Na półce gromadzącej monografie pisarzy źle widzianych i skazanych na zapomnienie w powojennej Polsce przez długie lata brakowało prawdziwie wyczerpującej książki o Beacie Obertyńskiej. Jej nazwisko pojawiało się wprawdzie po roku 1989 coraz częściej we wspomnieniach, artykułach okolicznościowych, antologiach i rozprawach historycznoliterackich, ale na szeroko zakrojoną, odważną opowieść o sobie i swoim pisaniu Obertyńska musiała czekać długo. To tak, jakby los poddawał ją szczególnej próbie nieobecności, wykreślając jej nazwisko nie tylko z katalogu lektur, ale i z żywej tradycji kultury. Los nie był jednak w tym wypadku ślepy i obojętny. Nagrodził bowiem pisarkę niezwykle piękną, głęboko rozumiejącą i doskonale napisaną książką Anny Piwkowskiej. Piękno i piekło – tak Piwkowska zatytułowała swoją „opowieść o Beacie Obertyńskiej” – wydobywa autorkę Głogu przydrożnego z głębokiego cienia na światło dzienne, przywraca ją symbolicznie do życia i zwraca realnie jej twórczość czytelnikom. Jest to więc książka pionierska, przecierająca szlak, odsłaniająca zresztą nie tylko postać samej Beaty Obertyńskiej, ale ukazująca także dramatyczne losy wielu Polaków, którym wojna raz na zawsze zniszczyła życie, przekreśliła plany i odebrała zwyczajną codzienną radość.
Napisać książkę o kimś, kto miał nie tylko talent, osobowość, ale był także świadkiem zdarzeń układających się w historię dwudziestowiecznej Europy, kto ponadto dziedziczył wyjątkową rodzinną artystyczną tradycję, jest bardzo trudno. Trzeba bowiem połączyć to, co w sposób naturalny biegnie swoim torem, trzeba pokonać te siły odśrodkowe biograficznej materii, które decydują o bogactwie i różnorodności postaci. Inaczej mówiąc: trzeba jakby na nowo uformować kogoś, kto będzie wierny swej oryginalnej postaci, a jednocześnie stanie się bohaterem spójnym, czytelnym i rozpoznawalnym. Piwkowskiej udało się znakomicie pokonać te rozliczne trudności i powiązać wątki biograficzne oraz twórcze w jedną fabułę. Ale już sam tytuł książki – Piękno i piekło – jest jakże wymownym świadectwem owych napięć, przeciwieństw i tragicznych kontrastów, składających się na życie Obertyńskiej. Zderzenie tych dwóch sił, agon wartości i antywartości, w pełni oddaje rzeczywisty los autorki Z domu niewoli. Uchwycić zaś istotę tego starcia i nadać mu postać opowieści i mówić o tym od siebie, to jakby w największym z możliwych stopniu utożsamić się z postacią Obertyńskiej, odczytywać jej słowa, przeżycia i wrażenia jako swoje, iść nie za nią, ale z nią, obok, nie tyle współczuć, ile w s p ó ł o d c z u w a ć. Piwkowska musiała więc nie tylko mierzyć się z materiałem faktograficznym, ale przede wszystkim z jego głębią, z tym, co niewidoczne, a bez czego ta książka byłaby tylko literaturą.
[Dalszy ciąg w numerze.]