie ekologicznej, o Słońcu, które umiera. chociaż najlepiej tego nie robić. [Witajcie w moim Betlejem, Sopot 2020, T. 180]
Michał Fałtynowicz, wiersz o miłości
rozpiłem się w słońcu. parzyło mnie, tłuste ciało, skóra napęczniała. otworzyłem i widziałem: Roberta Lewandowskiego z pewnością starego kocura uśmiechał się ze ściany wieżowca. jak gorąco. ławka okazała się łóżkiem. bezdomny może i był prorokiem, ale zerwał łańcuszek z mojej szyi, po czym uciekł w stronę Śródmieścia. – czy wezwać policję? – spytała kobieta. zaspane powieki wycisnęły ze mnie alkoholowy sen. – idę […]
Michał Fałtynowicz, pięć posiłków dziennie
żywiłem się pszennymi bułkami, smażonymi warzywami, kawą z saszetki, nikotyną, zmrożoną wódką. przerzuciłam się na pięć posiłków dziennie, razowy chleb z masłem orzechowym i pomidorem, kaszę bulgur z chudym mięsem, migdały, wafle ryżowe, gruszki, jabłka, jajka na twardo (przyjaciel udzielił wskazówek, kiedy wyjąć je z garnka). moja matka powiedziała: obawiam się, że to nie posiłki są najważniejsze w twoim przypadku. przecież od lat walczysz z samym […]
Michał Fałtynowicz, Suwałki
jeżeli to jest moja Jerozolima – chcę poznać jej szare żyły i ciało blokowisk. mokro na Kowalskiego jak od świeżej farby. puste chodniki – nicość w policzkach miasteczka, gdzie kiedyś pełno orzechów, kasztanów. przez Pułaskiego wchodzę, skradam się – zbite zwierzę – w kwiatowe zakamarki. ulica Różana nie kwitnie. dzwony nie biją. wypluwam się na dworze. nie wyjeżdżam. co za Utrata, co za ulica długa. bezszelest wróbli, […]
Michał Fałtynowicz, przedsen
miałem napisać wiersz, lecz już zgasiłem, położyłem, przykryłem. zeszyt na biurku. miałem wspomnieć o dziadach i księciu duńskim. miałem napisać wiersz. o przeszłości, o tobie, o mnie, o sekundzie wszechświata, w której nikt nie pytał: po co, dlaczego i czy warto. o sekundzie, w której spojrzał na nas bóg, którego już nie ma. miałem napisać wiersz. czekać na pierwszego czytelnika jak na list w więzieniu. czekać na nieznajome oczy, które […]
Michał Fałtynowicz, na śmierć przyjaciółki
chorowała na nerki. ostatni rok nie potrafiła utrzymać moczu. rzadko się odzywała, czasami cicho rozmawialiśmy, mówiła we własnym języku. nigdy nie stwierdziła, że podoba się jej mieszkanie. nie skomentowała wystroju wnętrz. rodzice przyśpieszyli jej odejście. czy ona nie chciała już żyć? jej ciało leżało w pudełku od butów. czarny kot przypatrywał się i rozumiał więcej ode mnie. poszedłem do sypialni, śmierć była w domu. [Witajcie w moim […]
Michał Fałtynowicz, pisanie
gdy piszę, wsadzam język w dziurkę od klucza. po drugiej stronie drzwi podchodzę do różowego czubka mięśnia. biorę go do ust jak gorzki opłatek. [Witajcie w moim Betlejem, Sopot 2020, T. 180]
Michał Fałtynowicz, Betlejem
usta są ustami, śmierć jest śmiercią, konik polny jest konikiem polnym. moralność jest czymś innym niż słońce, ludobójstwo odbywa się teraz i ciągle. ekosystem, który znam, umiera. śmierć jest śmiercią. najważniejsza jest miłość. obawiam się, że moja dziewczyna jest w ciąży. piję wódkę, wódka jest czysta. film jest filmem, książka jest książką, mijam się ze sobą na przejściu dla pieszych. […]
