Krzysztof Karasek, Epilog
Małpa we mnie się śmieje od wtorku do niedzieli. W poniedziałek tańczy by tydzień zacząć i zasnąć. Stanąłem przed lustrem i patrzę. Małpa mnie widzi, nie zaśnie. Bo nawet gdybym się sparzył nie pozbędzie się twarzy. * Małpa się we mnie patrzy, który świat bliższy który dalszy. Kobieta z krukiem przeszła pod oknem. Dziś zapiszę, jutro odpocznę. 5.08.2006 [Gry weneckie, Sopot 2007, T. 35]
Krzysztof Karasek, Być kotem na dachu piekarni
Dopóki nie pokocha się zwierzęcia jakaś część duszy pozostaje martwa. Pies myśli: człowiek daje mi jeść, więc musi być Bogiem. Kot myśli, skoro daje mi jeść muszę być Bogiem. Jest to obraz, który przyśnił się pewnemu Bogu kotów mieszkającemu nad piekarnią. Gdybym miał raz jeszcze się urodzić chciałbym być psem. 23.12.2004 [Gry weneckie, Sopot 2007, T. 35]
Krzysztof Karasek, Na modłę pewnego poety z epoki dynastii Tang
Dlaczego słońce liże ścianę pokoju gdy na dworze mróz, aż drzewa pękają ze szczęścia? Bo na poduszce znalazłem pukiel twoich włosów, widomy znak zaślubin z nieobecnością. 14.03.2007 [Gry weneckie, Sopot 2007, T. 35]
Krzysztof Karasek, Tryptyk orficki
I Ta sama siła, która polne kwiaty podniosła z ziemi by pięknie pachniały i rozkwitały na chwałę istnienia jak czyste serce w popielnicy ciała, ta siła, która rankiem senne ptaki wygania z gniazd i wzywa do lotu by prześcigały na chwałę imienia dalekie echo błękitnego grzmotu, kazała wstać mi nocą i bez drgnienia powiek patrzeć w planety, co krążą po niebie, jak się zbliżają w swym przedwiecznym ruchu lub gaszą gwiazdy w ich odwiecznym bycie wypuściła skowronka , aby lśnił o świcie blaskiem, co równy jedynie miłości. II Przestaje serce być porywem nieposkromionym ku niebu, na swym tułowiu drga odcięta głowa. Ale im bardziej ciało chce się w glinie stworzyć tym bardziej przeciw glinie obraca się mowa. Człowiek nie odpoczywa, odpoczywa ubranie gdy wisi, gdy nim wiatr samotności targa. Pod nim się jednak życie toczy nieprzerwanie oddechem, który jest jak larwa. O, nie jest martwe! We wszystkim żywy puls, jak w tobie. I w ubraniu też się życie skrywa, w tych gorszych ludzkich plecach. Wszystkim jest. Zdumieniem światem i słowem co złorzeczy sobie i zaprzecza, gdy piwnice otwiera w snach i rzeczach. III Potem sypnęło zamiecią winogron w krzewie czerwonym, gdzie zrodził się Bóg. Lecz nie spotkałam go w przydrożnym drzewie ani wśród pastwisk nocy, gdzie zrodzić się mógł. Ale on przybył. Skryty za zasłoną granatowych gron, które pękały w moich ustach, na jego i świata chwałę – czy w ustach mógł się zrodzić jakiś inny Bóg? Tańczył wśród liści i śpiewał na sośnie tu, gdzie wśród lasu kukułka nie śpiewa; bo któż tam jeszcze prócz mnie śpiewać mógł? Szeptały trawy i tańczyły drzewa, skały i wody kroczyły radośnie ku przeznaczeniu bezobłocznych dróg. [Gry weneckie, Sopot 2007, T. 35]
Krzysztof Karasek, Oko słucha, ucho patrzy
Jakiś włos się upomniał o mnie, było to na drugiej półkuli mózgu umieszczonej pomiędzy Syriuszem a Owidiuszem, ani jasnej ani ciemnej. To nie jest to co myślisz, to jest to co myśli przez ciebie myśli myślący i myśli myślany, tu i teraz, tam i ówdzie, a także gdzie indziej: przed sobą i nad sobą, nigdy zawsze. Z tyłu głębokie cienie snów pod powiekami, z przodu Himalaje oddechu. Coś brzęczy za lewym uchem, coś huczy w prawej piersi, huczy, bulgoce, coś mamrocze. Jakaś rzeka, której nie możesz odczytać bo alfabet jej składa się z samych samogłosek, a czarnej, o białej, i czerwonej, o niebieskiej, u zielonej. Nie ufam ludziom którzy defilują, kto wielbi bestię będzie pił wino bożego gniewu. Przyrzekam, będę wesoły. Jeszcze raz wrócę do szkoły. [Gry weneckie, Sopot 2007, T. 35]
Daniela Ewa Zajączkowska, Model XXI, Performatywność, Zbyteczny element
Model XXI Mówią że humanizm to pojęcie zużyte pragną bosskości na jaką ich stać Unowocześniają karoserie ciała ważne są szybkość zwrotność wygoda ważne by dodrze się trzymać nawierzchni uważać na zakrętach mieć jak największą moc i jak najmniejsze zużycie Bo trzeba wyrwać się z korka być pierwszym kto szybko jedzie przegoni czas Bo trzeba być boskim nim się trafi na złom Performatywność Z ciała rodzą się słowa z ciała powstaje myśl z jego cierpienia i z rozkoszy z krwi spermy potu z głodu i z chłodu Z chęci wytłumaczenia ciała z chęci odkupienia ciała rodzą się słowa i rodzą się mity by znów stać się ciałem by żyć pośród nas Zbyteczny element Prasuję bluzkę żelazkiem elektrycznym buchającym parą jak parowóz a w czasach parowozów nawet żelazka miały dusze dziś nie mają dusza okazała się zbyteczna w świecie nowych technologii i nie pomoże wiara terapeutów i kapłanów że można ją uleczyć lub zbawić Odkąd artyści uznali jej nagość za banalną jej szanse maleją wraz z postępem dla cyborgów będzie tylko błędem w programie świata w którym nie gniotą się bluzki
Krzysztof Karasek, Ekstaza i wczesna udręka
W cieniu świetlistej brody patryjarchów, która jest koroną drzewa nie do nazwania, w cieniu światła, które jest świadkiem nadciągającego dnia, które istnieje od wschodu do zachodu i w cieniu cienia, który jest pustynia nieodczytanych gestów, w cieniu wiersza, w świętym świetle świadczącego drzemie kształt pierwszego poznania, kształt kształtu poza kształtem, kształtująca się – i nas – przestrzeń, która nie pamięta i niepamięć pamiętliwego. W cieniu drzewa, które jest brodą, które zaśpiewało ptaka mieszka moc, która jest postacią odkupienia. Nie jest ptakiem a lata, unosi się nad dachami i nad wodami, dorzecznie i niedorzecznie, nad cierniami i nad ranami od tych cierni, rzeka, która płynie pod powiekami. W cieniu świetlistej brody patryjarchów śpiewa ptak o nieznanej nazwie. I jedyne co rozumiem z jego mowy to „Never more. Never more.” 30.12.2006 [Gry weneckie, Sopot 2007, T. 35]