W poniedziałek, 1 sierpnia, zmarła Teresa Ferenc, poetka, urodzona 27 kwietnia 1934 roku w Ruszowie-Kolonii koło Zamościa. Od 1975 roku mieszkała w Sopocie. Żona poety i pisarza Zbigniewa Jankowskiego oraz matka pisarek: Anny Janko i Mileny Wieczorek. W 1943 roku jako 9-letnia dziewczynka ocalała z krwawej pacyfikacji. Hitlerowscy Niemcy spalili Sochy, jej rodzinną wieś, wymordowali mieszkańców, w tym także rodziców poetki. Odtąd przebywała m.in. w domach dziecka w Zamościu i Międzyrzecu Podlaskim. Później mieszkała w Rybniku, Kołobrzegu, Wrocławiu, by w połowie lat siedemdziesiątych wrócić nad morze i zamieszkać w Sopocie na osiedlu Brodwino.
Powszechnie uznawana za jedną z największych polskich poetek współczesnych. Miłość, wiara, cielesność, macierzyństwo, a także reminiscencje tragedii przeżytej w dzieciństwie (obrazy ognia) to tematy i motywy najczęściej powracające w wierszach autorki „Grzesznego pacierza”.
Opublikowała kilkadziesiąt, łącznie z wyborami, tomów wierszy. Wśród nich były książki tak ważne dla polskiej poezji, jak debiutancka – „Moje ryżowe poletko” (1964), „Wypalona dolina” (1979), „Boże pole” (1997) czy „Widok na życie” (2012). „Widok na życie” i wcześniejsza, „Dzieci wody” z 2003 roku ukazały się w serii Biblioteka „Toposu”, którą mam przyjemność redagować. To nie był jedyny związek Teresy z czasopismem. Od początku istnienia „Toposu” poetka była przez wiele lat jego współpracowniczką. W latach 1993 – 2001 razem z mężem prowadziła i współredagowała na łamach pisma prezentacje poetyckie pt. „Goście Teresy Ferenc i Zbigniewa Jankowskiego”. W ostatniej dekadzie ten związek z Teresą i Zbyszkiem był już bardziej sporadyczny, okazjonalny, co nie oznacza, że mniej ciepły.
Odejście poetki, a zwłaszcza poetki tej klasy, można porównać do spadającej gwiazdy. Świeciła na wieczornym niebie, a świecić przestała, sprawiając, że staliśmy się ubożsi o ten blask, o to światło. Ale czy naprawdę? W wierszu „Telefon z zaświatów” z tomu „Widok na życie”, napisała poetka: „gwiazda leciała / na drugą stronę światła”. A więc jest po drugiej stronie światła, drugiej stronie życia, którego nie widzimy, co wcale nie musi oznaczać, że go nie ma. Żegnaj Tereniu! Do zobaczenia. | Krzysztof Kuczkowski