Janusz Nowak, życie
Jako kilkuletnie dziecko nie rozumiałem, co dorośli mają na myśli, mówiąć: „Ona z nim żyje”. Dzięki Tobie rozumiem. I nieudolnie sławię. Gdzie jedno ciało, tam jeden duch: razem modlą się, razem padają na twarz [przed Bogiem], razem odbywają posty; jeden drugiego nauczając, jeden drugiego zachęcając, jeden drugiego podtrzymując. Oboje razem są w Kościele Bożym, razem na uczcie Bożej, razem w uściskach, w prześladowaniach i chwilach wytchnienia. […]
Janusz Nowak, Auxulium Christianorum
wiele energii poszło w schowanie Jej do pustelni do ciemnego kąta wiele trudu by nie przeszkadzała w godnej liturgii by nie przesłaniała Syna by siedziała cicho zawstydzona i zahukana przepraszająca że żyje na kilku kartkach Ewangelii a Ona swym płaszczem okrywa grzeszników wspomaga wiernych staje do walki z odwiecznym wrogiem nieustraszona bez Niej – Matki Kościoła – wszyscy zginiemy jak ci z Sodomy i Siloe [w nawiasie, Sopot 2021, T. 204]
Janusz Nowak, na one słowa Sylwii Chutnik, literatki: „Kościół jako instytucja powinna zostać rozwiązana”
nie dano wam kluczy niczego nie rozwiążecie niczego nie zwiążecie na ziemi i w niebie nie dano wam kluczy królestwa nie czujecie twardej opoki pod nogami rozpływa się wam gorący piasek ciało milczy krew milczy słyszycie jedynie zimne elektryczne dźwięki martwe słowa które was dławią nie chcecie mieć Kościoła za matkę nie chcecie mieć Boga za Ojca chcecie mieć siebie za jedynych bogów […]
Janusz Nowak, wystarczy spojrzeć
Nie trzeba zastępować w otchłanie piekielne, żeby oglądać objawiający się gniew Boży. Wystarczy spojrzeć na świat! Ludwik z Granady już działa tajemnica bezbożności antychryst zameldował się w recepcji nikt go nie rozpoznał psują się komputery samochody serca nikt niczego nie naprawia wszystko wyrzucane jest do kubłów piekło pęcznieje fermentuje grozą podszyte gesty spojrzenia pieszczoty pocałunki słowa nic nie jest naprawdę naprawdę jest nic coraz […]
Janusz Nowak, poczęty w pośpiechu
poczęty w pośpiechu wstydliwie w brudnej ciasnej kanciapie albo na gorącym strychu wśród zapachu schnącej bielizny na marginesie ogrodu na kuchennym stole z bólem wyparty z otwartego krwawiącego nawiasu waginy na bojaźń nędzę na trud skazany na żywot krótki jak dźwięk dym wiatr błysk głos punkt cień osierocony przez słońce od takiego robaka ziemnego i prochu nożnego oczekujesz gorącej miłości którą jedynie Ty możesz wylać z Serca przebitego zimnym ostrzem […]
Janusz Nowak, Afrodyta Pandemia. portret
nie dla niej ideały abstrakcje idee miłośnica konkretu ostrych zapachów potu piżma spermy krwi nie bawi się w konwenanse gra wstępna to dla niej zbyteczne ceregiele w rubasznym czerepie nie ma grama duszy anielskiej diabelskie igraszki orgiastyczne powietrze gardłowy śmiech ruja i porubstwo – – to jej rewiry gotowa w każdej sekundzie do ataku erotycznej inwazji szału pozbawiona wstydu gotowa zrzucić z siebie w mgnieniu oka bluzkę […]
Janusz Nowak, Julki Apostatki
ale czy pomyślałyście o oleju o oliwie czy pomyślałyście na nic się nie zdadzą wasze puste lampy kiedy powróci Ten którego nie znacie czy zapamiętacie chociaż te dwa słowa aby je w ostatniej sekundzie wykrzyczeć Galilaee vicisti On już zwyciężył świat nic o tym nie wie wy też nic nie wiecie wiecie że kolory tęczy nadają się do obryzgiwania obrzydliwych katoli wiecie że z gwiazdek da się ulepić niemałą porcję plwociny wiecie że […]
Janusz Nowak, żaden
żaden wojewoda, żaden król, żaden cesarz, żaden Bóg Jerzy Osiwak na Pol’and’rock Festival 2021 zwłaszcza Bóg nie będzie wam mówił co macie śpiewać co macie krzyczeć On milczy nie da krzyku swego słyszeć na dworze przyszedł ogień rzucić na ziemię nie mówi milczy ciągle jeszcze [w nawiasie, Sopot 2021, T. 204]
Janusz Nowak, nawias
w nawiasie poza nawiasem przed po gdzie się toczy życie [w nawiasie, Sopot 2021, T. 204]
Krzysztof Kuczkowski, Od początku
znowu od początku od cienia obłoku na ciemnej wodzi gnieźnieńskich Łazienek od żuka żółtymi pazurkami pracowicie odpychającego ziemię i czarnego szczeniaka z dopiero co przyciętymi uszami schodzimy trawiastym nasypem w stronę osiedla Winiary za nami po zboczu wylewa się światło nawet nie próbujemy uciekać [Tlen, Sopot 2003, T. 15]
Krzysztof Kuczkowski, Wołanie w noc Zmartwychwstania Pańskiego
przemień mnie przemień, Panie jeśli nie chcesz cisnąć o ziemię tak jak Szawła na drodze do Damaszku rozpal w mym sercu kroplę która drąży kamień przemień mnie, Panie przemieniaj tak jak matka dziecko formuj jak garncarz toczy dzban oddaję Ci wszystko co od Ciebie dostałem własną nędzę i serce pełne ran do Głowy świętej wznoszę wołanie do boku włócznią rozdartego wkładam kamień mojego serca […]
Krzysztof Kuczkowski, Salome
słońce zachodzi za morze sitowia woda wraca do dziurawej cysterny rzeka do wnętrza ziemi Salome tańczy zdrewniały stopy od bębnienia po liliowych górach Moabu miedź straciła blask brzydka jest Salome głowa proroka przetacza się za horyzont krwawy cień oświetla drugą stronę świata Salome upada w mrok nocy jak w dłonie kochanka raz po raz wypełnia ją gorąca struga obłędu [Tlen, Sopot 2003, T. […]
Krzysztof Kuczkowski, Piosenka o koronkach
koronki koronki wyszywamy koronki białe srebrne niebieskie koronki ze słów baranki z chmur zastanawiamy się co jest za tym błękitem w okiennych ramach pokruszony kit mumie much zimowy bezruch koronki koronki śpiewamy koronki mówimy na głos myślimy co jest pod tym słowem smutek srebrny i niebieski od deski do deski zielone cherubiny liliowe serafiny koronki koronki wycinamy koronki haftujemy ból i lęki Pańskiej męki […]
Krzysztof Kuczkowski, Niebo w grudniu 1999
toczą się po śniegu trzy ogniste kule trzy złote karasie na obłoku pod lasem trzech rybaków zanurza ręce w ciemną studnię nieba trzech świętych połyka ogień śpiewa na wysokościach [Tlen, Sopot 2003, T. 15]
Krzysztof Kuczkowski, Cisza stamtąd
Jagience i Wojtkowi Kass zapach mokrego piasku sieci i psiej sierści senne piruety kaczek na wodach zatoki zimny tlen w pyszczkach ryb nikt nie widział żniwiarzy pracujących na wydmach nikt nie słyszał ich śmiechu kiedy układali naręcza purpurowych gałązek w wysokie stosy a potem wdrapywali się na nie i przez chwilę leżeli z twarzami zanurzonymi w czerwonej zorzy nawet nie oddychając jakby bez […]